Logo Polskiego Radia
PAP
Katarzyna Karaś 12.03.2012

Szczegóły zbrodni w Afganistanie. Dzieci z ranami postrzałowymi

Zdaniem świadków amerykański żołnierz chodził od drzwi do drzwi, włamał się do trzech domów. Zabił co najmniej 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci.
Szczegóły zbrodni w Afganistanie. Dzieci z ranami postrzałowymifot. PAP/EPA/I. SAMEEM

Dziennik "New York Times" ujawnia szczegóły niedzielnego ataku amerykańskiego żołnierza na cywilów w prowincji Kandahar na południu Afganistanu.

Według wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej armii sprawcą jest sierżant z bazy wojskowej Joint Base Lewis-McChord w pobliżu Tacomy (Waszyngton). W Afganistanie wraz z oddziałami Zielonych Beretów uczestniczył w operacjach, mających na celu budowanie więzi z lokalną starszyzną, tworzenie miejscowych sił policyjnych i tropienie dowódców talibów.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

Zdaniem innego wysokiego rangą przedstawiciela wojska, mężczyzna miał 38 lat i był żonaty. Miał też dwoje dzieci. Trzykrotnie służył w Iraku, a do Afganistanu trafił po raz pierwszy w grudniu zeszłego roku. W wojsku miał służyć od 11 lat.

Według przedstawicieli NATO w Afganistanie domniemany sprawca działał w pojedynkę i poddał się. Obecnie jest przetrzymywany w bazie NATO.

Ciała ułożone w stos

Dziennik - powołując się na relacje mieszkańców trzech wsi, w których doszło do ataków - pisze, że w nocy z soboty na niedzielę żołnierz oddalił się ponad 1,5 km od swojej bazy. Chodził od drzwi do drzwi, włamał się do trzech domów. Zabił co najmniej 16 cywilów, w tym dziewięcioro dzieci.

Według mieszkańców, mężczyzna zebrał 11 ciał, w tym zwłoki czterech dziewczynek poniżej szóstego roku życia, i podpalił je. Reporter "NYT" widział ciała 16 ofiar, które przetransportowano do pobliskiej bazy wojskowej USA. Opisywał, że pięcioro dzieci miało po jednej ranie postrzałowej głowy. Na nogach i głowach niektórych dzieci widać było poparzenia.

Mieszkaniec jednej z wsi, Anar Gula, relacjonował po ataku, że "zabici zostali wszyscy członkowie jednej rodziny". - Ciała przykryto kocami i podpalono. Ugasiliśmy pożar - mówił.


Wyświetl większą mapę

Do tragicznego zdarzenia doszło po tygodniach napięć między siłami USA a afgańskimi władzami w następstwie spalenia ksiąg Koranu w amerykańskiej bazie. Mimo przeprosin ze strony USA w Afganistanie organizowano gwałtowne antyamerykańskie protesty, w wyniku których zginęło ok. 30 ludzi. W serii działań odwetowych ze strony współpracujących z talibami członków afgańskich sił śmierć poniosło sześciu żołnierzy USA.

PAP,kk