Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Martin Ruszkiewicz 19.01.2021

Fanklub prezydenta Bidena. Felieton Miłosza Manasterskiego

Choć Borys Budka i inni młodsi politycy PO czasów PRL nie mogą dobrze pamiętać, żyje w nich wiernopoddańcza postawa i marzenie, że skoro naród sam nie chce rządów opozycji (tak jak kiedyś nie chciał komunistów) to przecież władzę tę może zainstalować ktoś z zewnątrz: Bruksela, Berlin albo… Waszyngton - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

Tyle samo naszych rodaków smuci się z rezultatu amerykańskich wyborów, jak i się z niego cieszy. choć dla wielu to zwycięstwo kandydata Demokratów jest bardzo dyskusyjne, to jednak przejęcie władzy w USA dzieje się właśnie na naszych oczach. Towarzyszą temu ogromne emocje, tak nad Potomakiem, jak i nad Wisłą.

Polityczne zacietrzewienie w Stanach Zjednoczonych nie tylko spowodowało dramatyczne wydarzenia 6 stycznia, ale również wywołuje chęć zemsty Demokratów, którzy pokonanego przeciwnika chcą jeszcze upokorzyć procedurą impeachmentu. Demokraci coraz śmielej mówiąc o "szaleństwie" 45. prezydenta USA przygotowują sobie grunt do mocnej zmiany kursu. Jeśli Amerykanie uwierzą, że przez ostatnie lata ich administracją kierował człowiek nie zdolny myśleć racjonalnie, to szybko zaakceptują cofnięcie pewnych zmian, albo przeprowadzenie reform w kierunku zupełnie odwrotnym od Republikańskiego.

Zawsze będziemy spoglądać z nadzieją i niepokojem w stronę Waszyngtonu, licząc na to, że tak jak twierdzi m. in. prezydencki minister prof. Krzysztof Szczerski, w przypadku relacji z Polską nic nie powinno się zmienić. Nie jest to jednak tak do końca możliwe.  Trudno uwierzyć, by prezydent Biden darzył taką autentyczną sympatią Polskę i Polaków, jaką dał nam wielokrotnie odczuć poprzedni gospodarz Białego Domu. Stąd, choć rzeczywiście wspólne interesy łączące nasze kraje są mocnym fundamentem, wielu z nas czuje, że tak ciepłej relacji w tej kadencji już mieć nie będziemy.

Za to wiele pozytywnych emocji budzi nowy amerykański przywódca wśród sympatyków i polityków opozycji… I nawet jeśli Joe Biden nie będzie darzył szczególnymi uczuciami Polski, to już dziś wiadomo, że nad Wisłą ma swój aktywny fanklub. I to nie byle gdzie, bo na ulicy Wiejskiej w Warszawie, w siedzibie Platformy Obywatelskiej.

Czego oczekują od prezydenta Bidena jego miłośnicy z PO? Żeby rozwijał polsko-amerykańskie relacje jeszcze intensywniej niż Donald Trump? Nie, wręcz odwrotnie! Opozycja liczy na ochłodzenie stosunków polsko-amerykańskich i osłabienie naszego sojuszu. Nie pierwszy to raz w ostatnich latach politycy opozycji życzą Polsce źle, sądząc, że kryzysy będą dla nich dźwignią do wyborczego zwycięstwa. Taki mechanizm jednak nie istnieje. Nawet w tak bardzo trudnym, kryzysowym i koronawirusowym 2020 r. kandydat Zjednoczonej Prawicy - Andrzej Duda zapewnił sobie drugą kadencję jako głowa państwa. Także Prawo i Sprawiedliwość po niewielkiej stracie jesienią odbudowuje się w sondażach. Największą ofiarą pandemii i własnej nieodpowiedzialności jest Platforma Obywatelska, która w najnowszych badaniach poparcia zbliża się do jednocyfrowego wyniku. Mimo to politycy opozycji nadal wierzą, że ewentualne problemy, na przykład w relacjach atlantyckich są dla nich błogosławieństwem.

Pełen nadziei Borys Budka pisze pełne żaru listy do prezydenta-elekta, jakby z perspektywy Waszyngtonu kluczowym miało być nawiązanie relacji nie z przywódcami państwa, ale liderami słabnących partii opozycyjnych w Europie. To jednak nic, w porównaniu z tym, co zrobił wielkopolski oddział fanklubu.

Wielu listy pisze do swoich idoli, ale nie każdego stać na taki wyraz uczuć, na jaki zdobył się (z publicznych zapewne pieniędzy) marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak. Ten polityk PO na urzędzie marszałkowskim w Poznaniu zawiesił gigantyczne wizerunki prezydenta Joe Bidena i wiceprezydent Kamali Harris. Ostatni raz tak wielkie portrety na urzędach w Poznaniu mieszkańcy widzieli podczas pochodów pierwszomajowych w czasach PRL. Tyle, że wtedy patrzyły na nich zdecydowanie mniej sympatyczne twarze Stalina, Lenina i Dzierżyńskiego. Na urzędzie marszałkowskim zabrakło tylko wyjętego z archiwum transparentu "Proletariusze" przerobionego na "Demokraci wszystkich krajów łączcie się". Może był nadmiernie zakurzony albo podziurawiony przez myszy. Zamiast niego wywieszono napis "Powodzenia, Panie Prezydencie BIDEN!", tak jakby prezydent USA miał lada dzień pojawić się w stolicy Wielkopolski i wystąpić na stadionie Lecha w jakiś międzynarodowych rozgrywkach. Ten hołd rodem z najgorszych dekad XX wieku jest kolejną desperacką akcją mającą na celu przyciągnięcia przez opozycję, choć na moment, uwagi Waszyngtonu. Pomyśleć, że przez wiele lat to PO krytykowała rząd Prawa i Sprawiedliwości i prezydenta Andrzeja Dudę za nazbyt proamerykański kurs!

Opozycja w Polsce nie potrafi sama zwyciężyć wyborach, szuka więc cudotwórcy, który za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poda im władzę na tacy. Grzegorz Schetyna jeździł przed wyborami do Angeli Merkel zapewne nie tylko po kurtuazyjne życzenia dobrego wyniku. Do urzędującego w Brukseli Donalda Tuska odbywały się regularne pielgrzymki, jednak nikt namaszczony przez byłego Przewodniczącego Rady Europy nie dał rady pokonać Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj opozycja najwyraźniej liczy, że to Joe Biden zostanie jej liderem i powie Borysowi Budce jak ma wygrywać. To nie tylko niesłychanie infantylne, biorąc pod uwagę prawdziwe wyzwania w polityce międzynarodowej, ale przede wszystkim groźne. Opozycja bowiem tkwi w mentalnej uległości i lizusostwie wobec silnych: kanclerza Niemiec, Komisji Europejskiej czy nowego prezydenta USA. Taka postawa jest korzystna wyłącznie dla samych polityków - naród i państwo reprezentowane przez nich mogą na tym tylko bardzo dużo stracić.

Miłosz Manasterski