Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Agnieszka Kamińska 04.01.2012

Trzech zwycięzców w prawyborach w USA

Pierwsze z serii stanowe prawybory w USA, których zadaniem jest wyłonienie kandydatów republikanów i demokratów w walce o prezydenturę zakończyły się niespodzianką.
Były senator Rick Santorum z żoną KarenByły senator Rick Santorum z żoną Karenfot. PAP/EPA/STEVE POPE

O ile demokraci mają już pewnego kandydata, obecnego prezydenta, a prawybory są u nich jedynie formalnością, to o nominację republikańską walczy 7 polityków.

W Iowa niemal tyle samo głosów zdobył milioner, były gubernator Massachusetts Mit Romney, co były kongresmen Rick Santorum. Obaj mają po ponad 24 procent spośród 120 tysięcy oddanych głosów, różnica na korzyść Romneya to zaledwie 8 głosów. Santorum do niedawna notował jednocyfrowe poparcie w sondażach, ale bez wielkich pieniędzy na reklamy w mediach, przez ostatnie miesiące odwiedził każde z 99 hrabstw stanu, odbywając po kilka spotkań z wyborcami dziennie i stopniowo budując wsparcie.

Mitt
Mitt Romney, fot. PAP/EPA/TANNEN MAURY

Jednak wielkim wygranym głosowania w Iowa jest polityk, który zajął trzecie miejsce w wyścigu, tracąc do Romneya i Santorum zaledwie 3 punkty procentowe - libertarianin Ron Paul. Jeśli w przypadku silnie konserwatywnego Santorum w równie silnie konserwatywnym i religijnym stanie, jakim jest Iowa, mamy do czynienia z podobną sytuacją, jak 4 lata temu, gdy wygrał tu pastor Mike Huckabee, to Paulowi udało się na dobre wejść do republikańskiego "mainstreamu".

Dla polityka, który jeszcze niedawno był solidarnie ignorowany przez większość mediów, a jego poglądy wyśmiewane, to ogromny sukces. Paul zresztą już zdążył go ogłosić, podkreślając, że jego celem było znalezienie się w pierwszej trójce wyścigu.

źr.
źr. PAP

Kolejne miejsca zajęli były szef izby reprezentantów Newt Gingrich, zajął obecny gubernator Teksasu Rick Perry, kongresmenka Michele Bachmann oraz były gubernator Utah Jon Huntsman.

Kandydaci proporcjonalnie do zdobytych głosów podzielą się delegatami stanowymi na republikańską konwencję w sierpniu w Tampa na Florydzie.

fot.
fot. PAP/EPA/LARRY W. SMITH

Zajęcie trzeciego miejsca przez Rona Paula jeszcze kilka miesięcy temu było nie do pomyślenia. Ten teksański lekarz, który chwali się, że odebrał ponad 4 tysiące porodów, o prezydenturę walczy już trzeci raz. W 1988 r. starał się o nią z ramienia Partii Libertariańskiej, a w 2008 r. ubiegał się o republikańską nominację, strasząc głębokim kryzysem gospodarczym i nawołując do powrotu do standardu złota w obiegu monetarnym. Wtedy był uznawany za niegroźnego konkurenta dla "mainstreamowych" republikanów. Jednak przez 4 lata od tamtego czasu wiele się zmieniło.

76- letni Paul uznawany jest za "ojca chrzestnego" Tea Party, ruchu walczącego między innymi o radykalne zmniejszenie rządu centralnego. Ruch od 2008 roku skutecznie promuje swoich kandydatów, startujących w ramach partii republikańskiej w wyborach różnych szczebli. Jednym z nich jest obecny kongresmen Rand Paul, syn Rona. Po ostatnich republikańskich prawyborach, zwolennicy Paula nie przestali działać. Organizacja "Campaign For Liberty" powstała dzięki pieniądzom zebranym na kampanię Paula w 2008 roku. Obecnie liczy 600 tysięcy członków, a jej młodzieżówka działa na 170 szkołach wyższych i w liceach. Zresztą wykorzystanie tej armii w obecnych prawyborach wzbudziło już wątpliwości co do rozliczeń finansowych kampanii. Silna organizacja pracująca dla Paula jest powodem zazdrości jego konkurentów. Libertarian potrafił zmobilizować swoich zwolenników z innych stanów, którzy poświęcili swój czas, by w Iowa chodzić od domu do domu i przekonywać do udziału w prawyborach i głosowania na niego. Ci, którzy na prawybory nie przyjechali, pracują dla kampanii, namawiając telefonicznie do poparcia swojego kandydata. I co najważniejsze, finansują kampanię. Ron Paul wymyślił i skutecznie stosuje tak zwane money bombs - internetowe zbiórki datków z założonym celem i okresem jego realizacji. W ostatniej zbiórce "Tea Party Money Bomb" od połowy grudnia, do Sylwestra zebrał 5,5 mln dolarów. To, co wyróżnia finansowanie kampanii Rona Paula od konkurentów to fakt, że większość wpłat na jego konto, to małe sumy od tysięcy zwolenników. Mit Romney czy gubernator Rick Perry zbierają miliony na kampanię od swoich bogatych zwolenników podczas kameralnych spotkań, finansują się też dzięki swoim osobistym fortunom.

Ron
Ron Paul, fot. PAP/EPA/TANNEN MAURY

Stratedzy pracujący dla Rona Paula starają się pokazać go jako jedynego, walczącego ze status quo. Podkreślają, że nigdy nie głosował za podniesieniem podatków czy za budżetem z deficytem. Jego poglądy to mieszanina libertarianizmu oraz społecznego konserwatyzmu. Nawołuje do jak największego ograniczenia rządu centralnego i przekazania pełni władzy stanom. Waszyngton ma przestać zajmować się wojną z narkotykami, ochroną środowiska czy edukacją. I - za co Paul ściąga na siebie największą krytykę republikanów - Stany Zjednoczone według niego powinny przestać być światowym żandarmem i wycofać swoje wojska, nie tylko z Afganistanu, ale też z baz rozrzuconych na całym świecie. W przypadku Iranu, Paul przekonuje, że nie ma powodu do interwencji i dowodów na zagrożenie programem atomowym, a konflikt ze światem arabskim jest w dużej części winą samych Amerykanów, wtrącających się w politykę Izraela czy wspierających lokalne reżimy. Jednocześnie zastrzega, że nie jest izolacjonistą, a jedynie "antyinterwencjonistą". Wizja wycofania się USA z baz w Japonii, Niemczech czy Korei Płd. oraz zaprzestania militarnego wspierania Tel Awiwu, choć może być niebezpieczna dla Europy czy też bardzo pozytywna dla Chin, zdobywa zwolenników szczególnie wśród wojskowych, którzy ochoczo uczestniczą w zbiórkach funduszy na kampanię Paula. Regularnie zbiera większość wpłat, jakie dokonują żołnierze na kampanie wyborcze. Za hasła dotyczące Izraela, Paul już został okrzyknięty przez organizacje żydowskie wrogiem tego państwa. Jako jedyny republikański kandydat nie został zaproszony na forum zorganizowane przez Republican Jewish Coalition. Jednocześnie sam Paul podkreśla, że w stosunku do Izraela chodzi mu o zaprzestanie wtrącania się w jego wewnętrzne sprawy przez Amerykę, a nie opuszczenie go jako zaprzyjaźnionego kraju.

Paul
Paul Ron z żoną Carol, fot. PAP/EPA/LARRY W. SMITH

Zgodnie z planem republikańskie prawybory zakończą się w czerwcu głosowaniem w Utah. Następnie sierpniu w Tampa na Florydzie odbędzie się konwencja, na której ponad 2 tysiące delegatów stanowych, w większości wybranych w głosowaniach, wybierze konkurenta dla Baracka Obamy. Kto nim zostanie, pozostanie niewiadomą jeszcze przez kilka miesięcy. Jak do tej pory w sondażach obejmujących samych republikanów, na pierwszym miejscu zdążyli być prawie wszyscy kandydaci. Jednak równie szybko wspinali się na szczyt, jak z niego zlatywali. W przypadku właściciela sieci pizzerii, Hermana Caina, który błyskawicznie zdobył duże poparcie, ujawnienia jego pozamałżeńskich związków skończyło się wycofaniem z wyścigu. Również Newt Gingrich po chwili od zgłoszenia swojej kandydatury, został liderem sondaży. Jednak gdy uwaga mediów i konkurentów skupiła się na nim i jego dokonaniach z przeszłości równie szybko poparcie stracił. Także Ronowi Paulowi po tym, gdy w zaczął prowadzić w Iowa, przypomniano wydawany pod jego nazwiskiem newsletter, w którym dwie dekady temu ukazały się treści rasistowskie i antygejowskie. Sam Paul podkreśla, że nie autoryzował tamtych artykułów, jednak wydawnictwo finansował.

Najsilniejszym pretendentem do nominacji wydaje się Mit Romney, który kreuje siebie na jedynego "wybieralnego" republikanina, który będzie w stanie wygrać z Obamą. Bez radykalnych poglądów, posiadając duże zasoby gotówki oraz dobrą machinę propagandową, Romney jest gotowy na długi marsz. Santorum może skończyć jak Huckabee w 2008 r., przegrywając w kolejnych, mniej religijnych stanach i ostatecznie wycofując się z wyścigu.

Również Paul, którego strategia zakłada mozolną walkę o każdy głos, może nie dotrwać do konwencji na Florydzie. Jednak, jak spekulują niektórzy eksperci, Paulowi chodzi o przygotowanie gruntu pod zdobycie prezydentury przez swojego syna, może już za 4 lata.

Niewykluczone też, że w prawyborach pojawi się kolejny kandydat, który pokona Romneya, uznawanego przez republikańskich wyborców za "mniejsze zło". Choć czasu na to jest coraz mniej, a terminy rejestracji w prawyborach w kolejnych stanach mijają. Kolejne głosowanie odbędzie się w przyszłym tygodniu w New Hampshire.

Łukasz Piesiewicz

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>