Logo Polskiego Radia
PAP
Petar Petrovic 16.05.2013

Nigeria: będzie wojna z dżihadystami

Po bezskutecznych próbach dogadania się z powiązanymi z Al-Kaidą nigeryjskimi dżihadystami, prezydent Nigerii Goodluck Jonathan wydał im wojnę.
Nigeryjscy żołnierzeNigeryjscy żołnierze PAP/EPA/DEJI YAKE

Wprowadził stan wyjątkowy w trzech północnych prowincjach i posłał do walki wojsko.
Stan wyjątkowy został wprowadzony w trzech północno-wschodnich stanach Borno, Adamawa i Yobe, należących do najbiedniejszych w kraju, położonych tuż na południe od Sahary, na pograniczu z Kamerunem, Czadem i Nigrem. Od środy do tego regionu ściągają kolumny nigeryjskiego wojska, które w Borno wspierają dodatkowo żołnierze z Nigru i Czadu.
- Mamy do czynienia ze zbrojną rebelią - oznajmił we wtorkowym orędziu prezydent Jonathan, informując, że posłał wojsko do walki z radykałami z ruchu Boko Haram, którego nazwa oznacza w języku hausa z grubsza rzecz biorąc "wszystko co z Zachodu, to złe".
Władze blisko 200-milionowej Nigerii, najludniejszego kraju Afryki, zamieszkanego po połowie przez chrześcijan i muzułmanów zdecydowały się na wojnę z lokalnymi talibami, gdy ci przejęli praktycznie władzę na stanem Borno, swoją kolebką i twierdzą.
Tam właśnie, w stolicy stanu - Maiduguri - powstał przed dziesięciu lat ruch Boko Haram, którego twórca mułła Muhammed Yusuf wezwał wiernych do obalenia skorumpowanego, świeckiego państwa i zastąpienia go kalifatem wiernych, albo przynajmniej do wskrzeszenia sułtanatu, który przed wiekami przewodził potężnemu imperium u stóp Sahary i nad brzegami jeziora Czad.
W kwietniu nigeryjscy talibowie przejęli praktycznie kontrolę nad stanem Borno. Wrócili z Mali znakomicie uzbrojeni w arsenały, zrabowane wcześniej z ogarniętej powojennym chaosem Libii, wyposażeni już nie tylko w karabiny maszynowe, ale choćby bazooki i działka przeciwlotnicze, montowane na ciężarówkach i samochodach terenowych. Z takich wozów bojowych korzystają od lat partyzanci w Somalii.
W kilka tygodni żołnierze Boko Haram przejęli kontrolę nad większością powiatów w Borno, z których przegnali urzędników i policję i wprowadzili własną administrację i prawa. W zeszłym tygodniu 200-osobowy oddział partyzantów zaatakował miasto Bama, gdzie zdobył miejscowe koszary i magazyny broni, a także więzienie, skąd uwolnił ponad 100 jeńców.

Nigeryjscy analitycy uważają, że wobec ekspansji talibów, Jonathan nie miał innego wyjścia, jak wydać im wojnę, ale karna ekspedycja nigeryjskiej armii zamiast zdławić rebelię, może ją jeszcze bardziej rozpalić.
Nigeryjskie wojsko od lat oskarżane jest o dokonywanie pogromów ludności cywilnej. Działacze praw człowieka twierdzą, że w kwietniu żołnierze puścili z dymem rybackiej miasteczko Baga, w którym dzień wcześniej w zasadzce partyzantów zginął ich kolega. W odwecie zabili prawie 200 cywilów, których oskarżyli o wspieranie talibów. W zeszłym roku wojskowi dokonali jeszcze przynajmniej dwóch, równie krwawych odwetowych pogromów cywilów. - Nie mając wsparcia ze strony ludności cywilnej, wojsko nigdy nie pokona partyzantów - przestrzega od dawna gubernator Borno Kashim Shettima.

pp/PAP

Galeria: dzień na zdjęciach >>>