Logo Polskiego Radia
PAP
Przemysław Goławski 22.01.2020

Afera melioracyjna. Gawłowski zaprzecza zarzutom korupcyjnym: to opowieść na zamówienie

Stanisław Gawłowski zaprzeczył w szczecińskim sądzie, jakoby przyjął dwa luksusowe zegarki od byłego dyrektora IMGW i łapówki od przedsiębiorcy Krzysztofa B. Łapówkarstwo m.in. w związku z nieprawidłowościami przy inwestycjach Zarządu Melioracji w Szczecinie zarzuca senatorowi PO Prokuratura Krajowa. Dalsza część przesłuchania zaplanowana została na kolejną rozprawę - we wtorek.

Prokuratura zarzuciła Stanisławowi Gawłowskiemu, że przyjął w charakterze łapówki dwa luksusowe zegarki marki Tag Heuer, warte łącznie co najmniej 26 tys. zł. Zegarki miał mu przekazać w czerwcu 2011 r. zastępca dyrektora IMGW Łukasz L. W zamian Gawłowski miał obiecać m.in. poparcie w wyborach na kierownicze stanowiska dla Łukasza L., a także dyrektora IMGW Mieczysława O. Gawłowski podczas składania wyjaśnień w szczecińskim Sądzie Okręgowym w środę powiedział, że nie przyjął żadnego zegarka, a ten, który posiadał, był urodzinowym prezentem od żony, kupionym w 2007 r. Dowodem na to mają być m.in. liczne zdjęcia sprzed 2011 r., na których widnieje zegarek.

Zegarek z serwisu

Stanislaw Gawlowski pap 1200.jpg
Stanisław Gawłowski będzie przesłuchany. Zarzut siedmiu przestępstw

Senator zaznaczył, że miał "krytyczny stosunek" do Łukasza L., nie miał natomiast zastrzeżeń do Mieczysława O. "Nie wiedziałem, że pan O. i pan L. to była para" – powiedział. Dodał, że w stenogramie rozmowy między mężczyznami, który jest jednym z dowodów w sprawie, nie ma słowa o przekazaniu zegarków.

Zapytany o to, dlaczego w jego domu znaleziono dwa opakowania od zegarków Tag Heuer, powiedział, że drugie otrzymał od serwisu tej firmy, gdy odesłano mu zegarek po naprawie.

Oskarżony odnosił się też do zarzutów, które związane są z zeznaniami przedsiębiorcy Krzysztofa B. Według prokuratury, Gawłowski miał otrzymać od niego co najmniej 405 tys. zł w zamian za pomoc w zdobywaniu wielomilionowych kontraktów w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Miał też nakłaniać mężczyznę do wręczenia 200 tys. zł łapówki dyrektorowi tej instytucji Tomaszowi P.

Jan Strzeżek 1200.JPG
"Doktryna Neumanna nadal aktualna w szeregach PO"

Gawłowski stwierdził, że B., który wstąpił do Prawa i Sprawiedliwości, zaczął go oskarżać dopiero gdy "polityk (Zbigniew Ziobro - red.) stał się prokuratorem generalnym" w 2016 r. i jego zdaniem, chodzi o złagodzenie kary w związku z postawionymi przedsiębiorcy kilka lat wcześniej zarzutami korupcyjnymi. Według senatora, B. w zeznaniach nie podaje dat, kwot ani miejsc, w których miał wręczyć łapówki, co świadczy o tym, że "opowiada o rzeczach, które świadczyłyby, że jest to opowieść na zamówienie".

Zdaniem Gawłowskiego, biznesmenowi zależało na tym, aby zbudować wrażenie u dyrektora Zarządu Melioracji Tomasza P., iż ma "bardzo dobre, ekstra" relacje z obecnym senatorem. Zwracał też uwagę, że jego zdaniem B. "nie był w stanie udzielić tak wielkich łapówek".

Nieruchomość w Chorwacji

Odniósł się m.in. do zarzutów związanych z przyjęciem łapówki od kołobrzeskiego przedsiębiorcy Bogdana K. Chodzi o 100 tys. zł, a także nieruchomość w Chorwacji wartą ponad 200 tys. zł, które biznesmen miał przekazać Gawłowskiemu. Jak powiedział senator, oskarżenia oparte są na "swobodnym doborze zarzutów".

- Zostały zbudowane w oparciu o wcześniejsze zeznania Tomasza P. (byłego dyrektora Zarządu Melioracji - red.), który powiedział, że usłyszał od Bogdana K., że otrzymałem od K. cztery korzyści: 100 tys. zł na kampanię wyborczą, apartament w Chorwacji, wycieczkę do Meksyku i Australii – wskazał senator. Zaznaczył, że wycieczki nie zostały objęte zarzutem, ponieważ posiada dowody, iż sam za nie zapłacił, a w związku z tym wiarygodność zeznań Tomasza P. także w pozostałych sprawach "jest zerowa".

Wskazał też, że z Bogdanem K. łączyły go na tyle przyjacielskie relacje, iż pożyczył biznesmenowi 60 tys. zł, gdy ten miał problemy finansowe. K. – jak powiedział Gawłowski – nie miał środków, aby oddać pieniądze, posiadał natomiast "pokoje w Chorwacji" i zaproponował jeden z nich za dopłatą – w ramach spłaty pożyczki. Gawłowski zaznaczył, że nie chciał regulować należności w ten sposób.

- Przy jakiejś imprezie rodzinnej usłyszeli (o tym) teściowie mojego syna, że mogą taniej kupić nieruchomość w Chorwacji. Nie uczestniczyłem ani w rozmowach, ani w negocjacjach. Wiem, że miał być to prezent dla ich córki i mojego syna. I to jest koniec mojej wiedzy w tej sprawie – powiedział oskarżony.

"Nie obsługuję zbyt dobrze komputera"

Gawłowski odnosił się też do zarzutu popełnienia plagiatu w pracy doktorskiej, którą obronił w Społecznej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania w Łodzi.

- W jednym z rozdziałów, przeredagowując pracę kolejny raz, zgubiłem kilka przypisów (…). Nie wiem, jakim sposobem, nie obsługuję zbyt dobrze komputera, traktuję go jak maszynę do pisania – tłumaczył senator. Dodał, że niewłaściwie oznaczone cytaty znalazły się na zaledwie kilku z ponad dwustu stron rozprawy. Zaznaczył też, że to, iż praca została przygotowana we właściwy sposób, potwierdziła specjalna komisja powołana przez uczelnię.

pg