Logo Polskiego Radia
PAP
Artur Jaryczewski 10.02.2011

E. Klich: nie wiem, kto zadecydował o stosowaniu konwencji chicagowskiej

Edmund Klich powiedział na posiedzeniu senackiej komisji obrony narodowej poświęconej katastrofie smoleńskiej, że nie wie, kto podjął decyzję o zastosowaniu załącznika trzynastego konwencji chicagowskiej.
Edmund Klich podczas obrad senackiej komisji obronyEdmund Klich podczas obrad senackiej komisji obronyfot. PAP/Radek Pietruszka

- Jeśli chodzi o sam proces podejmowania decyzji - nie wiem, ja w tym nie uczestniczyłem. Nikt mnie nie pytał, czy to będzie najlepsze, czy najgorsze, tylko ja dostarczyłem dokumenty panu ministrowi Cezaremu Grabarczykowi, a później już dowiedziałem się od pani Tatiany Anodiny (szefowa MAK), że to zostało zaakceptowane - powiedział w czwartek na posiedzeniu komisji obrony narodowej Edmund Klich.

Według niego decyzja o zastosowaniu przepisów konwencji chicagowskiej została podjęta po "dyskusjach czy uzgodnieniach z rządem polskim", bo - jak podkreślił - inaczej sobie tego nie wyobraża.

Zaznaczył także, że w ciągu pierwszych dni polscy eksperci pracowali na terenie katastrofy Tu-154M bez żadnej podstawy prawnej.

- Wtedy nie było żadnych procedur ustalonych. (...) Oficjalnie dopiero 15 kwietnia otrzymałem faks czy telegram ze składem komisji i akredytacją od ministra Bogdana Klicha - powiedział szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Pytany przez senatorów o status lotu prezydenckiego samolotu odparł, że w tym zakresie trudno jest dojść do porozumienia.

- Tu jest tyle spraw, że nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy można uznać, że był jakiś jednolity status tego lotu. Natomiast jeśli chodzi o samo wykonanie lądowania, to trudno powiedzieć, żeby było według przepisów cywilnych, jeśli jedna strona tych przepisów w ogóle nie znała - zaznaczył Edmund Klich.

Podkreślił, że w zapisie rozmów z wieży kontrolnej pada pytanie skierowane do polskiej załogi, czy lądowali na lotnisku wojskowym. Według niego jest to forma uzgodnienia procedury wojskowej.

Dodał, że badanie wraku samolotu ma szczególny sens, gdy na pokładzie był wybuch.

- Tutaj żadnego wybuchu nie było. Wrak nie jest niezbędnym dowodem, aby zakończyć badanie przyczyn katastrofy - zaznaczył.

aj