Podczas międzylądowania w austriackiej stolicy pilot oświadczył, że przewoźnikowi skończyły się pieniądze i jeżeli pasażerowie chcą dotrzeć do Wielkiej Brytanii, muszą wspólnie zapłacić 20 tysięcy funtów za paliwo.
Część pasażerów było oburzonych i odmówiła wyjścia z maszyny na znak protestu. Jedyne co zrobiła jednak wezwana na miejsce austriacka policja, to zawiezienie podróżnych do bankomatów. Ostatecznie 180 pasażów zapłaciło żądane pieniądze, niektórzy musieli zapożyczyć się u innych, żeby zapłacić po 111 funtów (niecałe 600 złotych) na osobę.
Telewizyjny Kanał 4 brytyjskiej telewizji, który zajął się tematem, poinformował że w przypadku dalszych 600 podróżnych zaszło to samo. Cztery loty innych przewoźników także miały kłopoty z opłatą za paliwo, a jeden z nich został nawet uziemiony w Indiach i nie wiadomo, czy w ogóle odleci.
Comtel Air wprowadziło tanie loty na linii Amritsar-Birmingham zaledwie miesiąc temu. Biuro firmy nie odpowiada na telefony, ani e-maile, nie wydano także żadnego oświadczenia.
Temat podjął natomiast brytyjski MSZ, który zapewnił że wszystko zostanie wyjaśnione.
Według danych Wikipedii Comtel Air to malutki przewoźnik, posiadający jedynie dwie maszyny, które latają na czterech trasach.
Stowarzyszenie brytyjskich touroperatorów (ABTA) sądzi, że posiadanie biletu lotniczego nie jest ze strony linii lotniczej finansową gwarancją dostarczenia pasażerów do wyznaczonego miejsca. W razie nieprzewidzianej sytuacji muszą się liczyć z dodatkowym kosztem, nawet jeśli lot był rejsowy.
Inna jest sytuacja, gdy bilet zakupili przez pośrednika, np. biuro podróży. Wówczas zobowiązania wobec nich ma agencja, a nie linia lotnicza - wyjaśnia ABTA.
Zobacz galerię dzień na zdjęciach >>>
sg