Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 28.01.2011

20 zabitych, ponad tysiąc rannych w zamieszkach w Egipcie

Wielotysięczne demonstracje w Kairze, Aleksandrii, Suezie: protestujący chcą obalić prezydenta. Armia odparła szturm od radia i telewizji - ta nadaje nadal. Linie egipskie zawiesiły loty. Obowiązuje godzina policyjna, ale protestujący jej nie przestrzegają.
Zamieszki w KairzeZamieszki w Kairzefot. PAP/EPA/MOHAMED OMA

W telewizji państwowej pojawił się wieczorem prezydent Hosni Mubarak: wygłosił oświadczenie. Zdymisjonował rząd. Sam jednak nie zamierza rezygnować. Wezwał do spokoju.

Według egipskich źródeł medycznych w piątek zginęło co najmniej 20 osób: w samym tylko mieście Suez jest co najmniej 13 ofiar śmiertelnych, w Kairze - 5 zabitych. Tym samym liczba ofiar śmiertelnych od początku wystąpień wzrosła do 27.

W Suezie rannych zostało 75 osób, podczas gdy w Kairze bilans rannych wzrósł do 1030 osób. Na ulicach największych miast są czołgi.

Prezydent Hosni Mubarak wysłał w piątek wojsko na ulice kilku egipskich miast, próbując stłumić starcia i wielotysięczne demonstracje, których uczestnicy domagają się położenia kresu jego rządom. Starcia nie ustają.

Mubarak wprowadził godzinę policyjną od 18 do 7 rano czasu miejscowego we wszystkich miastach.

Siedziba rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej w Kairze stanęła w płomieniach. Świadkowie informują o starciach i strzałach w pobliżu parlamentu. Na ulice Suezu wyjechały czołgi, na które wspinały się dziesiątki demonstrantów. Według niepotwierdzonych doniesień żołnierze użyli broni. W Aleksandrii protestujący podpalili budynek gubernatorstwa.

El Baradei w areszcie domowym

Przedstawiciele egipskich sił bezpieczeństwa poinformowali o osadzeniu w areszcie domowym laureata pokojowego Nobla, byłego szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohameda El Baradei, który wzywał do ustąpienia prezydenta Mubaraka. Funkcjonariusze policji, znajdujący się przed domem El Baradeia na przedmieściach Kairu, powiadomili go, że nie może opuszczać domu.

Co z armią?

Reuters pisze, że nie wiadomo jeszcze, jak wojsko zareaguje na protesty i jaką rolę odegra. Świadkowie mówią, że na placu Tahrir w Kairze kilka tysięcy ludzi zebrało się wieczorem przy jednym z pojazdów wojskowych. Demonstranci ściskali dłonie żołnierzom i skandowali "Armia i naród są zjednoczone. Rewolucja nadeszła".

Linie egipskie zawiesiły loty

W związku z wprowadzeniem godziny policyjnej egipskie linie lotnicze Egypt Air zawiesiły w piątek wieczorem na 12 godzin wyloty z Kairu. Zapewniono, że na kairskim lotnisku będą mogły lądować samoloty z zagranicy.

Administracja USA wezwała rząd Egiptu do powściągliwości w odpowiedzi na protesty społeczne i zaapelowała o liberalizację autokratycznego systemu politycznego w tym kraju, pełniącego kluczową rolę dla utrzymania stabilizacji na Bliskim Wschodzie.

- Jesteśmy głęboko zaniepokojeni użyciem przemocy przez egipską policję i siły bezpieczeństwa przeciwko demonstrantom. Wzywamy rząd egipski, aby zrobił co w jego mocy dla powstrzymania sił bezpieczeństwa - powiedziała w piątek sekretarz stanu Hillary Clinton.

Zdaniem obserwatorów Waszyngton próbuje wypośrodkować między chęcią poparcia demonstrantów a pragnieniem, aby w Egipcie pozostały u władzy siły gwarantujące stabilizację i ciągłość jego sojuszu z USA. Rządzący od 30 lat reżim prezydenta Mubaraka taki sojusz gwarantował.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel wezwała rząd Egiptu, by zezwolił na pokojowe demonstracje. Merkel powiedziała dziennikarzom w Davos, że stabilność Egiptu jest "wyjątkowo ważna, ale nie za cenę wolności słowa".

agkm, kk PAP/Reuters