Logo Polskiego Radia
IAR
Radosław Różycki 01.12.2010

W komisji o billingach dziennikarzy

Sejmowa komisja badająca naciski przesłuchuje dziennikarza Bertolda Kittela.
Bertold KittelBertold Kittelfot. PAP/Leszek Szymański

W swobodnej wypowiedzi Bertold Kittel podkreślił, że nieskrępowany dostęp służb do billingów dziennikarzy jest łamaniem tajemnicy dziennikarskiej. Jego zdaniem, atakowanie dziennikarzy jest łatwym sposobem na odwrócenie uwagi od zarzutów, które stawiają oni na przykład politykom.

Prokuratura, policja i służby specjalne mają praktycznie nieograniczony dostęp do billingów dziennikarzy; taka sytuacja ma miejsce także obecnie - zeznał przed sejmową komisją Bertold Kittel.


- Kilka tygodni temu dowiedziałem się, że policja, służby specjalne i prokuratura mają praktycznie nieograniczony dostęp do billingów dziennikarzy. (...) Ta sytuacja nie dotyczy okresu, którym zajmuje się komisja, ale o wiele dłuższego, trwającego do dzisiaj - powiedział przed komisją świadek.

"Dzieje się coś dziwnego u dziennikarzy"


Kittel zeznał, że na przełomie 2006 i 2007 r. dowidział się o podsłuchach, jakie mogły być stosowane wobec niego i innych dziennikarzy. - Dowiedziałem się m.in. o podsłuchiwaniu rozmów dziennikarza "Polityki" redaktora Piotra Pytlakowskiego, o podsłuchiwaniu mojego telefonu, jak również Wojciecha Czuchnowskiego z redakcji "Gazety Wyborczej". Informacje te były wiarygodne - zeznał.


- Doszedłem do kilku przypadków świadczących o tym, że dzieje się coś dziwnego u dziennikarzy. (...)Informacje nie wskazywały kto i z jakich motywów może dokonywać inwigilacji dziennikarzy - powiedział Kittel. Zaznaczył, że wie o próbie pobierania jego billingów przez prokuraturę.

Komisja bada, czy w czasie rządów PiS prowadzona była nielegalna kontrola operacyjna. Wniosek o przesłuchanie kilku dziennikarzy zgłosił poseł PO Robert Węgrzyn.

Komisja śledcza zainteresowała się podsłuchami dziennikarzy po publikacji "Gazety Wyborczej", która ujawniła, że w latach 2005-2007 służby i policja zbierały dane o połączeniach telefonicznych dziesięciu osób. Dane na ten temat znalazły się w materiałach umorzonego śledztwa, które prowadziła zielonogórska prokuratura.

rr