Logo Polskiego Radia
PAP
Katarzyna Karaś 26.12.2010

Nie ma alternatywy dla soli

Dla stosowanej na drogach soli kamiennej raczej nie ma alternatywy. Inne środki chemiczne są kilkanaście razy droższe, a posypywanie dróg piaskiem - mało skuteczne.
Nie ma alternatywy dla solifot. Tench1970/Wikimedia Commons/CC

Sól stosowana do odśnieżania kumuluje się w glebie wzdłuż dróg i niszczy rosnące tam drzewa i krzewy. Od wielu lat jej stosowanie krytykują ekolodzy i fachowcy zajmujący się zielenią miejską. Narzekają na nią także mieszkańcy miast, bo niszczy obuwie, a także kierowcy - przyspiesza korozję karoserii aut.

Żwir zamiast soli?

W ostatnim czasie w mediach pojawiły się wypowiedzi prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która rozważała, czy ze względu na wysokie koszty odśnieżania ulic bardziej wskazane byłoby posypywanie śniegu żwirem. Za wzór podała kraje skandynawskie.

Ekspert z Zakładu Systemów Zarządzania i Telematyki IBDiM Tadeusz Godlewski powiedział, że jego zdaniem nie ma alternatywy dla soli, czyli chlorku sodu.

Rozporządzenie ministra środowiska dopuszcza do stosowania na polskich drogach tylko dwa inne środki chemiczne - chlorek magnezu i chlorek wapnia. Te sole są skuteczniejsze w niższych temperaturach.

- Chlorek sodu najlepiej działa w temperaturze do ok. -7 st. C, później jego skuteczność spada, a przy -13 st. C praktycznie przestaje topić lód. Chlorek wapnia działa do ok. -20 st. C, ale jest też kilka razy droższy. Z tego powodu zazwyczaj stosowany jest jako domieszka do chlorku sodu - powiedział.

Jak dodał, istnieje wiele innych środków, które mogą być stosowane do roztapiania śniegu i lodu na drogach, np. pochodne kwasów octowego i mrówkowego. Są jednak kilkanaście razy droższe od chlorku sodu, przez co w całej Europie używa się ich sporadycznie.

- Na świecie są one stosowane głównie na lotniskach. Ich zaletą jest to, że nie niszczą betonu i nie powodują korozji w takim stopniu jak sól - powiedział.

W Polsce gorzej niż na północy Europy

Godlewski zwrócił uwagę, że paradoksalnie łatwiej jest utrzymać czarną nawierzchnię jezdni w krajach skandynawskich, gdzie zimy są ostrzejsze, od tych w Polsce.

- Tam, gdy temperatura spadnie poniżej 0 st. C, utrzymuje się na w miarę stabilnym poziomie, zaś u nas często wiele razy wzrasta powyżej tej granicy. Skutek jest taki, że sól spływa z jezdni i trzeba ją ponownie rozsypać, by zapobiec powstaniu lodu, gdy temperatura znów osiągnie wartości ujemne - powiedział.

Godlewski zaznaczył, że dzięki rozsypywaniu na drogach zwilżonej, a nie jak kiedyś, suchej soli, używa się jej mniej niż jeszcze kilka lat temu.

- Dziś drogi posypuje się solą skropioną roztworem chlorku sodu lub chlorku wapnia. Dzięki temu nie jest ona wywiewana, lepiej przylega do nawierzchni i szybciej wchodzi w reakcje. Stosując tę metodę przeciętnie zużywa się do 20 proc. mniej soli niż kiedyś. Powszechnie stosuje się to w całej Europie - powiedział.

Jak dodał, zmniejszenie zużycia soli na drogach jest możliwe także dzięki zastosowaniu systemu stacji meteorologicznych ostrzegających o zbliżających się opadach śniegu. W Warszawie funkcjonuje ich kilkanaście.

- Nim spadnie śnieg, można zapobiegawczo rozsypać małe dawki soli, dzięki czemu łatwiej jest on zgarniany przez pługi - powiedział.

Piasek się nie sprawdził

Pytany o możliwość posypywania dróg piaskiem zamiast ich odśnieżania, Godlewski ocenił, że raczej nie przyczyni się to do polepszenia warunków jazdy.

- Dość dawno prowadzono takie badania w Szwecji. Efekt był jednak znikomy, a posypywanie trzeba było wielokrotnie powtarzać - powiedział.

Zaznaczył jednak, że w Skandynawii nie na wszystkich drogach utrzymuje się zimą czarną nawierzchnię - część z nich pozostaje biała do wiosny.

- Nie wiem, czy byłoby to możliwe w Polsce przy naszym natężeniu ruchu - powiedział.

- W naszych warunkach klimatycznych raczej nie ma alternatywy dla soli. Zwłaszcza, gdy chce się zachować komfort jazdy podobny do tego, który jest osiągalny dzięki utrzymywaniu czarnej nawierzchni drogi - ocenił Godlewski.

kk