Logo Polskiego Radia
IAR
Radosław Różycki 01.02.2011

"Mubarak musi odejść!". Demonstranci wejdą do Pałacu?

Na centralnym placu Kairu i w jego okolicach zebrało się - według różnych źródeł - od kilkuset tysięcy do nawet dwóch milionów demonstrantów. Zamierzają przejść przed Pałac Prezydencki, gdzie będą się domagać ustąpienia Hosni Mubaraka.
Mubarak musi odejść. Demonstranci wejdą do Pałacu?fot. PAP/EPA/KHALED ELFIQI

Dzisiejszy marsz ma być największą demonstracją od czasu wybuchu zamieszek w Egipcie tydzień temu.

"Musimy otworzyc nowy rozdział"

Mubarak musi odejść i wyjechać z kraju - oświadczył Mohamed ElBaradei. Nieformalny przywódca antyprezydenckich protestów w Egipcie powiedział telewizji al-Arabija, że tylko ustąpienie Hosniego Mubaraka z funkcji prezydenta i jego wyjazd umożliwią przeprowadzenie kontruktywnych rozmów w sprawie przyszłości kraju. Według ElBaradei'a, Mubarak powinien opuścić Egipt nie później niż w piątek.

W rozmowie z telewizją al-Hurra ElBaradei podkreślił zaś, że jest za tym, by wobec Mubaraka nie stosować żadnych reprezji. - Niech bezpiecznie wyjedzie z kraju. Musimy otworzyć nowy rozdział. Stare zostaną zapomniane - powiedział były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.

Przywódcy opozycji wydali wspólne oświadczenie, w którym napisali, że Hosni Mubarak utracił poparcie narodu i nie może być dłużej prezydentem. Także jedno z liczących się ugrupowań religijnych, Bractwo Muzułmańskie, zapowiedziało, że nie przystąpi do żadnych rozmów, dopóki u władzy będzie obecny prezydent oraz rząd.

Na centralnym placu Kairu, Tahrir, i w jego okolicach zebrało się co najmniej kilkaset tysięcy ludzi - twierdzi brytyjska telewizja BBC. Według arabskiej telewizji al-Dżazira, liczba demonstrantów dochodzi do dwóch milionów. Zamierzają przejść przed Pałac Prezydencki. Będą się tam głośno domagali ustąpienia Mubaraka. Niewykluczone, że spróbują wedrzeć się do budynku. Pałac prezydencki jest chroniony przez uzbrojone jednostki wojskowe. Egipska armia zapowiada jednak, że nie użyje siły wobec demonstrantów.

"Demonstracje zakończą się po osiągnięciu porozumienia"

Zdaniem korespondenta al-Dżaziry - który jest na placu wśród demonstrantów i którego ze względów bezpieczeństwa stacja nie przedstawia z nazwiska - oświadczenie armii ma ogromnie znaczenie dla rozwoju sytuacji. - Dało to demonstrantom poczucie pewności, energii i determinacji. W ciągu ostatnich 72 godzin, od piątkowych manifestacji, kiedy to do centrum Kairu wjechały czołgi, w głowach wielu natychmiast zaczęło pojawiało się pytanie, co zrobi armia i jak zostanie wykorzystana. Nie było jednak przemocy wobec cywilów. Sądze, że to utwierdziło demonstrantów w słuszności ich żądań. Konkluzja jest taka: demonstracje mogą się skończyć dopiero wtedy, gdy zostanie osiągnięte jakieś polityczne porozumienie - powiedział korespondent al-Dżaziry. Według tej stacji, żołnierze aresztowali na centralnym placu w Kairze "sabotażystów i przestępców", którzy wmieszali się w tłum demonstrantów.

Duża manifestacja odbywa się też w drugim co do wielkości mieście Egitptu - Aleksandrii. Demontrują również mieszkańcy wielu innych egipskich miejscowości. Opozycja zapowiedziała na dzisiaj początek bezterminowego strajku generalnego. Tymczasem rano wojsko zablokowało drogi prowadzące do Kairu i innych dużych miast. Jak donosi korespondent agencji AFP, na autostradzie łączącej Aleksandrię z Kairem ustawiono wojskowy punkt kontrolny. Żołnierze nie przepuszczają do stolicy samochodów osobowych i ciężarówek przewożących towary. Zablokowane są też drogi do Mansury, Suezu i Fajum. Od wczoraj nie jeżdżą pociągi, w Kairze nie kursuje też podmiejska linia metra. Według niepotwierdzonych informacji organizacji pozarządowych, na które powołuje się ONZ, w tygodniowych starciach w Egipcie mogło zginąć nawet 300 osób. Ranne miały zostać przeszło 3 tysiące ludzi, a setki aresztowano.

IAR/rr