Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Michał Chodurski 01.11.2010

Załoga "Fryderyka Chopina" na lądzie

Żaglowiec "Fryderyk Chopin" wpłynął do brytyjskiego portu Falmouth. Uczestnicy rejsu są na lądzie.
Fryderyk Chopin w porcie"Fryderyk Chopin" w porciefot. TVP INFO
Posłuchaj
  • Żaglowiec "Fryderyk Chopin" dopłynął do portu w Falmouth. Teraz - jak mówi TVP INFO kapitan Ziemowit Barański - statek czeka poważny remont.
  • Maciej Ostrowski o sytuacji na łodzi
  • Młodzi uczestnicy rejsu na "Fryderyku Chopinie" mówią o wypadku. cz.1
  • Młodzi uczestnicy rejsu na "Fryderyku Chopinie" mówią o wypadku. cz.2
Czytaj także

Na zorganizowanej na brzegu konferencji prasowej drugi oficer statku Maciej Ostrowski mówił, że statek został uszkodzony w czasie sztormowych warunków.

- Płynęliśmy pod zredukowanym ożaglowaniem. Trudności doświadczyliśmy, gdy bukszpryt przy sztormowej pogodzie odchylił się o około 30 stopni w prawo. Spowodowało to spadek napięcia na sztagach. Fokmaszt złamał się w dwóch miejscach. Przez pewien czas wisiał jeszcze na olinowaniu, niebezpiecznie się kiwając. W końcu runął - opisał dziennikarzom przejścia "Fryderyka Chopina" drugi oficer Maciej Ostrowski.

- Upadek nie był gwałtowny. Nie przypominał w niczym spadku obciętej gałęzi. Był stopniowy, choć nieuchronny. Kolejne liny pękały, jedna po drugiej. Nie dopuściliśmy do tego, by upadek masztów zdestabilizował statek. Kadłub na szczęście nie został uszkodzony, ale oba maszty muszą zostać odbudowane - zaznaczył.

Nie chcą wracać

36 gimnazjalistów "Szkoły pod Żaglami" z uszkodzonego żaglowca "Fryderyk Chopin" chce pozostać w Kornwalii do czasu naprawy masztów, kontynuować naukę i wznowić rejs na Karaiby. Młodzi ludzie mówili o tym w rozmowie z dziennikarzami.

Najbliższych kilka dni młodzież spędzi w hostelu, po czym wróci na statek gdzie ma pomieszczenia do mieszkania i nauki. Plan zakłada, że iż nauka odbywałaby się równolegle z pracami naprawczymi.

- Rejs bardzo nas ze sobą związał. Podróż statkiem była wielkim przeżyciem. Jeśli uda się tutaj odbudować maszty i kontynuować rejs zgodnie z oryginalnym planem, to dopiero będzie prawdziwa przygoda - powiedziała uczestniczka "Szkoły pod Żaglami" Natalia Gauda.

- Wszyscy ufaliśmy kapitanowi, który na co dzień informował nas o sytuacji. Nie wolno nam było wchodzić na pokład, bo było niebezpiecznie, ale wiedzieliśmy, dokąd płyniemy, kto nas holuje i jakie są warunki na morzu. Dzięki temu mieliśmy obraz sytuacji i byliśmy spokojni - dodaje Miłosz Zieliński.

- W nieprzewidzianych sytuacjach kształtują się charaktery, choć przebywając pod pokładem nie doświadczyliśmy prawdziwej katastrofy. Najcięższą pracę mieli bosmani i oficerowie na górze. Większość z nas starała się zachowywać tak, jakby się nic nie stało. Mieliśmy nieprzewidzianą przerwę w nauczaniu, ale teraz chcemy iść dalej z programem nauczania i nadal będziemy mieć lekcje - zaznacza Małgorzata Michalkiewicz.

Po uprzątnięciu pokładu gimnazjaliści wrócą na żaglowiec, gdzie będą kontynuować naukę.

Podróż za pomocną dłoń

"Szkoła pod Żaglami" 3 października wyruszyła z Sopotu w rejs, który miał potrwać do stycznia 2011 r. Ostatnim portem w Wielkiej Brytanii był Plymouth, skąd statek wziął kurs na Zatokę Biskajską. Sztorm zaskoczył żaglowiec w odległości około 60 km od wysp Scilly. Do Falmouth odholował go kuter rybacki Nova Spiro w eskorcie holowników.

Dla młodzieży wyprawa jest nagrodą za całoroczny wolontariat m.in. w Caritas Polska. Caritas obok ZHP jest partnerem "Szkoły pod Żaglami". Kadra pedagogiczna została wyłoniona z konkursu. Każdy z nauczycieli ma po kilka specjalności.

Decyzja, czy zostaną natychmiast odesłani do kraju będzie należała do kapitana "Fryderyka Chopina".

mch,rk