Sprawa rozszerzenia strefy Schengen o Rumunię i Bułgarię to główny temat spotkania unijnych ministrów spraw wewnętrznych w Brukseli. Porozumienia w tej sprawie może jednak nie być, bo do tej pory blokowała je Holandia. Przekonać ją mogłaby tylko interwencja szefa Komisji Europejskiej, albo przewodniczącego Rady Europejskiej - tak mówił kilka dni temu Polskiemu Radiu jeden z unijnych urzędników, który uczestniczył w rozmowach na ten temat.
Kompromis, który chce zaproponować Polska, zakłada, że pod koniec października zniesione zostałyby kontrole graniczne dla obywateli Rumunii i Bułgarii, ale tylko w portach i na lotniskach, na otwarcie granic lądowych trzeba byłoby poczekać do przyszłego roku. Dlaczego Polska mimo sprzeciwu Holandii decyduje się na to? Bo to jest jej obowiązek jako kraju przewodniczącego Unii, chodzi o dotrzymanie zobowiązań - mówią polscy dyplomaci. Rumunia i Bułgaria dostały bowiem w przeszłości obietnicę, że wejdą do strefy Schengen, jeśli będą przygotowane. A niedawny raport potwierdził, że Bukareszt i Sofia spełniły wszystkie wymogi techniczne. Sprzeciw Holandii do tej pory nie był merytoryczny, tylko polityczny, rząd poddał się antyimgracyjnym nastrojom - komentuje jeden z unijnych dyplomatów.
Holandia nie zmienia zdania
Holenderski minister ds. imigracji i polityki azylowej Gerd Leers oświadczył w czwartek, że powodem sprzeciwu jest brak postępów Bułgarii i Rumunii w walce z korupcją i przestępczością.
Leers nie odpowiedział wprost na pytanie, czy Holandia zawetuje w czwartek, na posiedzeniu ministrów, zniesienie wobec Rumunów i Bułgarów kontroli granicznych na lotniskach i w portach, co proponuje jako rozwiązanie kompromisowe polska prezydencja. Holandia już w czerwcu, podczas prezydencji węgierskiej, nie dopuściła do rozszerzenia strefy Schengen o Rumunię i Bułgarię.
agkm