Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 05.10.2020

Armeńska dziennikarka: Rosja chciałaby rozmieścić w Górskim Karabachu tzw. siły pokojowe

- Rosja od dawna chce rozmieścić w Górskim Karabachu "siły pokojowe". Armenia, jako strona konfliktu, nie chce wyrazić na to zgody - powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl armeńska dziennikarka Naira Hayrumyan, publicystka portalu JamNews. Rozwój sytuacji w regionie zależy od działań militarnych, ale toczą się też zacięte boje na arenie dyplomatycznej - dodała.

- Pomysł rozmieszczenia sił pokojowych w Górskim Karabachu nie jest, co prawda, przedstawiany na oficjalnym poziomie. Moim zdaniem strona armeńska się na niego nie zgodzi – powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl armeńska dziennikarka Naira Hayrumyan, publicystka portalu JamNews.


epa08708498 (2) (1).jpg
Ekspert OSW: eskalacja w Górskim Karabachu najpoważniejsza od czasu krwawej wojny. Zakładnikiem konfliktu jest Gruzja

- Mają miejsce działania militarne – od ich rozwoju zależy dalszy rozwój sytuacji – stwierdziła dziennikarka, pytana o możliwe scenariusze wydarzeń. - Niemniej zacięte boje toczą się teraz także w polityce i w dyplomacji – dodała.

Czy są szanse, że sytuacja ulegnie uspokojeniu, tak jak w lipcu tego roku? Dziennikarka powiedziała, że trudno prognozować, bo sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Co istotne, jak podkreśliła, doszło już nawet do ostrzelania stolicy nieuznawanej Republiki Karabachu, Stepanakertu.

- Eksperci wojskowi w Armenii są podzieleni. Ostrzał obiektów cywilnych, o którym się raportuje, do którego dochodzi, to może być oznaka tego, że przeciwnik zaprzestaje działań militarnych, powoduje szkody, spodziewając się, że lada dzień będzie trzeba podpisać rozejm. Inni mówią, że to próba siania paniki  – powiedziała.

Dziennikarka powiedziała, że z Górskiego Karabachu tamtejsi mieszkańcy nie uciekają. - Wywieziono dzieci, kobiety, także do Erywania, ale gdy parę dni temu jechałam drogą prowadzącą ze Stepanakertu do Erywania, to w jedną i drugą stronę jechało tyle samo pojazdów – dodała. Publicystka zaznaczyła, że w Armenii ogłoszono stan wojenny, ogłoszono mobilizację. W punktach poboru jest wiele osób. Jak podkreśliła, Ormianie się nie przestraszą, a na to może liczy druga strona.

"Kiedyś były spotkania dziennikarzy obu krajów"

Czy możliwy jest pokój między Armenią i Azerbejdżanem?  - Ciągle trwa gra nerwów, dyplomacji – powiedziała dziennikarka. W jej ocenie nie widać teraz starań ku temu, by wprowadzać oba narody na drogę pokojową.

- Pamiętam, że w latach 2000. były kontakty między Armenią a Azerbejdżanem. Były spotkania dziennikarzy na przykład w Tbilisi, obrońcy praw człowieka przyjeżdżali na misje monitorujące – powiedziała. Zaznaczyła, że kontakty potem się urwały, niektórzy dziennikarze, którzy brali udział w tych projektach ze strony Azerbejdżanu, trafili do więzienia.

Publicystka oceniła, że w Azerbejdżanie przed takimi kontaktami ludzi może powstrzymywać strach, a niektórzy być może nie widzą w tym sensu.

Dziennikarka powiedziała, że konflikty między Armenią i Azerbejdżanem przenoszą się na diaspory w innych krajach. Wielu Azerów i Ormian mieszka m.in w Gruzji - ten konflikt wpływa na sąsiednie państwa, także na inne państwa, gdzie te diaspory mieszkają, ale też tam, gdzie mieszkają muzułmanie - dodała.

Dziennikarka zaznaczyła, że przybycie syryjskich sunnickich najemników na granicę z Iranem, o których mówi już obecnie kilka źródeł, oznaczać może trudną sytuację dla Iranu - który jest szyicki.

W Rosji zaś, jak przypomniała, w lipcu br. doszło po ostatnim konflikcie między Armenią i Azerbejdżanem do wojny morelowej - na tle sporów Azerów i Ormian o dostawy owoców.

Jak zaznaczyła, konflikt ten stawia wiele państw w trudnej sytuacji, gdy opowiadają się po jednej ze stron lub próbują "lawirować" między oboma stronami, wyważając ich racje. Podkreśliła, że w jej ocenie kluczowym aktorami w tej odsłonie konfliktu są Turcja i Azerbejdżan, a opinia międzynarodowa powinna w odpowiedni sposób na nich wpłynąć.

Sytuacja w Górskim Karabachu

Armenia i Azerbejdżan oskarżyły się nawzajem w poniedziałek, w dziewiątym dniu walk o Górski Karabach, o atakowanie obszarów cywilnych - podają agencje prasowe.

Reuters pisze o setkach ofiar śmiertelnych tych najkrwawszych od lat starć o Górski Karabach, zamieszkaną i kontrolowaną przez Ormian separatystyczną enklawę, należącą w świetle prawa międzynarodowego do Azerbejdżanu.

Górski Karabach poinformował, że siły azerbejdżańskie rozpoczęły ostrzał rakietowy na jego stolicę Stepanakert, podczas gdy władze Azerbejdżanu przekazały, że siły armeńskie wystrzeliły rakiety w kierunku kilku miast poza spornym regionem.

- Wróg ostrzeliwuje rakietami Stepanakert i Szuszę (...) - powiedział rzecznik przywódcy Górskiego Krabachu Vahram Pogosjan. MSZ Górskiego Karabachu podało, że w poniedziałek rano zamieszkany przez 50 tys. ludzi Stapanakert "był silnie ostrzeliwany rakietami".

- Trwają ostre starcia - powiedziała rzecznik armeńskiego ministerstwa obrony Szuszan Stepanjan.

- Starcia zbrojne o różnym stopniu nasilenia, które rozpoczęły się w nocy (z niedzieli na poniedziałek) toczą się wzdłuż całej linii rozgraniczenia - dodała.

Władze w Baku powiadomiły, że Armenia przeprowadzała ataki rakietowe na gęsto zaludnione obszary i infrastrukturę cywilną w Azerbejdżanie. Ministerstwo obrony Azerbejdżanu podało, że jego system radarowy zarejestrował, że rakiety były wystrzeliwane z terytorium Armenii.

- To fałsz i kompletna dezinformacja, że Armenia otworzyła ogień w stronę azerbejdżańskich pozycji - oświadczył przedstawiciel MON Armenii Artrsun Hovhannisjan.

Dzień wcześniej, po obu stronach frontu, miał miejsce ostrzał artyleryjski; skierowany był w szczególności na: Stepanakert i położoną w odległości 14 km na południe miejscowość Szusza (Szuszi), a w Azerbejdżanie na Gandżę, drugie co do wielkości miasto w kraju, położone na zachodzie, 60 km od linii rozgraniczenia, oraz na miasto Bejlagan.

Obecne starcia są najpoważniejsze i najkrwawsze od lat 90. XX wieku, kiedy zginęło ok. 30 tys. ludzi, i rozprzestrzeniają się poza Górski Karabach, budząc zaniepokojenie międzynarodowe o stabilizację na Kaukazie Południowym, przez który z Azerbejdżanu rurociągami transportowana jest ropa i gaz na rynki światowe. Istnieje groźba, że w konflikt zostaną wciągnięte inne potęgi regionalne: Azerbejdżan jest bowiem wspierany przez Turcję, a Armenia ma pakt obronny z Rosją - zauważa Reuters.

Z Nairą Hayrumyan rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Background PAP/IAR

Konflikt etniczny w Górskim Karabachu, infografika PAP Konflikt etniczny w Górskim Karabachu, infografika PAP

PAP PAP