Logo Polskiego Radia
PAP
Agnieszka Kamińska 29.04.2013

Zbrodnia w Wołominie: były wezwania w sprawie przemocy domowej

Trzy osoby nie żyją, a dwoje dzieci w wieku 8 i 10 lat z licznymi ranami trafiło do szpitala. Według policji doszło do awantury domowej.
Policja na miejscu tragedii w WołominiePolicja na miejscu tragedii w WołominiePAP/Jakub Kamiński

Do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę rano w Wołominie. - Nie żyją 15-letnia dziewczyna, jej matka oraz konkubent kobiety - poinformowała Mazur i dodała, że mężczyzna prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Dwójka młodszego rodzeństwa trafiła do szpitala w ciężkim stanie.
Według wstępnych ustaleń śledczych prawdopodobnie doszło do awantury domowej. Jak powiedział rzecznik stołecznej policji asp. Mariusz Mrozek, "wszystko wskazuje na to, że 40-letni mężczyzna mógł mieć bezpośredni związek z tą tragedią".
Według TVP Info to właśnie konkubent matki miał zadawać ciosy; jak relacjonowali sąsiedzi z Wołomina, mężczyzna nadużywał alkoholu i bywał agresywny.

Kilka interwencji, pobita kobieta
Rzecznik KSP poinformował, że w przeszłości policja interweniowała w mieszkaniu kobiety trzykrotnie; w listopadzie 2010 roku oraz w marcu i w maju 2011 r. Za każdym razem policję wzywała kobieta. Dwa wezwania dotyczyły awantury domowej; mężczyzna został pouczony.
W marcu 2011 r. kobieta zaalarmowała funkcjonariuszy o tym, że mężczyzna ją pobił. - Wówczas zostało wszczęta dochodzenie w tej sprawie. Kobieta została przesłuchana jako świadek. Powiedziała, że nie czuje się pokrzywdzona i że nie wnosi o ściganie i ukaranie tego mężczyzny - powiedział Mrozek.
Dodał, że 37-latka była także w kontakcie z miejscowym ośrodkiem pomocy społecznej; ostatni raz w pierwszej połowie 2011 r., kiedy zwracała się o zapomogę.
- W żadnej sprawie dotyczącej tej rodziny nigdy do nas nie zwracał się żaden sąsiad - powiedział rzecznik KSP.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w nocy poprzedzającej tragedię 37-latka i jej konkubent bawili się razem w jednym z wołomińskich klubów. - Żaden ze świadków nie zauważył, żeby między nimi doszło do jakiejś awantury - powiedział policjant znający szczegóły sprawy.

Dzieci po operacji
- Będziemy starali się jak najszybciej skontaktować z rodziną dwójki dzieci, które przebywają w szpitalu. Na miejscu są policyjni psychologowie i jeżeli będzie taka potrzeba będą do dyspozycji dzieci - zapewnił Mrozek.
Na razie ani policja, ani prokuratura nie udzielają więcej informacji. - Szczegóły wyjaśni prokuratorskie śledztwo, a bezpośrednią przyczynę zgonu wykaże sekcja zwłok - podkreślił Mrozek.
Rzecznik szpitala przy ul. Niekłańskiej w Warszawie Maciej Kot powiedział, że zakończyła się operacja ośmiolatka. - Obecnie trwa proces kontroli równowagi funkcji życiowych. Chłopiec jest pod stałą opieką specjalistów - wyjaśnił. Powiedział, że "lekarze zrobili wiele, aby uratować chłopca", a obecnie jego życie nie jest zagrożone. 10-letnia dziewczynka także była operowana przez chirurgów i neurochirurgów.
Kot informował wcześniej, że dzieci trafiły do szpitala "w stanie ciężkim, z wielokrotnymi ranami, zadanymi prawdopodobnie nożem". Jak relacjonował, 8-latek był w "naprawdę ciężkim stanie", wymagał szybkiej interwencji i przeszedł kilkugodzinną operację.

PAP/agkm