Logo Polskiego Radia
IAR
Radosław Różycki 06.07.2010

"Traktat lizboński przetrwał polską komedię pomyłek"

To tytuł artykułu portalu internetowego EUobserver, który opisuje problemy z dokończeniem ratyfikacji dokumentu.
Uroczystość podpisania traktatu lizbońskiego 13 grudnia 2007 rokuUroczystość podpisania traktatu lizbońskiego 13 grudnia 2007 rokufot. prezydent.pl

Brukselski portal informuje o przeszkodach na ostatnim etapie ratyfikacji traktatu w Polsce, które do tej pory nie były upublicznione.


Portal EUobserver pisze, że gdy dokument ratyfikacyjny, podpisany przez Lecha Kaczyńskiego, trafił do MSZ-tu okazało się, że brakuje na nim daty. Został więc odesłany do Pałacu, bo bez daty nie można go było przekazać rządowi Włoch, depozytariuszowi Traktatu Rzymskiego.


Na tym nie koniec - jak pisze portal EUobserver - MSZ nie zauważył też, że na podpisanym dokumencie ratyfikacyjnym, a była to jedna kartka, a nie opasły tom Traktatu Lizbońskiego, brakowało pieczęci państwowej.

Samolot był już gotowy do lotu do Rzymu, ale delegacja, która miała nim lecieć rozpoczęła walkę z czasem, by możliwie jak najszybciej ostemplować dokument. I dopiero z datą i pieczęcią państwową akt ratyfikacyjny dotarł do Rzymu. Portal EUobserver pisze, że nie wiadomo co by się stało, gdyby niepełny dokument został złożony w rzymskich archiwach. Pewnie osoba, która zauważyłaby braki odesłałaby dokument do poprawki do Polski. Ale nie jest wykluczone, że po kilku latach mogłoby to zostać wykorzystane politycznie, by zakwestionować wejście w życie traktatu lizbońskiego.

rr