Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 30.04.2012

Gaz łupkowy mógł skusić Chiny

Czy Polsce opłaci się partnerstwo z Chinami? Obecnie inwestycje chińskie są minimalne, a wartość importu z Chin do Polski dziesięć razy przewyższa eksport.
Chińska delegacja na czele z premierem Wen Jiabao w WarszawieChińska delegacja na czele z premierem Wen Jiabao w WarszawieMaciej Śmiarowski/KPRM.

Chiny konsekwentnie realizują swój plan wobec Polaki, działają nieefektownie, ale konsekwentnie – tak uważa Radosław Pyffel z Centrum Studiów Polska-Azja. Argumentuje, że Polska Chin nie dostrzegała, częściowo może przerażały ją jako kraj autorytarny, ale Chiny mimo tego potrafiły doprowadzić do strategicznego partnerstwa. W związku z tym według niego należy spodziewać się długofalowych działań.

Na czym ma polegać partnerstwo między Chinami a Polską? Nasz kraj nie dostarczy Chinom zaawansowanych technologii, na którym im zależy. Ważne dla Kraju Środka są surowce, i według Radosława Pyffela duże znaczenie może mieć gaz łupkowy. - Każdy kto przysłuchiwał się uważnie premierowi Chin, zauważył, że wiele o tym wspominał. Być może to tak naprawdę tłumaczy zainteresowanie, którym Chiny darzą Polskę od kilku lat – zauważa.

Czy Polska może liczyć na korzyści z tego partnerstwa? Według Radosława Pyffela, to zależy przede wszystkim od naszego kraju, to znaczy czy znajdziemy sposoby na to, by takie korzyści odnieść. Przyznaje jednak, że polskie firmy są w trudnej sytuacji, bo trudno im będzie konkurować na chińskim rynku, tym bardziej jako nowicjuszom.

Pekin
Pekin

Polskieradio.pl: Czy można uznać, że wizyta premiera Chin wraz z delegacją w Polsce była przełomowa?

Radosław Pyffel, Centrum Studiów Polska-Azja: Wizyta nie była przełomowa. Do przełomu doszło w grudniu 2011 roku, kiedy podpisaliśmy strategiczne partnerstwo z Chinami, podczas wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Pekinie. To kontynuacja kierunku obranego przez Chiny, które w 2008 roku wytypowały Polskę na strategicznego partnera w tej części Europy i konsekwentnie realizują swój plan. Wizyty stają się coraz bardziej intensywne. Taki też jest wydźwięk spotkania na Zamku Królewskim w Warszawie, kiedy premier Chin spotkał się z premierami państw Europy Środkowej i ogłosił strategię dla krajów regionu właśnie w Polsce.

Polskieradio.pl: Czy można przewidywać, jak to się rozwinie? Teraz sytuacja wygląda tak, że inwestycje chińskie są minimalne, natomiast jest olbrzymia nierównowaga handlowa. Premier Chin zapowiadał, że chce zwiększyć wymianę handlową dwukrotnie, ale czy na tym wszystkim nie zyskają głównie Chiny? Czy Polska może też zyskać na współpracy z Chinami?

To jest bardzo ciekawe pytanie. Prawda jest taka, że jeśli chodzi o Europę Środkowo-Wschodnią, to 80 procent wszystkich inwestycji chińskich mają Węgry. Po drugie, sami Chińczycy zapowiadają, że zmniejszą deficyt handlowy między Polską a Chinami, że dwukrotnie zwiększą obroty handlowe. To poniekąd jest w logice chińskiego rozwoju. Chiny stają się krajem coraz droższym, waluta chińska jest coraz mocniejsza. Chiny przestały być już krajem taniego eksportu, stają się światowym importerem, światowym inwestorem. W związku z tym będą coraz więcej importować, nierównowaga w handlu będzie się zmniejszać. Nie będzie to jeden do dziesięciu, tak jak jest teraz. Czy my skorzystamy z faktu, że Chiny wytypowały nas na strategicznego partnera w Europie Środkowo- Wschodniej, to już zależy od nas, jakie będziemy mieli pomysły i czy będziemy mieli instrumenty i wolę, by je zrealizować.

Jakie są perspektywy dla chińskich inwestycji? W co właściwie Chińczycy mogliby zainwestować? Panuje też opinia, że nie jest łatwo prowadzić interesy z Chinami, z powodu restrykcji, certyfikatów.

Jeśli chodzi o to, czego Chiny potrzebują dzisiaj, to są technologie. Mogą je znaleźć w Europie Zachodniej, w Stanach Zjednoczonych, w Polsce raczej nie. Po drugie potrzebują surowców i tu jest gigantyczny kontrakt, który podpisał KGHM w grudniu zeszłego roku przy okazji wizyty prezydenta. Zresztą te surowce w polskim eksporcie do Chin odgrywają znaczącą rolę, najwięcej jest surowców. No i tutaj na czoło agendy zaczyna się wysuwać sprawa gazu łupkowego, każdy kto przysłuchiwał się uważnie premierowi Chin, zauważył, że wiele o tym wspominał. Być może to tak naprawdę tłumaczy zainteresowanie, którym Chiny darzą Polskę od kilku lat.

A czy będzie można skonsumować strategiczne partnerstwo? Problem polskich firm jest inny niż firm zachodnich. To nie chodzi o kradzież praw autorskich, na co narzekają firmy na Zachodzie, czy o limitowany dostęp do rynku chińskiego, czy pewne nietransparentne regulacje. Jeżeli jesteśmy strategicznym partnerem Chin to tak naprawdę możemy korzystać ze szczególnych relacji z Chinami. Natomiast problem polega na tym, że nasze firmy są małe i średnie, a rynek chiński jest ogromny. W związku z tym, by przetrwać trzeba zmierzyć się z lokalną konkurencją, ale również globalną, która ma pieniądze na marketing, na rozbudowanie sieci dystrybucji, często jest tam obecna od lat 90-tych i działa w perspektywie długoterminowej.

Małe, średnie polskie firmy mają małe szanse na tym rynku i to z powodów zupełnie innych niż zachodnie firmy, które rzeczywiście narzekają na problemy, o których pani wspomniała w pytaniu.

Wideo : przemówienie premiera Chin do Polaków

Czy takie partnerstwo strategiczne niesie ze sobą jakieś zagrożenia, gospodarcze, polityczne? Czy to jest tak mała sprawa, że nie można tego przenosić na inne poziomy?

Nie unikniemy faktu, że świat się zmienia. Coraz większą rolę w świecie odgrywają takie kraje jak Brazylia, Indie, a także Chiny. Nie da się już żyć we współczesnym świecie bez Chin. Nie można tego ignorować. Nie można żyć w świecie zachodnim, nie można się odgrodzić. Jeśli nie mieliśmy pomysłu i strategii dla Chin, to one same przyszły do nas.

Może nawet w tej wizycie jest takie pewne zaskoczenie: jak to się dzieje, że to przełom pewnego rodzaju. Natomiast trzeba pamiętać, że Europa Środkowo-Wschodnia jest ostatnim regionem, do którego Chiny wchodzą. Są już w Afryce, w Ameryce Łacińskiej, w Europie Zachodniej, w każdym zakątku globu. Zatem jest to wielki egzamin przed nami. Tak jak przed każdym egzaminem możemy mieć pewne obawy, ale go nie unikniemy. Jeśli będziemy dobrze przygotowani, odrobimy lekcje, to egzamin zdamy, odrobimy lekcje w indeksie. Natomiast jeśli będziemy nieprzygotowani, nie będziemy chcieli nawet tego egzaminu zdawać, to wtedy mamy się obawiać, bo Chiny będą i tak realizować swoją strategię. Niezależnie od tego, czy my wyjdziemy z jakąś strategią wobec Chin, czy nie.

Czy któreś z zapowiedzi Wen Jiabao uważa pan za obiecujące?

Trudno komentować to, co Chiny robią na arenie międzynarodowej, dlatego, że to jest proces szalenie nieefektowny. Oni po prostu spokojnie, cierpliwie budują infrastrukturę. Wchodzą dwa chińskie banki, teraz zapowiadana jest utworzenie komitetów, platform dialogu, to jest wszystko niefektowne. Pamiętajmy, że Chiny działają w perspektywie długoterminowej. Jeśli sobie coś postanowią, to potrafią z Polski, kraju którego w ostatnich 20 latach Chin nie zauważał, albo Chiny go przerażały, jako kraj autorytarny, potrafiły zrobić strategicznego partnera. Spodziewam się tu długofalowych działań, i w dłuższej perspektywie będzie to bardziej widoczne. Teraz rzeczywiście może zabrakło czegoś bardzo efektywnego w czasie tej wizyty. Nie zmienia to jednak faktu, że najbliższa dekada będzie w wykonaniu Chin w tej części Europy na pewno bardzo efektowna. I tego jestem przekonany.

Fot.
Fot. Maciej Śmiarowski/KPRM.

Jakie są szanse, że wymiana z Chinami będzie dla Polski, choćby w wymiarze tych kilku lat, opłacalna?

O to trzeba pytać polskich polityków, dlaczego podpisali strategiczne partnerstwo z Chinami i jak zamierzają je wypełnić, co Polska z tego będzie miała. To jest ciekawe pytanie dla Donalda Tuska, Waldemara Pawlaka, Bronisława Komorowskiego. Liczę na to, że pani takie pytanie im zada.

Tutaj pojawia się też wartości, konflikt różnych kultur i problem praw człowieka. Bo w Chinach sytuacja nie poprawia się, wręcz przeciwni. Jest cenzura, więźniowie polityczni, obozy koncentracyjne.

Przez wiele lat mieszkałem w Chinach i uważam, że ten obraz jest z gruntu nieprawdziwy. Przedstawia się Chiny jako kraj totalitarny, a jest to kraj autorytarny. Ta władza, która jest w Chinach, czy nam się podoba, czy nie, ma legitymację, i żadne deklaracje tego nie zmienią. Uważam, że te deklaracje są niemoralne. Europa Zachodnia występując z takimi deklaracjami – jeśli rzeczywiście wierzy w prawa człowieka, powinna przestać popierać pożyczki chińskie, tak jak zadłużające się kraje peryferii euro, nie przyjmować chińskich inwestycji, samemu nie inwestować. A w ostatnich 20 latach przyjmowano wiele kontraktów w Chinach, korzystano z taniej chińskiej produkcji, co już zresztą się skończyło, bo Chiny już nie są tanim krajem. Jeśli ktoś wierzy w prawa człowieka, musi za to zapłacić. Inaczej jest to produkcja makulatury. Chińczycy śmieją się z tego, bo wiedzą, że nikt na Zachodzie, jeśli będzie musiał poświęcić coś dla praw człowieka, choćby drożej zapłacić za jakiś produkt, to tego nie zrobi. W związku z tym nie uważam wcale postawy Zachodu za moralną. Każdy kto uważa, że jest to konflikt wartości, interesów, niech po prostu na tym nie korzysta i to będzie prawdziwy egzamin z moralności.

A czy można wpłynąć w jakiś sposób na sytuację praw człowieka w Chinach?

Obawiam się, że nie. I Chiny mają własną drogę. To model, który wciąż się kształtuje. Modernizacja Chin, reformy w Chinach nie są jeszcze zakończone. Mam wrażenie, że rola Zachodu jest w tym procesie malejąca i to sami Chińczycy o tym zdecydują. W głównej mierze zdecydują ci, którzy rządzą Chinami, poddawani coraz większej presji bogacącej się średniej klasy chińskiej. Zachód nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia, a przedstawiając jakieś deklaracje, czyni tak, bo domaga się tego opinia publiczna, co w społeczeństwach demokratycznych ma duże znacznie, jeśli chodzi o sondaże poparcia.

agkm

Wicepremier
Wicepremier Li Keqiang (typowany na następcę premiera Wen Jiabao w przyszłym roku) z wizytą na Węgrzech