Logo Polskiego Radia
PAP
Katarzyna Pyssa 09.12.2021

Afera ws. przyjęcia na Downing Street. Większość Brytyjczyków nie wierzy w zapewnienia premiera

Jak wynika z sondażu, zaledwie 9 proc. Brytyjczyków wierzy w zapewnienia, że na Downing Street nie zorganizowano przyjęcia świątecznego w czasie zeszłorocznego lockdownu. Tylko 12 proc. obywateli uważa, że premier Boris Johnson mówi w tej sprawie prawdę.

Sprawa domniemanych przyjęć na Downing Street w listopadzie i grudniu 2020 r., którą w zeszłym tygodniu ujawnił dziennik "Daily Mirror", staje się coraz większym obciążeniem dla Borisa Johnsona. Zwłaszcza po tym, jak we wtorek wieczorem stacja ITV opublikowała nagranie wideo, pokazujące kilkoro urzędników z Downing Street, w tym ówczesną rzeczniczkę Johnsona Allegrę Stratton, żartujących sobie na temat przyjęcia, które według powtarzanych od tygodnia zapewnień, nie miało miejsca.

Według sondażu przeprowadzonego przez ośrodek Opinium dla stacji Sky News, tylko 9 proc. pytanych wierzy, że takiego przyjęcia nie było, a 64 proc. uważa, że jednak się ono odbyło, przy czym w tę drugą wersję wierzy nawet 55 proc. wyborców Partii Konserwatywnej. Jedynie 12 proc. uważa, że na domniemanym przyjęciu były przestrzegane restrykcje covidowe, a 65 proc. sądzi, że nie były. Dalej - tylko 12 proc. ankietowanych uważa, że Johnson mówi prawdę na temat przyjęcia, podczas gdy przeciwnego zdania było 63 proc. Również zdaniem 46 proc. wyborców konserwatystów Johnson nie mówi prawdy.

Boris Johnson do dymisji?

Jeśli chodzi o wszystkich ankietowanych, to 53 proc. jest zdania, że Johnson w związku z tym powinien ustąpić z funkcji lidera Partii Konserwatywnej - co jednocześnie łączyłoby się z rezygnacją z funkcji premiera - a 28 proc. sądzi, że powinien pozostać. Wśród wyborców konserwatystów za jego rezygnacją opowiada się 35 proc. pytanych, za pozostaniem - 49 proc.

W środę Johnson przeprosił za nagranie, którym, jak zapewnił, jest tak samo oburzony i obiecał, że zostanie przeprowadzone w ten sprawie postępowanie wyjaśniające, a winni zostaną ukarani. Zasugerował, że przyjęcia odbyło się bez jego wiedzy, choć według doniesień "Daily Mirror", Johnson, sam nie uczestnicząc w przyjęciu z 18 grudnia, dał przyzwolenie na to, by ono się odbyło.

Na razie w związku z tą sprawą rezygnację złożyła Stratton, która mimo że nie była już główną rzeczniczką Johnsona, nadal  pracowała na Downing Street. Ale coraz więcej jest głosów również wśród polityków Partii Konserwatywnej mówiących, że jeśli okaże się, iż Johnson nie mówił prawdę, powinien zrezygnować. W środę opinię taką wyraził m.in. Douglas Ross, przywódca szkockiej gałęzi konserwatystów.

- Jeśli premier wiedział o tym przyjęciu w grudniu zeszłego roku, wiedział o niej w zeszłym tygodniu i nadal temu zaprzeczał, to jest to najpoważniejszy zarzut. Nie ma absolutnie żadnego sposobu, aby wprowadzić w błąd parlament i myśleć, że można się z tego wywinąć. Nikt nie powinien pozostać na swoim stanowisku, jeśli wprowadził parlament w błąd w taki sposób - oświadczył Ross.

kp