Logo Polskiego Radia
PAP
Artur Jaryczewski 03.08.2011

Dziesięciogodzinny horror z "bombą" na szyi

Szczęśliwie zakończył się dramat 18-letniej mieszkanki Sydney. Do ciała Australijki przyczepione było podejrzane urządzenie, które mogło być bombą.

Policja nie ujawnia szczegółów dotyczących incydentu. Jednak dziennik "The Australian" podaje, że mężczyzna w kominiarce włamał się o godz. 14 czasu lokalnego do domu w Mosman na przedmieściach Sydney. Następnie przyczepił do szyi 18-latki urządzenie, informując, że jest ono bombą. Powiedział, że ładunek może być zdetonowany zdalnie i twierdził, że do urządzenia przymocowany jest mikrofon.

Według niepotwierdzonych informacji sprawca zostawił żądanie okupu, a następnie uciekł. Dziewczyna, której ojciec jest wpływowym biznesmenem, wezwała policję.

Dwaj saperzy przez 10 godzin rozpracowywali urządzenie, podczas gdy para negocjatorów rozmawiała nastolatką i pomagała jej zachować spokój.

- Okazało się, że był to bardzo wymyślny bluff. Jednak urządzenie wyglądało jak zaimprowizowany ładunek wybuchowy i musieliśmy postępować tak jakby nim był. Dlatego trwało to tak długo - powiedział zastępca komisarza policji Nowej Południowej Walii Mark Murdoch.

aj