Logo Polskiego Radia
PAP
Artur Jaryczewski 30.09.2013

Wypadek w Kozerkach. Prokuratura wszczyna śledztwo

Samochód wjechał pod pociąg na strzeżonym przejeździe kolejowym w Kozerkach. Zginęła kobieta, jej dwie córki trafiły do szpitali. Postępowanie w sprawie tragedii prowadzi Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim.
Wypadek w KozerkachWypadek w KozerkachPAP/Tomasz Gzell

- De facto śledztwo jest już prowadzone, choć formalna decyzja o jego wszczęciu zapadnie we wtorek - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Dariusz Ślepokura. Jak dodał, na miejscu zdarzenia prokurator przeprowadził oględziny z udziałem biegłego. - Zapory najprawdopodobniej były sprawne, jeszcze dzisiaj dróżnik będzie przesłuchany przez policję, będziemy ustalać, dlaczego zapory nie zostały zamknięte - dodał prok. Ślepokura. Zaznaczył, że w chwili tragedii na przejeździe była gęsta mgła.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek o godz. 7.30 na strzeżonym przejeździe kolejowym w okolicach Grodziska Mazowieckiego, gdy samochód osobowy wjechał pod pociąg. - Kierująca pojazdem mimo reanimacji zmarła na miejscu. Dwoje dzieci zostało ciężko rannych - powiedział rzecznik spółki PKP Polskie Linie Kolejowe Maciej Dutkiewicz. Jak poinformował, obsługa przejazdu przekazała już wyjaśnienia, zabezpieczane są też wszystkie materiały, które pozwolą wyjaśnić przyczyny wypadku.

Ciężej ranna dziewięciolatka została przewieziona do szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej. Jak mówił rzecznik szpitala Mariusz Mazurek, dziewczynka jest w stanie śpiączki farmakologicznej, przebywa na oddziale intensywnej terapii, oddycha przez respirator. Druga, dwuletnia dziewczynka jest w Centrum Zdrowia Dziecka w stanie stabilnym średnio ciężkim.

Przejazd, na którym doszło do wypadku, miał najwyższą możliwą kategorię bezpieczeństwa - tzw. kategorię A, co oznacza, że były na nim rogatki, a ruchem sterował dróżnik. - Dróżnik miał wszystkie niezbędne kwalifikacje, przeszedł wymagane szkolenia, miał ważne badania - powiedział Dutkiewicz. Dodał, że dróżnik był trzeźwy.

PAP/aj