Logo Polskiego Radia
PAP
Michał Chodurski 01.04.2011

Rosyjski strażak o katastrofie smoleńskiej: to było gorsze niż Czeczenia

"Swoje w życiu widziałem. Byłem w Czeczenii. Ale ta katastrofa, to zupełnie inna rzecz: tu zginęli cywile. W kilka dni schudłem 8 kilo"
Rosyjski strażak o katastrofie smoleńskiej: to było gorsze niż Czeczenia(fot. PAP/EPA/SERGEI CHIRIKOV)

Tak w wywiadzie dla PAP powiedział jeden z rosyjskich strażaków, który brał udział w akcji po katastrofie polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem.

Trzydziestoparoletni strażak nie chciał, by podawać choćby jego imię. "Przecież wszystko na ten temat zostało już powiedziane: samolot spadł, wszyscy zginęli. Straszna tragedia. Co więcej można dodać. Było tu już tylu dziennikarzy i za chwilę przyjadą kolejni. A my nie chcemy do tego wracać. Ani ja, ani koledzy ze straży. Po co, przecież i tak nikt nie zrozumie, co przeżyliśmy i przeżywamy" - mówił.

"Widziałem jak spadł"

"Akurat byłem bardzo blisko, na dworze. Samolot spadał na moich oczach. Po prostu spadł. Nie było żadnego wybuchu, tylko taki głuchy dźwięk. Jeszcze w powietrzu zapalił się: po tym, jak zahaczył o - widzi pani, o te drzewa" - pokazał w stronę lasku, gdzie rozbił się Tu-154. Jak dodał, mgła była gęsta, ale w okolicy Smoleńska zdarza się to dosyć często. "Przychodzi mgła, a za chwilę wychodzi słońce. Tak jakoś to Bóg urządził" - powiedział.

Na miejsce, gdzie upadł samolot, przybył jako jeden z pierwszych. Został tam dobę. " Gasiliśmy, pomagaliśmy zbierać fragmenty samolotu, szczątki... Na miejsce zjechała straż pożarna z całego miasta. Po dobie pojechałem do domu, zostałem trochę i wróciłem. I tak było sześć dni. W domu nie mogłem spać: zasypiałem i budziłem się" - powiedział, Najgorzej, jak wspomina, było gdy opuszczał miejsce katastrofy: "Tam było zadanie do wykonania, pracowało się automatycznie, dopiero potem przychodziła świadomość tego, w czym się uczestniczyło".

"Nie życzę tego nikomu"

"Osiem kilo schudłem przez tych pierwszych kilka dni. Z kolegami było podobnie. Tak to podziałało na psychikę. Nie życzę tego nikomu".

Gdy po kilku dniach skończyło się uprzątanie terenu katastrofy, a na miejscu, gdzie do niej doszło postawiono pamiątkowy granitowy kamień, strażacy nadal tam przychodzili. "Szliśmy z kolegami na +pominki+ Teraz rzadziej, ale dalej tam chodzimy: rozmawiamy o tym, co się zdarzyło, wspominamy" - powiedział rosyjski strażak.

źr. PAP/ mch