Prezydent Rosji przyznał jednocześnie, że chciałby pełnić urząd przez kolejną kadencję. Zapowiedział, że gdyby został wybrany, wprowadziłby "bardziej konkurencyjny system polityczny", co pobudziłoby rozwój ekonomiczny kraju. Dmitrij Miedwiediew skomentował też doniesienia o jego konflikcie z premierem Putinem. Zapewnił, że mimo pewnych różnic, mówienie o "rosnącym podziale byłoby nie na miejscu".
Pytany o sprawę Michaiła Chodorkowskiego Miedwiediew mówił, że jako prezydent nie może ingerować w wyroki sądu. Jego zdaniem, były szef Jukosu cieszy się wszystkimi prawami osoby oskarżonej i skazanej, gwarantowanymi przez rosyjskie prawo, także prawem ubiegania się o amnestię.
W ubiegłym miesiącu Miedwiediew wyraził publicznie przekonanie, że Chodorkowski nie stanowiłby żadnego zagrożenia, gdyby został wypuszczony na wolność. Pod koniec ubiegłego roku Chodorkowskiego przewieziono z łagru na Syberii do Moskwy, gdzie skazano go w innym procesie na 14 dalszych lat więzienia. Według opozycji, wyrok dla byłego szefa Jukosu ma podłoże polityczne i jest pokłosiem jego zaangażowania w działalność antyrządową.
W wywiadzie dla "Financial Times" Dmitrij Miedwiediew mówił też, że Rosja nie poprze ewentualnej rezolucji ONZ w sprawie Syrii. Jego zdaniem, taka uchwała pozwoli na użycie międzynarodowych wojsk w tym kraju, choć będzie w niej mowa o sprzeciwie wobec przemocy.
Prezydent Rosji mówił też, że "współczuje" przywódcy Syrii Baszarowi al-Assadowi, który - jego zdaniem - chciał reform politycznych, jednak zbyt długo z nimi zwlekał. Miedwiediew mówił też, że rozumie, iż państwo musi zastosować "środki obrony", kiedy opozycja stosuje przemoc. Odniósł się w ten sposób do pacyfikacji antyrządowych protestów przez syryjskie siły bezpieczeństwa.
IAR, aj