Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Tomasz Owsiński 05.12.2011

Ograbili i zniszczyli kościół św. Anny w Warszawie

Z soboty na niedzielę doszło do kradzieży w kościele św. Anny w Warszawie. Złodzieje próbowali ukraść sejf z zakrystii oraz cenną figurę Matki Bożej Loretańskiej. To im się jednak nie udało. Zabrali tylko pieniądze ze skarbonek - pisze "Życie Warszawy".
Kościół św. AnnyKościół św. Anny(fot. Wikipedia/Alina Zienowicz )

Kradzież w jednym z najstarszych kościołów w stolicy odkryto w niedziele rano. - Kiedy otworzyliśmy świątynię, zauważyliśmy uszkodzenia w kaplicy i na zakrystii – opowiada ks. Jacek Siekierski, rektor akademickiego kościoła św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

Policjanci wezwani przez duchownych ustalili, że złodzieje nie włamali się do samej świątyni. Prawdopodobnie musieli zostać na noc w środku. Ksiądz Siekierski zapewnia, że przed zamknięciem kościół zawsze jest sprawdzany, czy nikogo nie ma w środku. – Albo złodzieje ukryli się dobrze, albo kościół źle sprawdzono – mówi policjant.

Przestępcą nie udało się zrabować zawartości kościelnego sejfu ponieważ był dobrze zabezpieczony – mówi ks. Siekierski.

Rabusie chcieli też ukraść cenną koronowaną figurę z 1640 r. Matki Bożej Loretańskiej (jest wierną kopią figury z sanktuarium we włoskim Loreto).
– Nie udało im się zdjąć ani samej figury, ani korony z głowy Matki Bożej, ale poważnie uszkodzili ścianę – opowiada ks. Siekierski.

Otworzyli drzwi kluczami

Złodzieje zanim wyszli ze świątyni, otwierając drzwi kluczami znalezionym w zakrysti, wyczyścili skarbonki z datkami wiernych, m.in. na biednych i chorych. Jedną z nich rozbili. Podobnie jak wiszącą obok figurkę. Nie wiadomo, ile pieniędzy było w skarbonkach.

Parafia oszacowała wstępnie swoje straty na tysiąc złotych. – Na pewno będą dużo większe. Uszkodzono bowiem stare 330-letnie drzwi z najstarszej części świątyni – przyznaje ks. rektor.

Kościół św. Anny ma 560 lat. Należy do zabytków klasy zero. Dla zwiedzających jest otwarty nawet w czasie, gdy nie są w nim odprawiane nabożeństwa. – Nie możemy świątyni zamknąć ot, tak sobie, bo przecież przychodzą do niej tłumy turystów – tłumaczy ks. rektor.

to