Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Petar Petrovic 14.08.2013

Krwawe zamieszki w Egipcie: policja opanowała ulice Kairu

Od rana funkcjonariusze pacyfikują opozycję, która przez miesiąc okupowała place w stolicy Egiptu, żądając przywrócenia do władzy prezydenta Mursiego.
Starcia w Egipcie.Starcia w Egipcie. PAP/EPA/GINA MOHAMED

Funkcjonariusze twierdzą, że przejęli już kontrolę nad placem Nahda. Trwa akcja na placu przy meczecie Raaba al-Adawiya. Plac jest otoczony, nad nim unosi się gęsty dym. Można również zauważyć krążące helikoptery wojskowe.

Starcia w Egipcie - czytaj więcej

Specjalny wysłannik Polskiego Radia w Egipcie Michał Żakowski relacjonuje, że dostępu do placu pilnuje policja, żołnierze i pojazdy wojskowe. Powołując się na świadków poinformował, że wiele osób zostało postrzelonych ostrą amunicją. Do jednego ze szpitali, który mieści się przy Moście 6 października przywieziono około 25 rannych. Placówka odmówiła jednak ich przyjęcia, ponieważ nie wspiera protestów zwolenników Mohammeda Mursiego.
Tymczasem telewizja rządowa donosiła, że w obozowisku znaleziono broń.
Bractwo Muzułmańskie poinformowało, że w Kairze zginęło Ponad 250 zwolenników obalonego prezydenta Egiptu Mohammeda Mursiego podczas likwidowania przez policję dwóch obozów islamistów, a ponad 5 tys. osób odniosło obrażenia.
"To największa masakra od zamachu stanu" z 3 lipca, kiedy wojsko odsunęło od władzy Mursiego - napisał na Twitterze rzecznik Bractwa Gehad el-Haddad, dodając, że protestujący mają rany postrzałowe.
Według informacji zagranicznych agencji w starciach w Kairze zginęło 15 osób, a ponad 100 zostało rannych. Według ministerstwa zdrowia Egiptu śmierć poniosło ogółem sześć osób, a 26 odniosło obrażenia. Dziennikarz agencji AFP widział ciała 43 zabitych; niektórzy mieli rany postrzałowe.
Tymczasem Bractwo Muzułmańskie wzywa do masowych protestów na ulicach stolicy. By utrudnić islamistom zebranie sił, wstrzymano ruch pociągów z i do Kairu. Policja skutecznie rozproszyła już jeden protest, którego uczestnicy zbierali się w pobliżu uniwersytetu kairskiego.

Akcja likwidacji obozów na placu przed meczetem Rabaa al-Adawija na północy stolicy i placu Al-Nahda koło uniwersytetu kairskiego rozpoczęła się wczesnym rankiem. Siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego. W pobliżu rozmieszczono pojazdy wojskowe, słychać było krążący śmigłowiec.
Na terenie mniejszego obozu przy kampusie policja przez głośniki apelowała do protestujących, by się rozeszli. Słychać też było strzały - relacjonuje na swojej stronie internetowej anglojęzyczny dziennik "Al-Ahram".
- Giniemy - powiedział członek Bractwa Muzułmańskiego obecny na placu przy meczecie Raaba al-Adawiya w Egipcie. W krótkiej rozmowie telefonicznej ze specjalnym wysłannikiem Polskiego Radia Michałem Żakowskim sytuację na placu określił jako "straszną". Dodał, że policja strzelała do demonstrantów ze wszystkich stron.

MSW napisało na Facebooku, że "uzbrojeni mężczyźni w obu obozach strzelali do policjantów, gdy zaczęli oni rozpędzać protestujących". Resort spraw wewnętrznych zastrzegł, że "policja używała tylko gazu łzawiącego, choć była ostrzeliwana przez protestujących z użyciem ostrej amunicji". Według władz funkcjonariuszom udało się "przejąć kontrolę nad Al-Nahdą, ale w okolicach wciąż trwają walki".
Państwowa telewizja egipska podaje, że policja wyłapuje zwolenników Mursiego również na ulicach w pobliżu meczetu Rabaa al-Adawija.
MSW podało, że w operacjach przeciwko zwolennikom Mursiego zginęło dwóch funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, a sześciu zostało rannych.

pp/PAP/IAR

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

''