Jak radzi sobie Polonia w USA z pandemią? Zapytaliśmy konsulów z Nowego Jorku i Chicago
Maria Marchwińska jest nauczycielką w polskiej szkole, do Stanów Zjednoczonych przyjechała 20 lat temu. W Edison mieszka z mężem. Ostatnio wprowadziła się do niej córka z zięciem i ich synkiem. Rodzina tymczasowo, jak mówią, uciekła z Nowego Jorku w obawie przed zakażeniem.
- Mieszkamy tam na 15. piętrze, nasz budynek jest ogromy, mieszka tam mnóstwo ludzi. My musieliśmy korzystać z windy i wyjście z domu za każdym razem było dla nas zagrożeniem - podkreśla Magdalena Paździor.
Zobacz cały wywiad z Marią Marchwińską i Magdaleną Paździor:
Kobieta opowiada jednocześnie, że w Nowym Jorku, pomimo odgórnych zaleceń, bardzo wiele osób się przemieszczało. W parkach i na bulwarach było mnóstwo ludzi, dlatego zdecydowała się przeprowadzić na czas pandemii do rodzinnego domu.
- Tu mamy ogródek, wnuk może w nim się bawić, jest mniej ludzi na ulicach - dodaje Maria Marchwińska.
Pani Maria mówiła też o drugiej swojej córce, która pracuje w laboratorium, gdzie przeprowadzane są testy na koronawirusa. Córka i zięć zakazili się. - Zięć nie miał żadnych objawów, ale stracił węch i smak - opowiada.
Zapytaliśmy też, ile wynosi zasiłek dla bezrobotnych w USA, jakiej pomocy od państwa mogą oczekiwać firmy, które straciły płynność finansową. Z rozmowy dowiadujemy się też, jak działa ubezpieczenie zdrowotne w Stanach Zjednoczonych. A także, ile pieniędzy "wysyła" Amerykanom Donald Trump.
rozmawiał Paweł Kurek