Kobiety zostały zatrzymane i aresztowane w lutym po tym, jak zagrały koncert w cerkwi Chrystusa Zbawiciela w Moskwie. Odmówiono im prawa do opuszczenia aresztu wzamian za kaucję. Sprawa poruszyła rosyjskie społeczeństwo i oburzyła przedstawicieli cerkwi, którzy nazwali koncert bluźnierstwem. Zwolennicy zespołu uważają, że proces dowodzi rosnącej nietolerancji Kremla dla przeciwników władzy.
Za zaśpiewanie w cerkwi piosenki „Bogurodzico wygoń Putina” kobietom grozi do siedmiu lat więzienia. Odpowiadają z paragrafu dotyczącego „chuligaństwa motywowanego nienawiścią religijną”.
W pisemnym oświadczeniu przesłanym mediom Maria Alechina napisała, że występ był wykroczeniem administracyjnym, a stał się przestępstwem „ze względu na wpływ elit politycznych i duchowych”.
Maria Alechina, Nadjeżda Tołonnikowa i Jekaterina Samutsewicz zostały na salę sądową wprowadzone w kajdankach i zamknięte w klatce z kuloodpornego szkła.
Tolokonnikowa powiedziała w sądzie, że to iż żadna z nich nie przyznaje się do winy nie oznacza, że nie są gotowe przeprosić tych, których uraził ich koncert w cerkwi.
"Nasz etyczny błąd polegał na tym, że pozwoliłyśmy sobie zorganizować nasze polityczne wystąpienie w świątyni. Ale nie myślałyśmy o tym, że komukolwiek to uwłaczy. Jeśli ktoś poczuł się urażony, to oświadczamy, że to był nasz błąd i nie miałyśmy zamiaru nikogo obrazić" - dodała.
Wszystkie trzy kobiety musiały długo stać w ławie oskarżonych odpowiadając na pytania sędziów dotyczące ich narodowości, daty urodzin dzieci, czy poziomu wykształcenia.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>
BBC, "Time" sg