Logo Polskiego Radia
PAP
Katarzyna Karaś 13.12.2011

Nie będzie śledztwa ws. rozmowy o Smoleńsku

Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. ujawnienia przez szefa komisji badania wypadków lotniczych Edmunda Klicha nagrania jego rozmowy z ówczesnym szefem MON Bogdanem Klichem.
Wrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWrak TU-154, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 rokuWłodzmierz Pac, Polskie Radio

- Odmowę wszczęcia śledztwa prokurator uzasadnił brakiem znamion czynu zabronionego - mówi rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Monika Lewandowska. Decyzja jest prawomocna.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Postępowanie sprawdzające toczyło się w sprawie "ujawnienia przez funkcjonariusza państwowego, przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, informacji ze spotkania z szefem MON z 22 kwietnia ubiegłego roku poprzez umieszczenie tego samego dnia nagrania na dysku systemowym Ministerstwa Infrastruktury".

Meldunek Klicha

We wtorek "Gazeta Polska Codziennie" opublikowana fragmenty stenogramów nagrania rozmowy z 22 kwietnia ubiegłego roku między szefem MON a polskim akredytowanym przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) i jednocześnie szefem PKBWL. Rozmowa, dotycząca m.in. odpowiedzialności strony rosyjskiej za katastrofę smoleńską, odbyła się w gabinecie ministra.

Zdaniem dziennika Edmund Klich złożył ministrowi obrony "meldunek, że Rosjanie ponoszą odpowiedzialność za tragedię smoleńską, bo choć zobowiązywały ich do tego procedury, mimo fatalnej pogody nie zamknęli lotniska". "Minister zareagował zaskakująco: zakazał Edmundowi Klichowi formułowania wniosków obciążających Rosjan" - napisała gazeta.

Klichowi grozi pięć lat?

Inne postępowanie w związku z tą sprawą prowadzi warszawska wojskowa prokuratura okręgowa. Toczące się śledztwo dotyczy zaniedbań wojskowych w MON. Prok. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformował, że w śledztwie tym chodzi o naruszenie "obowiązujących w resorcie obrony narodowej przepisów regulujących sposób dopuszczenia do siedziby MON osób posiadających przy sobie urządzenia rejestrujące m.in. dźwięk".

Edmund Klich przyznał w rozmowie z dziennikarzami "GPC", że nagrał rozmowę "na własne potrzeby". Zgodnie z zapisami Kodeksu karnego żołnierzowi - który będąc w służbie narusza nałożone na niego obowiązki przez co doprowadza do szkody - grozi do pięciu lat więzienia.

Prok. Maksjan poinformował, że z nagraniem zapoznali się także prokuratorzy wojskowi prowadzący śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, aby dowiedzieć się, czy zawarte są w nim informacje istotne dla sprawy przez nich prowadzonej. Ale nie stwierdzili, aby nagranie to miało wartość dowodową dla toczącego się postępowania.

PAP,kk