Na antenie Radia Plus Ryszard Terlecki był m.in. pytany o sytuację na polsko-białoruskiej granicy.
- Nie znamy rzeczywistych zamiarów drugiej strony. Nie wiemy, czy ta eskalacja, która była widoczna w ostatnich dwóch, trzech dniach będzie postępować, czy w ślad za rzucaniem tak zwanych granatów hukowych czy z gazem łzawiącym, którymi posługiwali się migranci, nie będzie jakichś kolejnych kroków - mówił wicemarszałek Sejmu.
Współpraca ws. kryzysu na granicy. Marszałek Sejmu rozmawiała z szefami parlamentów państw bałtyckich
Terlecki zauważył także, że tego rodzaju sytuacje - powodujące ogromny stres i napięcie u osób w nich uczestniczących - mogą doprowadzić do "incydentu, nieprzewidywalnego zachowania". W jego ocenie "niestety trudno jest przewidzieć, co będzie dalej". - Wciąż jesteśmy w bardzo groźnej sytuacji - stwierdził.
Akceptacja Łukaszenki?
Zapytany o rozmowy telefoniczne, jakie odbyła kanclerz Niemiec Angela Merkel z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką i prezydent Francji Emmanuel Macron z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w poniedziałek, Terlecki powiedział, że "Łukaszenka osiągnął jeden z zapewne swoich najważniejszych celów – stał się uczestnikiem rozmów i tym samym został zaakceptowany jako szef państwa białoruskiego".
Czytaj także:
W jego ocenie, "to, co robiła pani Merkel jest bardzo przykre". - W ten sposób została naruszona solidarność europejska – wskazał. Jak jednak zastrzegł, "nie należy się specjalnie dziwić, że największe państwa Unii Europejskiej realizują swoje indywidualne państwowe cele".
Wyjaśnił, że Niemcy "pilnują swoich interesów gospodarczych".
es