Logo Polskiego Radia
PAP
Tomasz Jaremczak 28.04.2013

Zamach w Bostonie. Rodzice Carnajewa nie przyjadą do USA

Na wsi na południu Rosji schronili się rodzice podejrzanych o dokonanie zamachów bombowych w Bostonie braci Carnajewów.
Anzor CarnajewAnzor Carnajew PAP/EPA/BASHIR ALIEV/NEWS TEAM

Ojciec rodziny Anzor Carnajew nie wierzy, że uda mu się odwiedzić syna Dżochara, którego aresztowano i oskarżono o współudział w zdetonowaniu 15 kwietnia dwóch bomb na mecie maratonu w Bostonie. Zginęły wtedy trzy osoby, a 264 zostały ranne. Uważany za współsprawcę zamachów brat Dżochara Tamerlan został zabity podczas policyjnego pościgu.

- Niestety nie mogę w żaden sposób pomóc mojemu dziecku. Jestem w kontakcie z Dżocharem i moimi prawnikami. Powiedzieli mi, że dadzą mi znać (co mam robić)" - powiedział Carnajew w rozmowie z agencją Reutera. Zgodził się na spotkanie z dziennikarzem pod warunkiem, że miejsce jego pobytu nie zostanie ujawnione. Jego była żona Zubejdat nie chciała z nimi rozmawiać.

Anzor Carnajew ponownie zadeklarował, że nie wierzy w winę swych synów. Jego zdaniem nie mieli nic wspólnego z islamskim ekstremizmem. - Nie zamierzam wracać do USA. Na razie jestem tutaj. Jestem chory - zaznaczył Carnajew dodając, że cierpi na nadciśnienie i problemy z sercem.

Zamach w Bostonie - czytaj więcej >>>
Przed wyemigrowaniem do Stanów Zjednoczonych rodzina Carnajewów mieszkała m.in. w Kirgistanie i Dagestanie. Rodzice powrócili do Dagestanu dwa lata temu, a Tamerlan spędził tam pierwszą połowę 2012 roku.

PAP, tj

''