Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 25.11.2010

Osobny urząd do walki z dyskryminacją

Posłowie rozpatrywali projekt ustawy o Rzeczniku do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji. Przepisy zaproponował klub SLD.
Członkowie SLD Katarzyna Piekarska (P) i Witold Gintowt-Dziewałtowski (L) podczas konferencji w Sejmie, prezentują m.in. projekt o nowym rzecznikuCzłonkowie SLD Katarzyna Piekarska (P) i Witold Gintowt-Dziewałtowski (L) podczas konferencji w Sejmie, prezentują m.in. projekt o nowym rzecznikufot. PAP/Paweł Kula

Rzecznik miałby zajmować się dyskryminacją ze względu na płeć, pochodzenie, religię, wiek, czy orientację seksualną. Będzie mógł także wspierać ofiary dyskryminacji w sądzie.

Elżbieta Stecker-Dębińska z SLD przypomniała w Programie Trzecim Polskiego Radia, że nad projektem ustawy pracowała Izabela Jaruga-Nowacka, która zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem.

Rzecznik do spraw przeciwdziałania dyskryminacji byłby powoływany przez Sejm za zgodą Senatu. Kandydat na to stanowisko powinien mieć rekomendację co najmniej trzech organizacji pozarządowych zajmujących się zwalczaniem dyskryminacji.

Rozpatrywaną ustawę Sejm skierował do komisji w celu naniesienia poprawek.W czwartek w Sejmie odbyło się jego pierwsze czytanie. PO, PiS i PSL wniosły o odrzucenie tej propozycji.

Unia wymaga takiego urzędu

Projekt ustawy o Rzeczniku ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji, którego sprawozdawcą miała być posłanka SLD Izabela Jaruga-Nowacka (zginęła w katastrofie smoleńskiej-PAP), wpłynął do marszałka Sejmu we wrześniu 2009 r. Ustanowienie takiej instytucji było jednym z postulatów I Kongresu Kobiet.

Jak podkreślają autorzy projektu, ustawa ma służyć realizacji prawa UE, które kładzie nacisk na istnienie i sprawne działanie takiego niezależnego urzędu.

Przeciw dyskryminacji

Projekt zakazuje stosowania bezpośredniej, jak i pośredniej dyskryminacji oraz definiuje te pojęcia. Według ustawy zasady równego traktowania nie naruszałyby natomiast działania podejmowane przez określony czas, zmierzające do wyrównania szans oraz rekompensowania niekorzystnego położenia związanego z którymś z rodzajów dyskryminacji.

Projekt ustawy przewiduje też zasadę "odwróconego dowodu". Stanowi ona, że pokrzywdzony powinien uprawdopodobnić fakt naruszenia zasady równego traktowania, a oskarżony - udowodnić swoją niewinność (np. w przypadku molestowania seksualnego).

Posłanka-sprawozdawca Elżbieta Streker-Dembińska (SLD) zapowiedziała w czwartek, że jej klub nie odstąpi od projektu, mimo że część jego zapisów jest już nieaktualna. Pod koniec października Sejm przyjął bowiem, zgłoszoną przez rząd, tzw. ustawę antydyskryminacyjną, która implementuje te same dyrektywy unijne. W czwartek poprawki do niej wprowadził Senat.

- Nie odstąpimy od projektu Izabeli Jarugi-Nowackiej, bo te ustawy zasadniczo się od siebie różnią. W projekcie rządowym nie dokonano rzeczy najważniejszej: nie powołano niezależnej instytucji do przeciwdziałania dyskryminacji - wyjaśniła.

Jej zdaniem niewystarczające są zapisy tzw. ustawy antydyskryminacyjnej, które przewidują, że tą problematyką będzie zajmować się RPO i pełnomocnik rządu ds. równego traktowania. - Tylko niezależny Rzecznik ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji, odpowiadający przed Sejmem, jest w stanie wypełniać swoją rolę do końca - powiedziała Streker-Dembińska.

Nie ma pieniędzy?

Przedstawiciele PO, PiS i PSL zgodnie zarzucali wnioskodawcom, że za nisko oszacowali koszt wprowadzenia ustawy. Według SLD należałoby przeznaczyć na ten cel ok. 5 mln zł. Zdaniem posłów pozostałych klubów powołanie rzecznika i towarzyszącego mu biura, byłoby znacznie droższe.

Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) podkreślała, że tematyką dyskryminacji już zajmuje się instytucja niezależna, w dodatku umocowana w konstytucji - RPO. Dlatego klub PO nie widzi obecnie powodów powołania nowej instytucji.

agkm