Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 03.08.2011

E. Klich: mielibyśmy taśmę, gdyby nie polityka

Jestem przekonany, że nagranie było. Jednak nie mam na to żadnych dowodów - mówi Edmund Klich w wywiadzie dla "Faktu" o taśmie z radiolokatora, na której miało być zapisane lądowanie tupolewa.
E. Klich: mielibyśmy taśmę, gdyby nie politykafot. Wikipedia/CC/Paweł Kralewski

Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, polski akredytowany przy MAK, pytany dlaczego polska strona nie dostała dostępu do taśmy z radiolokatora mówi, że Rosjanie nie chcieli przyznać się do błędów. - Nie chcieli przyznać, że odchylenia, czyli błędy w naprowadzaniu naprawdę były - powiedział Edmund Klich. Dodaje, ze nie wiadomo, czy błąd wynikał z małego doświadczenia kierującego zespołem na wieży, ze słabej jakości sprzętu, czy też pracę radiolokatora zakłócały przeszkody, na przykład drzewa. Możliwe jest również, że załoga źle odczytała zapis z radiolokatora.

Jak mówi Edmund Klich, kierownik zespołu lądowania na wieży przyznał, że sprzęt był włączony i że pracował. Jednak gdy już w Moskwie polska strona zażądała kopii tego zapisu, nie otrzymała go. - Powiedziano, że nastąpiło zacięcie taśmy - mówi Edmund Klich.

Pytany, czy nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie, mówi że działał tak, jak wydawało mu się w danej chwili najlepiej. - Nie wiem, czy to co robiłem, było idealne - dodał.

Zaznaczył, że udało mu się zdobyć zapis rozmów z wieży, "w Smoleńsku, gdy jeszcze nie było Tatiany Anodiny". Mówi, że to jego wielki sukces. - W Smoleńsku nie było jeszcze polityki, ta zaczęła się dopiero w Moskwie, i gdyby jej nie było, być może mielibyśmy taśmę. (...) Samego Morozowa uważam za dobrego fachowca, potem działał już tak, jak mu kazano - mówi Edmund Klich w wywiadzie dla "Faktu".

agkm