Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 14.07.2012

Rosyjski drugim językiem Ukrainy?

Nowa ustawa językowa teoretycznie umożliwia wprowadzenie rosyjskiego jako roboczego języka administracji niemal na całej Ukrainie – mówi portalowi polskieradio.pl ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, Tadeusz A. Olszański.
Protesty w Radzie Najwyższej 25 maja 2012 roku. Opozycja wywiesiła plakat z hasłem Niszczenie języka to niszczenie narodu. Na plakacie karykaturalnie przedstawieni są prezydent Wiktor Janukowycz, minister edukacji D. Tabacznuk i przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr ŁytwynProtesty w Radzie Najwyższej 25 maja 2012 roku. Opozycja wywiesiła plakat z hasłem "Niszczenie języka to niszczenie narodu". Na plakacie karykaturalnie przedstawieni są prezydent Wiktor Janukowycz, minister edukacji D. Tabacznuk i przewodniczący Rady Najwyższej Wołodymyr ŁytwynPAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

Na początku lipca Rada Najwyższa Ukrainy wbrew sprzeciwom opozycji demokratycznej uchwaliła ustawę językową, która przyznaje preferencje językowi rosyjskiemu. Dotyczy ona tych regionów, gdzie mniejszość językowa stanowi 10 procent. Teoretycznie, może umożliwić wprowadzenie języka rosyjskiego jako regionalnego do szkół i urzędów na całej Ukrainie, mówi portalowi polskieradio.pl Tadeusz A. Olszański. - Jeśli 10 procent mieszkańców danej jednostki administracyjnej domaga się wprowadzenia języka, jest to zobowiązujące dla lokalnych władz. 10 procent ludności rosyjskojęzycznej jest w prawie każdym obwodzie Ukrainy – zauważa ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Ekspert zauważa przy tym, że ustawa daje urzędnikom przyzwolenie na nieznajomość języka ukraińskiego, i to jest potencjalnie niebezpieczne.

W jego ocenie, uchwalenie ustawy o języku rosyjskim akurat teraz przed wyborami, nie jest przypadkowe. Partia Regionów od dawna zapowiadała podniesienie statusu rosyjskiego. Uchwalenie ustawy stawia opozycję narodowodemokratyczną w niewygodnej sytuacji, trudniej jej będzie zdobywać głosy. - Wprowadzając ustawę Partia Regionów zamyka opozycję demokratyczną, czyli Blok Julii Tymoszenko w koalicji z partią Arsenija Jaceniuka, i inne podobne partie, w zachodnim getcie. Nie mogą jednocześnie wychodzić do bardzo silnego elektoratu protestu na wschodzie i południu kraju, i krytykować nowej ustawy. Jeśli nie zaczną jej krytykować, stracą wiele głosów na zachodzie Ukrainy i to się może nie zrównoważyć. I tak stracą sporo głosów, bo mimo buńczucznych zapowiedzi nie zdołali zablokować ustawy - te głosy przejdą do partii Swoboda, do neofaszystów. W tym momencie uważam niemal za pewne, że Swoboda będzie w nowej Radzie Najwyższej, co przysporzy nam kłopotów w wielu sprawach – ocenił ekspert. Dodaje, że chodzi m.in. o przyszłoroczne obchody rocznicy rzezi na Wołyniu.

Z drugiej strony, Ukraina ma rzeczywisty problem językowy, zauważa Tadeusz A. Olszański. Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ocenia, że sprawa języka jest niezwykle trudna do rozwiązania na Ukrainie. - Ukraina stoi przed kwadraturą koła, jeśli ma uwzględnić i prawo mniejszości do używania języka, i zasadę prymatu języka państwowego – zauważa. Dodaje, że Ukraina musiała przy tym podpisać Europejską Kartę Języków Regionalnych i Mniejszościowych, a tego nie zrobiły inne państwa europejskie, które mają problemy językowe, jak choćby Irlandia.

Ustawa o językach czeka na podpis prezydenta Wiktora Janukowycza. Nie jest jeszcze jasne, jak będzie realizowana. Nie ma też jeszcze aktów wykonawczych. W dodatku konieczne są poprawki. - W ustawie tej czytamy na przykład, w definicji języka ojczystego, że jest to „pierwszy język, który dana osoba opanowała we wczesnym dzieciństwie”. I na tej samej stronie dwa artykuły dalej czytamy, że każdy ma prawo swobodnie określić język, który uważa za ojczysty – zauważa Tadeusz A. Olszański. Dodaje, że Ukraina potrzebuje jakiegoś rozwiązania problemu języków, bo reguluje go ustawa sprzed ponad 20 lat.

Przeczytaj zapis rozmowy:

Polskieradio.pl: Rada Najwyższa uchwaliła ustawę językową, która nadaje lepszy status językowi ukraińskiemu. Dzięki temu język rosyjski może stać się językiem regionalnym, praktycznie państwowym, w około 13 ukraińskich okręgach. Jakie znaczenie społeczne, polityczne ma ta ustawa?

Tadeusz A. Olszański, Ośrodek Studiów Wschodnich
: Po pierwsze nie można utożsamiać języka regionalnego z państwowym. Ukraińska ustawa językowa uznaje język rosyjski, a oprócz tego kilkanaście innych języków mniejszości narodowych za języki, które mogą być dopuszczane na życzenie ludności do używania w większości sfer życia publicznego. Wyłączone są z tego całkowicie siły zbrojne, a także dokumentacja notarialna. Akta notarialne mogą być tłumaczone, ale nie mogą być sporządzane w innym języku niż ukraiński.
Jak ustawa będzie realizowana – to na razie pozostaje zagadką. Ustawa nie weszła jeszcze w życie. Konieczny jest podpis prezydenta, a także akty wykonawcze, dlatego że ustawa nie określa w wystarczający sposób procedury, na podstawie której poszczególne jednostki podziału terytorialnego podejmują decyzję o wprowadzeniu drugiego roboczego języka urzędowania.
Poza tym należy podkreślić, że ustawa jest napisana źle. Uchwalono ją trochę „na wariata”, nie rozpatrując poprawek zgłoszonych przy drugim czytaniu. Już mówi się w Kijowie, że będzie potrzebne rozpatrzenie części poprawek przed wejściem ustawy w życie.
Ustawa umożliwia wprowadzenie języka rosyjskiego jako języka roboczego administracji państwowej i samorządowej niemal na całym terytorium Ukrainy, nie w 13 obwodach. To dlatego, że żądanie 10 procent mieszkańców jest zobowiązujące dla władz. Jeśli 10 procent mieszkańców danej jednostki administracyjnej domaga się wprowadzenia języka, jest to zobowiązujące dla lokalnych władz. 10 procent ludności rosyjskojęzycznej jest w prawie każdym obwodzie Ukrainy.
Co więcej, ustawa dopuszcza wprowadzanie języków roboczych także na niższych szczeblach podziału terytorialnego, aż po odpowiednik polskiego sołectwa. Jest to korzystne na Węgrów w obwodzie zakarpackim, dla Rumunów w obwodzie czernowieckim, dla innych mniejszości, dla innych mniejszości raczej nie, choć niewykluczone, że Polacy w kilku lub kilkunastu miejscowościach żytomierskiego, gdzie stanowią dużą część lub nawet większość, będą do tego dążyć.

Co ta ustawa oznacza tak naprawdę dla życia kraju? Daje placet urzędnikom państwowym i samorządowym na nieznajomość języka państwowego – ukraińskiego. Wprowadzenie dwujęzyczności urzędowania w tej formie, w jakiej mówi ustawa, pozwala nie znać języka ukraińskiego urzędnikom. To jest niebezpieczeństwo.
Z tym wiąże się i inny problem. Ukraina ma autentyczny problem językowy. To nie jest kwestia takiej lub innej ustawy. To jedno z nielicznych państw, jedno z dwóch państw europejskich, w których oficjalny język państwowy jest językiem mniejszości mieszkańców, niedeklarowanym, ale faktycznie używanym. Drugim takim państwem jest Irlandia. Językiem irlandzkim posługuje się kilkanaście procent ludności. O ile w Irlandii irlandzki i angielski nie mogą się mieszać, podobnie jak nie może się mieszać rosyjski z łotewskim czy estońskim, to ukraiński i rosyjski – to języki wzajemnie przejrzyste. One się dowolnie mieszają. I można sobie wyobrazić sytuację, w której powstałby język „ukrosyjski”. To znaczy na Ukrainie ukształtowałby się na podstawie już istniejącego lokalnego wariantu języka rosyjskiego osobny nowy język. Na to nie ma przyzwolenia politycznego. Ukształtowanie takiego języka bez przyzwolenia politycznego nie jest możliwe, ale tego rodzaju tendencje na Ukrainie są widoczne.
Inna rzecz – bardzo duża część mieszkańców Ukrainy to imigranci bądź potomkowie imigrantów w pierwszym i w drugim pokoleniu. Urzędujący premier Ukrainy Mykoła Azarowa jest Rosjaninem, który przybył na Ukrainę w wieku 38 lat. Ukraiński jest dla niego językiem obcym. Prezydent Janukowycz, który mówi dzisiaj bardzo dobrze po ukraińsku, choć jeśli się wsłucha uważnie, to można poznać, że posługuje się nim jak językiem obcym, jest synem imigrantów z Rosji i Białorusi, wychowanym w Donbasie, który w czasach jego młodości był całkowicie rosyjskojęzyczny – niezrusyfikowany, bo nigdy przedtem nie był językowo ukraiński.
W tej chwili mamy problem, bardzo trudny do rozwiązania w społeczeństwie demokratycznym. Z jednej strony europejski pogląd na prawa człowieka nakazuje respekt dla opcji językowych społeczeństwa. Z drugiej strony również europejskie pojęcie o nowoczesnym państwie, nakazuje prymat języka państwowego. Jest to kwadratura koła. Nie ma dobrego rozwiązania.
Co gorsza Ukrainie narzucono Europejską Kartę Języków Regionalnych i Mniejszościowych, to był warunek przystąpienia Ukrainy do Rady Europy. Tej karty nie podpisała Irlandia ani też żadne z państw w Europie Zachodniej, mające problemy językowe.

Mityng
Mityng przeciw ustawie językowej, svoboda.org.ua

Jak społeczeństwo ukraińskie zapatruje się na ten problem? Jakie są sondaże? Jak dawano sobie radę do tej pory?
Poprzednia ustawa nosi nazwę „O językach w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej” i była uchwalona w 1989 r. Operowała kategoriami socjalistycznymi. Jaki jest stosunek społeczeństwa do nowej ustawy – trudno powiedzieć, ponieważ społeczeństwo jej jeszcze nie zna, a też nikt tego nie bada. Jeśli chodzi o sondaże w kwestii językowej, bardzo krytycznie do nich podchodzę. Odpowiedzi zależą od pytań i minimalnie różnie sformułowane pytanie przynosi czasem bardzo różne odpowiedzi.
Społeczeństwo Ukrainy jest generalnie dość obojętne, jeśli chodzi o problematykę językową. Wśród priorytetów życia społecznego, pojawia się ona w drugiej, czasem w trzeciej dziesiątce. To wynika z tego, że oba języki są wzajemnie przejrzyste. Tak naprawdę praktycznie wszyscy mieszkańcy Ukrainy władają językiem rosyjskim w stopniu wystarczającym do uczestniczenia w życiu społecznym na swoim poziomie społecznym, bo czego innego wymaga się od kołchoźnika, od urzędnika, od intelektualisty.
Natomiast są na Ukrainie dwie grupy elitarne – elity polityczne i kulturotwórcze, dla których język jest bardzo ważny. One razem wzięte stanowią mniejszość ludności Ukrainy, jednak t te elity kształtują życie polityczne i kulturę. To z jednej strony intelektualiści i ludzie o wyraźnych poglądach narodowodemokratycznych i nacjonalistycznych zachodniej Ukrainy, dla których kwestia języka jest kwestią bytu narodowego. Naród ukraiński jest w stopniu rzadko spotykanym we współczesnym świecie skupiony wokół idei języka jako zasadniczego czynnika narodotwórczego – nie wokół terytorium i pamięci historycznej, a wokół mowy. Ta grupa jest w trudnej sytuacji, bo szeroki zasięg języka rosyjskiego wystawia ją na konkurencję także z produktami kulturotwórczymi i informacyjnymi Federacji Rosyjskiej.
Druga grupa to rosyjskie środowiska narodowe i nacjonalistyczne na Ukrainie, wspierane z Rosji, które z kolei operują kategorią, że nie należy dzielić ludzi, że jest to nasz wspólny język i dorobek. Z tym się wiąże zupełnie inna wizja narodu, który odwołuje się do terytorium, do wspólnoty historycznej, ale rozumianej jako wspólne doświadczenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (bo w retoryce politycznej na wschód od naszych granic to nie jest to samo, co II wojna światowa), a także do tradycji wspólnoty prawosławnej.
Dla obu tych elit to element walki. Ta druga opcja ma o tyle większe poparcie społeczne, że duża część członków najstarszego i starszego pokolenia, ze wschodniej i południowej Ukrainy, rzeczywiście języka ukraińskiego nie zna, bo wyrośli w środowisku rosyjskojęzycznym i nie mieli możliwości uczyć się go w szkole.

Poniżej: mityng w obronie języka ukraińskiego, wideo na stronie partii Udar Witalija Kliczki:


Jeśli chodzi o motywacje takiej ustawy – czy jest to interes urzędników, którym wygodniej posługiwać się językiem rosyjskim, czy to jest wybór geopolityczny Partii Regionów?
Ani jedno, ani drugie. Po pierwsze, w państwie, które ma problemy językowe, konieczna jest regulacja tej kwestii. Posługiwanie się ustawą sprzed 20 lat jest przeżytkiem. Po drugie, we wszystkich wyborach siły polityczne liczące na elektorat wschodniej Ukrainy obiecywały zajęcie się tą sprawą, podniesienie rangi języka rosyjskiego, ale nigdy nic w tej sprawie nie robiły.
Partia Regionów zdecydowała się wprowadzić tę ustawę, przez co zrezygnowała z narzędzia mobilizacji elektoratu w kolejnych wyborach. To moim zdaniem świadczy o tym, że rzeczywiste sondaże Partii Regionów wyglądają znacznie gorzej niż te publikowane. Sztaby wyborcze zamawiają sondaże, które czasem przeciekają do opinii publicznej po wyborach, przedtem – nigdy. Moim zdaniem Partia Regionów jest poważnie zaniepokojona perspektywami wyborczymi, zdaje sobie sprawę, że traci poparcie w swoim „sanktuarium” i zdecydowała się dać wyborcom ten „dar”. Z drugiej strony wprowadzając ustawę Partia Regionów zamyka opozycję demokratyczną, czyli Blok Julii Tymoszenko w koalicji z partią Arsenija Jaceniuka, i inne podobne partie, w zachodnim getcie. Nie mogą jednocześnie wychodzić do bardzo silnego elektoratu protestu na wschodzie i południu kraju, i krytykować nowej ustawy. Jeśli nie zaczną jej krytykować, stracą wiele głosów na zachodzie Ukrainy i to się może nie zrównoważyć. I tak stracą sporo głosów, bo mimo buńczucznych zapowiedzi nie zdołali zablokować ustawy - te głosy przejdą do partii Swoboda, do neofaszystów. W tym momencie uważam niemal za pewne, że Swoboda będzie w nowej Radzie Najwyższej, co przysporzy nam kłopotów w wielu sprawach.

Mityng
Mityng partii Swoboda przeciw ustawie językowej w Połtawie, svoboda.org.ua

Na przykład Wołynia.
Na pewno będzie o wiele trudniej o współpracę z parlamentem Ukrainy w przyszłorocznych obchodach wołyńskich, ale to tak naprawdę na razie jest wróżenie z fusów.
Uchwalenie tej ustawy jest pewnym zaskoczeniem. Jest napisana zaskakująco źle. W ustawie tej czytamy na przykład, w definicji języka ojczystego, że jest to „pierwszy język, który dana osoba opanowała we wczesnym dzieciństwie”. I na tej samej stronie dwa artykuły dalej czytamy, że każdy ma prawo swobodnie określić język, który uważa za ojczysty. Nie można swobodnie określać języka, który opanował się jako pierwszy. Takich momentów w tej ustawie jest więcej,
Będzie też zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego.
Będzie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego, ale nie ze względu na treść, a łagodnie rzecz biorąc, nieformalności przy jej uchwalaniu. Jednak Trybunał Konstytucyjny orzeknie, tak, jak będzie to wygodne dla Partii Regionów.

agkm