Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 26.07.2011

PiS donosi na Kancelarię Premiera: "utrudniała kontrolę"

PiS chce, by prokuratura zbadała, czy Kancelaria Premiera złamali prawo podczas kontroli NIK. Szef kancelarii Tomasz Arabski mówi, że zarzuty są nieuzasadnione.
Siedziba Najwyższej Izby KontroliSiedziba Najwyższej Izby Kontrolinik.gov

Kontrola dotycząca lotów VIP-ów obejmuje też zakończony tragicznie lot prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska w kwietniu 2010 roku.

Prawa i Sprawiedliwości Janusz Wojciechowski napisał list do Prokuratora Generalnego. O interwencję poprosił też premiera Donalda Tuska. Wojciechowski mówił na konferencji prasowej o "niebywałych trudnościach", na jakie napotykają kontrolerzy NiK-u w Kancelarii Premiera. - Kontrolowana instytucja zamiast zgodnie ze swoimi obowiązkami wyłożyć wszystkie dokumenty na stół, udostępnić kontrolerom wszystkie dokumenty, złożyć zeznania, jakie są niezbędne w badaniu tej sprawy, utrudnia kontrolę, nie dostarcza dokumentów - mówił dziennikarzom poseł PiS. - Jest mowa o nierzetelnych dokumentach, które były kontrolerom dostarczane, jest prowadzona gra na zwłokę.

Polityk podkreślił, że utrudnianie działań funkcjonariuszom Najwyższej Izby Kontroli jest przestępstwem, za które grozi kara do 2 lat więzienia. - Na tę sytuację trzeba reagować, bo to jest rzeczywiście sytuacja, jaka zakłóca porządek konstytucyjny w państwie. Niezależna instytucja kontrolna nie może doznawać żadnych trudności w przeprowadzaniu kontroli, do której ma konstytucyjne prawo - powiedział Wojciechowski.

O sporze między Kancelarią Premiera a Najwyższą Izbą Kontroli napisała wczorajsza "Rzeczpospolita". NIK twierdzi, że urzędnicy premiera utrudniali kontrolę. Z kolei cytowany przez gazetę szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski mówi, że to inspektorzy NIK złamali zasady kontroli. Minister Arabski poskarżył się na nich sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej.

Tomasz Arabski: kancelaria nie utrudniała kontroli

Szef Kancelarii Tomasz Arabski odpowiadając na zarzuty posłów PiS oświadczył, że "neprawdą jest, że pracownicy KPRM utrudniali kontrolę NIK".

- Po pierwsze, w okresie styczeń-luty trwały w KPRM dwie duże kontrole NIK: oprócz omawianej, także kontrola budżetowa. Rzetelna obsługa tych kontroli wymagała wielkiego zaangażowania, niejednokrotnie tych samych pracowników - zaznaczył.

- Po drugie, kontrola będąca przedmiotem zapytania, była wyjątkowo obszerna, obejmowała okres 6 lat, a sposób jej prowadzenia był bardzo uciążliwy. Kontrolerzy zadawali mnóstwo bardzo szczegółowych pytań, dając pracownikom bardzo krótkie terminy na odpowiedź. Chcąc przekazać kontrolerom rzetelne dane konieczne było przekładanie terminów udzielenia odpowiedzi - podkreślił.

Jak relacjonował "tabela, przekazana przez kontrolerów w grudniu ub. roku do wypełnienia w ciągu 3 dni, wymagała przejrzenia ponad 2,5 tysiąca dokumentów; w piśmie z 3 marca zadano 242 szczegółowe pytania z terminem 8 marca (6 dni, w tym sobota i niedziela, czyli niecałe 4 dni); w piśmie z 4 kwietnia 2011 r. kontrolerzy zadali 57 szczegółowych pytań z terminem udzielenia odpowiedzi 8 kwietnia (niecałe 4 dni); w piśmie z 28 marca zadano 18 pytań, dotyczących prawie 400 przypadków zleceń przelotów, z terminem 31 marca (niecałe 4 dni)".

Jak zaznaczył, "udzielenie wyczerpującej odpowiedzi było niemożliwe w tak krótkim czasie, wymagało przejrzenia wielu dokumentów, ustalenia faktów". - W takiej sytuacji zarzuty o utrudnianiu kontroli przez KPRM są jednoznacznie nieuzasadnione - stwierdził Arabski.

Odnosząc się zaś do zarzutu przekazywania nierzetelnych danych stwierdził, że "wskutek wyznaczania przez kontrolerów NIK nierealistycznych terminów na sporządzenie bardzo obszernych zestawień danych na przestrzeni 6 lat (2005-2010) oraz szczegółowych wyjaśnień, w przekazanej kontrolerom dokumentacji wystąpiły omyłki czy usterki, które były niezwłocznie korygowane".

Arabski uważa też, że w trakcie przeprowadzanej między grudniem 2010 r., a czerwcem tego roku kontroli doszło do naruszania przepisów, standardów oraz dobrych obyczajów. Poinformował, że zwrócił się w związku z tym do kierownictwa NIK z prośbą o interwencję, jednak - jak zaznaczył - jego uwagi były odrzucane lub pozostawały bez odpowiedzi.

Arabski twierdzi, że było tak np. w przypadku pisma z marca, w którym zwracał prezesowi NIK m.in. uwagę, że w postępowaniu kontrolnym bierze udział osoba, która jeszcze niedawno pełniła funkcję zastępcy szefa KPRM. Według niego, chodzi o wiceprezesa Jacka Kościelniaka. Zdaniem Arabskiego, było to naruszenie zasady bezstronności NIK.

agkm