Logo Polskiego Radia
IAR
Sylwia Mróz 19.02.2011

Zamieszki w stolicy Bahrajnu. Główny plac jest czerwony od krwi

Na plac Perłowy w stolicy Bahrajnu wróciły tysiące demonstrantów. Protestujący bali się jednak reakcji policji, która przed południem rozpędziła manifestantów gazem łzawiącym. Według telewizji Al Jazeera rannych mogło zostać 60 osób.
Zamieszki w stolicy Bahrajnu. Główny plac jest czerwony od krwi(fot. PAP/EPA/Mazen Mahdi)

Tym razem jednak to funkcjonariusze opuścili plac, a demostranci robili zdjęcia kilkudziesięciu odjeżdżającym wozom policyjnym.

Rano policja zajęła na placu Perłowym miejsce wojska, które z kolei zajęło ten rejon Manamy podczas pacyfikacji czwartkowej manifestacji. Zginęły wówczas 4 osoby, a 231 zostało rannych.

W południe rząd wydał oświadczenie, w którym poinformował, że następca tronu, książę Salman, nakazał natychmiastowe wycofanie wojsk z ulic, a porządku ma pilnować policja.

Opozycja nie chce rozmawiać

Szyicka opozycja w Bahrajnie odmówiła podjęcia rozmów z przedstawicielem króla, żądając najpierw dymisji rządu i wycofania wojska z ulic stołecznego Manamu. Jeden z przywódców szyitów stwierdził, że władza nie posługuje się językiem dialogu, a językiem siły. Wcześniej król Hamad przekazał zadanie podjęcia rozmów z "wszystkimi siłami" swojemu najstarszemu synowi, następcy tronu Salmanowi.

We wczorajszych walkach na ulicach Manamu zostało rannych co najmniej 120 osób. Wojsko otworzyło ogień do demonstrujących, którzy wracali z pogrzebów szyitów zabitych podczas wcześniejszych zamieszek. Zamieszki w Bahrajnie trwają już niemal tydzień.

Wojsko otworzyło ogień

Co najmniej 120 osób zostało rannych w kolejnym dniu zamieszek w Bahrajnie. Wojsko otworzyło ogień do demonstrujących, którzy wracali z pogrzebów szyitów zabitych podczas wcześniejszych zamieszek. Zamieszki w Bahrajnie trwają już niemal tydzień. Gdy po piątkowych pogrzebach, szyici chcieli dostać się na centralny plac stolicy kraju, wojsko otworzyło do nich ogień. Kilka dni temu armia siłą usunęła koczujących na Placu Perłowym.

- Jesteśmy wśród rannych w szpitalu. Właśnie przywieziono kilku mężczyzn, którzy opowiadają, że plac jest czerwony od krwi - opowiadał jeden ze świadków. Wcześniej władze zabroniły publicznych zgromadzeń, a na ulice Manamy wyjechały czołgi i pojazdy opancerzone.

Protestujący w Bahrajnie szyici domagają się zmian w konstytucji i ustępstw ze strony rządzącej mniejszości sunnickiej. Nie mają natomiast postulatów ekonomicznych, bo w żyjącym ze sprzedaży ropy Bahrajnie bieda jest rzadkością. - To jest kraj wielkości miasta, bogaty, nie cierpiący na takie ekonomiczne problemy jak we wszystkich innych krajach protestujących. Tam ludzie mają pracę - wyjaśnia Marek Kubicki z portalu arabia.pl.

Kraj jak miasto

Bahrajn jest jednym z najmniejszych państw Zatoki Perskiej. Swoje bazy mają tam żołnierze amerykańskiej Marynarki Wojennej. Amerykańska armia często korzystała z uprzejmości Bahrajnu w czasie wojen w Zatoce Perskiej.

Od czasu uzyskania niepodległości w 1971 roku Bahrajnem rządzi sunnicka rodzina królewska Al-Khalifa. Król Bahrajnu zapowiedział rozmowy ze wszystkimi frakcjami politycznymi, ale dopiero po uspokojeniu się sytuacji.

IAR, sm