Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 04.11.2020

Jak wybory wpłyną na politykę USA w regionie? Jakub Wiech: Amerykanie ponadpartyjnie osaczają Nord Stream 2

- Nie należy spodziewać się zmian w polityce energetycznej USA w regionie i wobec Polski, bez względu na linię polityczną administracji. Od kilku lat USA angażują się na polu energetycznym Europy Środkowej w różnych sferach. Obie partie kontynuują kurs na współpracę energetyczną w regionie, a blokada Nord Streamu 2 to bardzo skuteczna inicjatywa ponapartyjna - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Jakub Wiech, wicenaczelny portalu Energetyka24.com.

gazprom-russia-monopoly-sign.jpg
PGNiG chce renegocjować cenę gazu z Gazpromem. Rosyjski koncern: otrzymaliśmy wniosek
  • Nie widzę potencjału na diametralne zmiany w zakresie współpracy energetycznej USA z Polską, jej perspektyw - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Jakub Wiech, wicenaczelny portalu Energetyka24.com
  • Patrząc na to, co się dzieje, czyli poszerzenie katalogu sankcji, USA dokonują osaczania gazociągu NS2. Staje się odcinać możliwości dokończenia gazociągu z pominięciem sankcji - mówi ekspert
  • Kandydat Demokratów zapowiedział już jednak, że będzie przeciwny NS2. Ten gazociąg jest obiektem ponadpartyjnej krytyki. Zarówno Republikanie, jak i Demokraci wyrażają swoje negatywne zdanie na temat rurociągu - zauważa.

***

- Niezależnie od linii politycznej nowej administracji - działania blokujące Nord Stream 2 będą kontynuowane, jest to bowiem inicjatywa ponadpartyjna w USA - ocenia Jakub Wiech z portalu Energetyka24.com w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

- Zagrożenie stwarzane przez gazociąg jest poważne. Ryzykujemy zalanie rynku Europy Środkowej rosyjskim gazem, w sytuacji, gdy Rosja już teraz odpowiada za 40 procent importu gazu do UE (...). To by umożliwiało Rosji grę cenami dumpingowymi, ukierunkowaną na uniemożliwienie możliwości dywersyfikacji. To będzie już czysta polityka: Rosjanie będą w stanie oferować przez pewien czas bardzo niską cenę tego surowca, robili tak wielokrotnie. Chodzi o to, by alternatywne możliwości sprowadzania gazu z innych krajów wydawały się nieopłacalne - zaznacza ekspert. Dodaje, że w przypadku krajów tranzytowych taki scenariusz rodzi także zagrożenia militarne. 

W rozmowie także o tym, że projekt NS2 wisi na włosku i o tym, że projekty energetyczne Stany Zjednoczone będą kontynuować w Polsce i w regionie, niezależnie od linii politycznej nowej administracji, a także o doniesieniach, że ambasadorem mógłby być znany krytyk projektu Nord Stream 2, Richard Grenell.

***

Więcej w rozmowie

PolskieRadio24.pl: Wybory w USA to historyczne wydarzenie, które będzie miało wpływ na przyszłość także naszego regionu. Wydaje się jednak, że jesteśmy w na tyle dobrej sytuacji, że mogliśmy od jakiegoś już czasu prognozować, jaki będzie kształt polityki energetycznej USA w aspektach odnoszących się do Polski?

Jakub Wiech, wiceredaktor naczelny portalu Energetyka24.com: Jeśli chodzi o politykę energetyczną USA z polskiej perspektywy – diametralnych zmian raczej nie będzie. Obaj kandydaci generalnie nie przedstawiają zagrożenia dla kluczowych interesów, jakie łączą Polskę ze Stanami Zjednoczonymi.

Gdy mowa o prezydencie Donaldzie Trumpie, można zakładać, że będzie zachowana polityka kontynuacji w zakresie relacji polsko-amerykańskiej. Chodzi o współpracę na polu dostaw węglowodorów, gazu, gazu skroplonego, przesyłanego w formie LNG, ale także ropy naftowej.

To też współpraca w zakresie energetyki jądrowej i dialog na rzecz wyhamowania projektu NS2. Stany Zjednoczone odgrywają kluczową rolę, jeżeli chodzi właśnie o blokowanie tego projektu.

I w przypadku Bidena dużych zmian w tym zakresie nie można się spodziewać. Aspektem, na którym koncentrują się głosy komentatorów w Polsce w zakresie programu Bidena, jest jego podejście do szczelinowania hydraulicznego, czyli technologii, która umożliwiła USA wkroczenie na drogę łupkowej, pozyskiwanie bardzo dużych wolumenów ropy oraz gazu z formacji łupkowych.

Jednak Biden wypowiada się krytycznie o szczelinowaniu w kontekście potencjalnego zakazu na gruntach federalnych. Tutaj podkreślić, że to nie oznaczałoby całkowitego wyhamowania produkcji gazu z łupków, choć ograniczałoby to potencjał USA w tym zakresie. Nie spodziewam się, żeby zaburzyło to umowy już zawarte między Polską i USA w zakresie dostaw LNG do terminala w Świnoujściu lub nowej jednostki, która będzie budowana w Zatoce Gdańskiej.

Czy można stawiać prognozy w kwestii Nord Streamu 2?

Część ekspertów przedstawia obawy dotyczące przyszłości amerykańskiego podejścia do gazociągu NS2 w przypadku wygranej Joe Bidena.

Kandydat Demokratów zapowiedział już jednak, że będzie przeciwny NS2. Ten gazociąg jest obiektem ponadpartyjnej krytyki. Zarówno Republikanie, jak i Demokraci wyrażają swoje negatywne zdanie na temat rurociągu.

Inicjatywy legislacyjne, które wdrożyły sankcje do porządku prawnego USA, są wspólnym projektem kongresmenów Republikanów i Demokratów. Nie widzę zagrożenia w tej kwestii. Możemy być spokojni, jeśli chodzi o stosunek do NS2.

Można dodać, że dla USA pewne różnice w kwestii polityki energetycznej mogą być istotne wewnętrznie, z perspektywy chociażby polityki klimatycznej. Możliwe, że w razie wygranej Bidena administracja będzie chciała włączyć USA do porozumienia paryskiego, z którego USA wychodzą właśnie 4 listopada, na mocy decyzji administracji Trumpa, podjętej w zeszłym roku. Zatem polityka klimatyczna, nacisk na sprawy emisji gazów cieplarnianych, wykorzystania węgla, emisji gazów cieplarnianych będzie dla samych Amerykanów największą energetyczną zmianą w przypadku zmiany na stanowisku prezydenta. To jednak nie wiąże się bezpośrednio z sytuacją Polski w relacjach z USA.

Podsumowując: nie widzę potencjału na diametralne zmiany w zakresie współpracy energetycznej z Polską, jej perspektyw.

Wynik wyborów nie ma zatem dużego wpływu na politykę energetyczną. Czyli wydaje się, że relacje energetyczne Polski i USA są ugruntowane na rzeczywistych interesach obu krajów i omijają je zawirowania polityczne.

Jeśli zachodzi o NS2, widzimy oprócz ponadpartyjnego porozumienia - konkretne i skuteczne działania. Prace stanęły, jest projekt kolejnego rozszerzenia sankcji o firmy ubezpieczające, klasyfikujące takie projekty. Czy NS2 może zostać całkowicie zablokowany? Bo z drugiej strony widzimy determinację Kremla...

Ale czy NS2 w obliczu potencjalnych sankcji jest w ogóle możliwy do realizacji?

Do tej pory sankcje, które są w amerykańskim porządku prawnym skutecznie blokują budowę NS2. Od 11 miesięcy prace nad tym projektem są przerwane, nadal się opóźniają. Władimir Putin w styczniu mówił, że NS2 ma być ukończony do stycznia 2021 roku – to wydaje się coraz bardziej nierealne.

To oczywiście Stany Zjednoczone odegrały kluczową rolę w zablokowaniu tego projektu. Oficjalnie nowy pakiet sankcji nie jest przegłosowany, jest tylko groźba ich nałożenia. Jednak takie rozwiązania są efektywne, działają. To wystarczyło, żeby odstraszyć od projektu zainteresowane spółki.

Patrząc na to, co się dzieje, czyli poszerzenie katalogu sankcji, USA dokonują osaczania gazociągu NS2. Staje się odcinać możliwości dokończenia gazociągu z pominięciem sankcji.

Pierwszy pakiet uderzeniowy był ukierunkowany na firmy układające gazociąg, a kolejne poszerzają katalog sankcji: na przykład o firmy, które dostosowują statki do układania gazociągu NS2. Widać chęć zapobiegania przystosowaniu statków skierowanych przez Gazprom na Morze Bałtyckie do podjęcia pracy przy NS2. Chodzi o statek "Akademik Czerski" i barkę "Fortuna".

Muszą być dostosowane, więc projekt sankcji USA nakłada szlaban na tę ścieżkę.

Chodzi także  o brak możliwości korzystania z usług portowych, ubezpieczeniowych  skupionych w rękach Niemiec, w rękach UE.

To nie pozwala Rosjanom manewrować z NS2, skupiając sankcje tylko na rosyjskich przedsiębiorstwach.

To rodzi poważne obawy, czy NS2 zostanie kiedykolwiek dokończony. Myślę, że jeśli amerykańska determinacja w zakresie powstrzymywania tego projektu nie ustanie, a wszystko na to wskazuje, to faktycznie ten projekt może upaść.

Nawet jeśli zostanie fizycznie ukończony w zakresie konstrukcji, to będzie stał pusty z racji tego, że Amerykanie mogą z łatwością uniemożliwić zakup gazu, przesyłanego przez podbałtyckie połączenie swoimi sankcjami.

Żadna z europejskich spółek nie będzie chciała ryzykować pójścia na wojnę z USA ze względu na amerykańskie sankcje. Jestem spokojny i trzymam kciuki za to, żeby ten zapał w blokowaniu tego gazociągu nie ustał. NS2 jest bowiem bardzo niebezpieczny dla bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej i politycznego ładu w tym regionie. Chodzi o to, by Waszyngton zatopił NS2 i oddalił niebezpieczeństwo, jakie ten projekt rodzi.

Już trochę przywykliśmy do tego, że mowa jest o niebezpieczeństwie, ale jest ono naprawdę natury egzystencjalnej dla porządku politycznego, bezpieczeństwa regionu.

Zagrożenie stwarzane przez gazociąg jest poważne. Ryzykujemy zalanie rynku Europy Środkowej rosyjskim gazem, w sytuacji gdy Rosja już teraz odpowiada za 40 procent importu gazu do UE. Powinniśmy dywersyfikować ten portfel, obniżać udział rosyjskiego gazu. Inaczej - czeka nas związanie się z jednym dostawcą - i to w bardzo dużym zakresie.

Po drugie zalanie rynku Europy Środkowej rosyjskim gazem będzie umożliwiało Rosji grę cenami dumpingowymi, ukierunkowaną na uniemożliwienie możliwości dywersyfikacji. To będzie już czysta polityka: Rosjanie będą w stanie oferować przez pewien czas bardzo niską cenę tego surowca, robili tak wielokrotnie. Chodzi o to, by alternatywne możliwości sprowadzania gazu z innych krajów wydawały się nieopłacalne.

Z tym powiązana jest budowa infrastruktury, która może się w takich warunkach cenowych wydawać nieopłacalną, zbędną inwestycją. Ale jeśli taka infrastruktura nie powstanie, zasoby gazu nie zostaną zdywersyfikowane, to narażamy się na możliwości zaburzenia przez Rosjan ceny surowca, jego podwyższania. Na rynku pozbawionym konkurencji Gazprom będzie mógł znów dyktować swoje warunki cenowe.

Jest jeszcze poważniejsze zagrożenie. Chodzi o status kraju tranzytowego, którym cieszą się i Ukraina, i Białoruś - jeśli przesył gazu z tych państw zostanie przekierowany na Bałtyk, to ocieramy się o ryzyko otworzenia drogi Rosji do szerszych interwencji w tych państwach, nawet militarnych. Na Ukrainie ma już miejsce taka interwencja, już od kilku lat.

NS2 jest zatem szczególnie niebezpieczny w kontekście Ukrainy i stabilizacji sytuacji na Ukrainie. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że NS był budowany przede wszystkim po to, żeby pozbawić Ukrainę statusu państwa tranzytowego. Nawet harmonogram projektu był tak skonstruowany, by nie trzeba było przedłużać umowy tranzytowej z Kijowem.

To bardzo poważne zagrożenie, które może wpłynąć na stabilność całego regionu. Dlatego ten gazociąg trzeba postrzegać nie tylko w płaszczyźnie gospodarczej, ale, może nawet przede wszystkim, w płaszczyźnie politycznej i geopolitycznej.

Pojawiły się spekulacje, że w przypadku wygranej Donalda Trumpa ambasadorem w Polsce mógłby zostać Richard Grenell. Napisał niedawno tekst o Polsce na portalu „The Hill”. Same rozważania o takiej możliwości, zainteresowanie Grenella Polską – to chyba kolejny dowód na to, że w polityce amerykańskiej widać determinację ws. NS2.

Richard Grenell jest postacią, która jest znana w naszej części Europy. Piastował przez długi czas urząd ambasadora USA w Berlinie. Tam zasłynął jako żelazny realizator woli Donalda Trumpa i jego przedstawiciel w zakresie "zaogniania" relacji z Niemcami, protestu wobec działań Berlina, które Trump postrzegał jako godzące w interesy USA w ramach realizowania swojej doktryny "America First” i podporządkowania działań, będących sojusznikami USA, strategii amerykańskiej.

Grenell, jako jeden z najbardziej zaufanych ludzi Donalda Trumpa, jest realizatorem jego woli. To wytrawny dyplomata, choć budzi czasem kontrowersje, jeśli chodzi o instrumentarium dyplomatyczne. Widać to było w liście opublikowanym w niemieckich mediach, dotyczącym NS2, w którym groził niemieckim spółkom za gazociąg NS2. Takie działania nie są podejmowane przypadkowo.

Z polskiej perspektywy ulokowanie Richarda Grenella w Warszawie byłoby podniesieniem prestiżu naszego kraju, gdyż po pierwsze, zyskiwalibyśmy bardzo zaufanego człowieka Trumpa jako ambasadora. 

Można obawiać się tylko pewnych sporów na tle w kwestii obyczajowej, gdyż ambasador Grenell jest zdeklarowanym homoseksualistą.

Jeśli chodzi o interesy energetyczne, to ewentualne przeniesienie Grenella do Polski byłoby wymownym sygnałem także dla Niemców. Obecnie bowiem mowa jest o przeniesieniu żołnierzy USA z Niemiec na teren Polski i są dalsze zapowiedzi kontynuacji tego kierunku, są spekulacje ws. przeniesienia broni jądrowej USA z Niemiec.

Wszystko uzależnione jest od tego, kto wygra wybory.

Samo to, że polityk takiej rangi interesuje się sytuacją w Polsce, jest bardzo dobre, trzymanie kwestii polskiej w agendzie naszych sojuszników jest bardzo istotne. I to dobry znak, jeśli chodzi  nasze przedsięwzięcia, z kimkolwiek potem będą realizowane. Nie jesteśmy poza polem uwagi, poza polem działania, tworzenia planów politycznych.

A zainteresowanie, rozmowy, otwierają też nowe szanse.

Ulokowanie silnego dyplomaty, wpływowego polityka, związanego blisko z Donaldem Trumpem, byłoby znakiem tego, że USA chcą zacieśnić współpracę z Polską. Chcą mieć większe możliwości w zakresie dialogu i przedstawienia swoich racji. Wynika to z tego, że Polska pełni istotną rolę w politycznej układance w Europie Środkowej, jest traktowana jako najbliższy sojusznik USA w regionie, lokowane są tutaj duże amerykańskie inwestycje, choćby w zakresie elektrowni jądrowej.

Jeśli taki obiekt by powstał, to oznacza ważną współpracę technologiczną, polityczną na długi czas, na całe dekady. Polskę w Waszyngtonie uznaje się za kraj, z którym warto współpracować, w zakresie energetycznym i nie tylko.

Ostatnie lata owocowały w rozmaite płaszczyzny zacieśniania relacji między Warszawą i Waszyngtonem. Myślę, że polityka zacieśniania relacji z perspektywy Trumpa mogłaby się wyrażać w ulokowaniu nad Wisłą osoby pochodzącej z jego otoczenia.

Czy projekt atomowy, kwestie Trójmorza, w które USA inwestuje na razie miliard dolarów, wymiar wschodni Trójmorza-  czy to wszystko może być kontynuowane niezależnie od politycznych barw?

W ciągu ostatnich lat zaszła pewna zmiana w myśleniu amerykańskich elit na temat Europy Środkowej. Po fiasku resetu z Rosją i ośmieszających USA działaniach Rosjan, czyli ingerencji w wybory (jak twierdzą eksperci) po wojnie na Ukrainy, wojnie w Syrii, Ameryka doszła do wniosku, że z Rosją nie da się porozumieć w sposób koncyliacyjny. I trzeba spojrzeć na Moskwę z jastrzębiej perspektywy. I trzeba zacząć grać na polach, które Rosja uznaje za swoje.

Energetyka jest jednym z takich pól, na których USA zaczęła konkurować z Rosjanami na rynkach Europy. Dowodem jest handel LNG, ale także dostawy ropy naftowej, i działania na rzecz realizacji projektów jądrowych, w takich państwach jak Polska, Rumunia, Bułgaria.

Do tego dochodzą działania stricte polityczne, w tym wymierzone w gazociąg NS2. W ciągu zaledwie kilku lat Ameryka zaczęła być naprawę poważnym graczem w regionie, jeśli chodzi o energetykę. Jej rola rośnie. Ten potencjał da się rozbudować.

Nasuwa się na myśl potencjalna współpraca z Ukrainą, w zakresie dostaw gazu. Informował o niej już Kijów, były zapowiedzi dotyczące przesyłu bardzo dużych ilości gazu USA przez terytorium Polski. W tle jest możliwość współpracy z Białorusią na tych samych polach – jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w tym kraju na tych polach, ta perspektywa wydaje się niejako oddalona.

Ten potencjał jednak istnieje. Istnieje też potencjał amerykański w inicjatywie Trójmorza. Ta inicjatywa powstała po to, by napędzać m.in. prace na rzecz tworzenia bezpieczeństwa energetycznego regionu Europy Środkowej. Obecnie wskazywany 1 mld dolarów to kwota raczej symboliczna z punktu widzenia potrzeb obszaru, natomiast świadczy o tym, że USA patrzą na Europę Środkową też pod kątem inicjatywy Trójmorza. To dobry prognostyk na poczet przyszłego zaangażowania się USA w ten projekt. Kluczowa odpowiedzialność spoczywa jednak na krajach regionu. Powinny one zachęcić USA do wspierania swoich działań, mając na uwadze swoje bezpieczeństwo.

Trzeba jasno podkreślić, że na naszym obszarze geograficznym za energię nie płaci się tylko kwotą wyrażoną na rachunku. Koszt ropy i gazu, pochodzących z Rosji ma też wymierny koszt polityczny, czyli wzmocnienie wpływu Kremla w regionie i wspomaganie finansową kroplówką rosyjskiego sektora zbrojeniowego. To niebezpieczne dla Europy Środkowej. Rosja stwarza wciąż zagrożenie, jest traktowana jako kraj niebezpieczny, który może użyć swojej siły siły militarnej. Wszyscy mamy w pamięci, to co się dzieje na Ukrainie od sześciu lat.

Jest zatem pewna synergia interesów między celami Stanów Zjednoczonych i krajów Europy Środkowej w przedmiocie energetyki.  

***

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl