Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Paweł Słójkowski 06.04.2020

Piłkarski świat się zatrzymał, na Białorusi wciąż grają. "Martwimy się, ale mamy odgórne polecenia"

Wszystkie europejskie ligi wstrzymały rozgrywki w związku z pandemią koronawirusa. Ostatnią, która gra i stara się udawać, że wszystko jest w normie, jest białoruska ekstraklasa. Coraz głośniej o sytuacji mówią sami piłkarze. 

W niedzielę na Białorusi liczba chorych na COVID-19 wzrosła do 562 osób, osiem zmarło. To najwięcej od czasu ujawnienia tej choroby u naszych sąsiadów zza wschodniej granicy. Oficjalne dane są jednak podawane w wątpliwość, a ludzi zakażonych koronawirusem może być znacznie więcej.

kolaż piłkarze 1200.jpg
O pracę drżą miliony, piłkarze drżą o miliony w kieszeni [KOMENTARZ]

Pandemia koronawirusa, która spowodowała kilkadziesiąt tysięcy zgonów na całym świecie i miliony zakażeń, wydaje się jednak, że nawet tak poważna sytuacja nie jest w stanie zatrzymać piłkarskiej ligi na Białorusi. 

Można powiedzieć, że sport stanął w miejscu - przełożone zostały piłkarskie mistrzostwa Europy i igrzyska olimpijskie w Tokio, wstrzymano rywalizację we wszystkich europejskich ligach. Wszystkich, poza białoruską, która w weekend rozegrała trzecią kolejkę rozgrywek.

Zaklinanie rzeczywistości trwa w najlepsze, co potwierdzają słowa Aleksandra Łukaszenki, który nie tylko nie wprowadził żadnych bardziej zdecydowanych działań przeciwko koronawirusowi, ale też sam brał udział w meczu hokeja, radząc obywatelom, by nie panikowali, pracowali i chodzili do sauny. 

Szef Białoruskiej Federacji Piłki Nożnej Uładzimir Bazanau powiedział miejscowej telewizji, że sytuacja "nie jest krytyczna" i dlatego rozgrywki będą kontynuowane, mimo tego, że słychać coraz więcej głosów odnośnie bojkotu ligi i jej przerwaniu.

CZYTAJ TAKŻE: Łukaszenka zagrał w meczu hokeja. "Nie widzi pani, by tu latały wirusy? I ja nie widzę" >>>

Zaznaczył przy tym, że mistrzostwa Białorusi mogą być niedokończone, gdy sytuacja związana z koronawirusem ulegnie wyraźnemu pogorszeniu. Wezwał kibiców, aby częściej myli ręce, używali środków dezynfekujących i nie przebywali na stadionach w zwartych grupach.

Niespodziewanie białoruska ekstraklasa znalazła się na ustach wielu zagranicznych kibiców, interesować się nią zaczęli też bukmacherzy i strony, które oferują transmisje ze spotkań. Oczywiście można domyślić się, że spragnieni futbolu kibice szukają choćby namiastki tego, co oferują im ich ulubione drużyny, prezentujące znacznie wyższy poziom.

Dla wielu to tylko ciekawostka, jednak sytuacja piłkarzy, którzy grają na Białorusi, z pewnością jest daleka od komfortowej.

Albańczyk Azdren Llullaku, który występuje w zespole Szachtiora Soligorsk, udzielił wywiadu Sky Sports Italia. 

- Nie mówi się zbyt wiele o koronawirusie. W sobotę mój zespół normalnie rozegrał mecz, w niedzielę mieliśmy trening. Mamy w zespole zakażonego zawodnika. Martwimy się, ale mamy odgórne polecenia. Mówią nam, że mamy kontrakty, więc musimy grać - powiedział. 

>>>Koronawirus obnażył białoruski futbol. Miliony odsłon. "Jakby cyrk de Soleil przyjechał do miasta"

Piłkarz mówił też, że wszystko wskazuje na to, że do ludzi doszło już, że sytuacja jest poważna. Jeszcze niedawno na trybunach było wielu kibiców, w ostatniej kolejce liczba znacznie się zmniejszyła.

- Tak, boję się. Nie myślę o tym w trakcie meczu, ale po ostatnim gwizdku zaczynam się zastanawiać, czy dziś to złapałem - mówił obrońca Joao William, który występuje w Ruchu Brześć.

Jak długo jeszcze piłkarze na Białorusi będą grać? I jakie przyniesie to skutki?

Liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa zbliża się do 70 tysięcy. Na całym świecie zakażonych jest milion 274 tysiące osób, a wyleczyć udało się 264 tysiące osób. Takie dane podaje amerykański Uniwersytet Johnsa Hopkinsa, który zajmuje się monitorowaniem kolejnych przypadków zakażenia COVID-19. 

ps