- Wśród głównych zagrożeń uwzględnimy przybliżanie się do granic rosyjskich infrastruktury wojskowej krajów NATO - oświadczył doradca Kremla do spraw bezpieczeństwa Michaił Popow. Przy aparacie Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej powstała międzyresortowa grupa, która ma przygotować propozycje zmian w dotychczasowej doktrynie. Mają być gotowe do końca tego roku.
- Kwestia przybliżania infrastruktury wojskowej krajów członkowskich NATO do naszych granic, w tym poprzez rozszerzenie tego bloku, nadal będzie zajmować miejsce wśród najważniejszych zewnętrznych zagrożeń dla Federacji Rosyjskiej. W nowym dokumencie zachowa także znaczenie jako jedno z zagrożeń decyzja o powstaniu i rozwijaniu systemów strategicznej obrony przeciwrakietowej, które podważają stabilność na świecie - powiedział Popow w opublikowanym we wtorek wywiadzie dla agencji RIA-Nowosti.
Mówiąc o nowych zagrożeniach dla Federacji Rosyjskiej, oświadczył, że "coraz wyraźniejsze staje się dążenie USA i krajów członkowskich NATO, by wzmocnić swój potencjał ofensywny poprzez rozwój globalnego systemu obrony przeciwrakietowej, rozwój nowych środków walki zbrojnej, w tym broni hiperdźwiękowej".
Popow zarzucił Stanom Zjednoczonym oraz krajom NATO, że w kwestii tarczy antyrakietowej zapewniały Rosję, iż "NATO nie jest jej wrogiem i nigdy na nią nie napadnie". - Ale czy naprawdę tak jest? Zapewniali nas o dobrych zamiarach, a działania ostatnich lat świadczą o czymś zupełnie przeciwnym - powiedział doradca Kremla.
- USA chcą poważnie wzmocnić grupę swoich wojsk w państwach nadbałtyckich. Już zaplanowano przerzucenie na terytorium Estonii ciężkiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego, w tym czołgów i transporterów opancerzonych - mówił Popow. Ocenił także, że przeciw Rosji wszczęto "bezprecedensową kampanię informacyjno-propagandową". Jego zdaniem "wszystkie fakty świadczą o dążeniu władz Rosji i NATO, by kontynuować kurs na zaostrzenie relacji z Rosją".
Pod koniec tygodnia w Walii dojdzie do szczytu NATO. Polska oraz kraje bałtyckie liczą, że jedną z decyzji będzie wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu. Warszawa twierdzi, że decyzja ta jest konieczna ze względu na działania Rosji na wschodzie Ukrainy.
Wojna na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Niedawno szef NATO Anders Fogh Rasmussen zdradził, że rozważany jest wariant utworzenia specjalnej "szpicy", zdolnej, w przypadku zagrożenia, do reakcji "w ciągu godzin". NATO zamierza też wyjść na przeciw oczekiwaniom krajów wschodnioeuropejskich, domagających się większej obecności Sojuszu na jego wschodnich rubieżach. - Dla planowanej "szpicy" potrzebna będzie infrastruktura w tych krajach - wyjaśniał sekretarz generalny. Jak mówił chodzi nie tylko o kwatery i wyposażenie, lecz także o żołnierzy.
- Każdy potencjalny agresor powinien wiedzieć: jeżeli wpadnie na pomysł, by zaatakować sojusznika z NATO, będzie miał do czynienia nie tylko z żołnierzami z danego kraju, lecz także z oddziałami NATO - podkreślił Rasmussen. Jego zdaniem takie postawienie sprawy rozwieje wątpliwości, czy artykuł 5 traktatu o NATO dotyczy w równym stopniu wszystkich członków.
Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>
IAR/PAP/asop
![''](http://www.polskieradio.pl/302a92b5-bcdf-4e88-b049-852256d73698.file)