Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Juliusz Urbanowicz 01.01.2015

Były doradca Putina: Moskwa rewiduje ład stworzony po II wojnie światowej [wywiad]

- Putin złożył Obamie ofertę podziału Europy - tak jak Hitler Stalinowi i Chamberlainowi - mówi portalowi PolskieRadio.pl Andriej Iłłarionow, były doradca prezydenta Rosji.
- Kremlowski reżim przygotował się do długotrwałej konfrontacji, na pełną skalę - nie tylko z Ukrainą, ale i z dużą częścią współczesnego świata - przekonuje w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl były doradca prezydenta Rosji Andriej Iłłarionow- Kremlowski reżim przygotował się do długotrwałej konfrontacji, na pełną skalę - nie tylko z Ukrainą, ale i z dużą częścią współczesnego świata - przekonuje w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl były doradca prezydenta Rosji Andriej Iłłarionow PolskieRadio.pl

Andriej Iłłarionow przeszedł długą drogę – od zausznika obecnego prezydenta Rosji Władimira Putina do jego zagorzałego przeciwnika.

Ten ekonomista wywodzi się z Sankt Petersburga, podobnie jak rosyjski przywódca. Był jego przedstawicielem, tzw. szerpą, w grupie ośmiu najpotężniejszych państw świata G-8. Rosja została z niej wyrugowana po aneksji Krymu, który formalnie nadal należy do Ukrainy. Drogi Iłłarionowa i Putina rozeszły się jednak dużo wcześniej – w 2005 roku, kiedy kluczowy emisariusz i gospodarczy doradca prezydenta uznał, że kraj pod wodzą jego pryncypała, wcześniej częściowo wolny, stał się kompletnie autorytarny. Złożył rezygnację, a następnie stał się ekspertem libertariańskiego think-tanku Cato Institute w Waszyngtonie.

Ostro krytykował postępowanie Putina m.in.w aferze Jukosu, politykę energetyczną Rosji oraz jej działania w Czeczenii. W 2010 roku był jednym z pierwszych sygnatariuszy manifestu „Putin musi odejść!”.

KRYZYS NA UKRAINIE: SERWIS SPECJALNY >>>

W rozmowie z portalem PolskieRadio.pl  Andriej Iłłarionow kładzie nacisk na to, jak poważnym wyzwaniem dla demokratycznych państw jest polityka Rosji, która nastawiła się na długofalową konfrontację z Zachodem.

-
- We współczesnej Rosji władza należy do twardego autorytarnego reżimu - z elementami totalitarnymi. Historia pokazuje, że pokojowego sposobu na zmianę takiej władzy nie ma - twierdzi były zausznik Władimira Putina

Juliusz Urbanowicz, PolskieRadio.pl: - Wojna rosyjsko-ukraińska toczy się też na poziomie języka. Jak Pan - ze swojego punktu widzenia - opisuje to, co dzieje się w Ukrainie?

Andriej Iłłarionow, były doradca prezydenta Rosji: - Przede wszystkim dziękuję, że Pan użył przedimka „w” ze słowem Ukraina. Kiedy mówimy „w Ukrainie” po rosyjsku, oznacza że uznajemy ją jako suwerenne państwo. „Na” używamy wtedy, gdy uważamy Ukrainę za terytorium, a nie za byt państwowy.

Charakterystyczne, że do 27 lipca 2013 roku Władimir Putin przy każdej okazji używał przedimka „w” - uznając prawo Ukrainy do istnienia, jako niezależnego państwa. Od tamtego momentu używa już tylko przedimka „na” - tym samym odmawiając Ukrainie prawa do własnej państwowości. To bardzo ważne językowe rozróżnienie, które pokazuje, że walka odbywa się nie tylko na polu bitwy, ale i za pomocą środków językowych. Jest to jednak nie rosyjska, ale kremlowska, nawet putinowska narracja, bo nie ma ona nic wspólnego z poglądem wielu grup rosyjskiego społeczeństwa, ani z rzeczywistością.

To, co się dzieje od 27 lipca 2013 roku, to rosyjsko-ukraińska wojna. Dokładniej mówiąc: agresja Putina wobec Ukrainy, przygotowywana od dawna – przez 10-11 lat, od 2003 roku. Ta wojna nie zakończy się szybko, dlatego, że strategicznym celem Putina jest ustanowienie politycznej kontroli nad Ukrainą, a ten cel na razie nie został osiągnięty, udało się to jedynie częściowo poprzez okupację i aneksję Krymu oraz utworzenie wojskowego przyczółka w Donbasie. Rosja używa ich do destabilizacji sytuacji w całej Ukrainie.

Obserwujemy więc wojnę rosyjsko - ukraińską, a zarazem jest ona wierzchołkiem szerszego zjawiska, które kremlowscy propagandyści nazywają IV wojną światową (za III wojnę światową uważają zimną wojnę). Oni chcą ustanowić kontrolę nad terytorium byłego Związku Radzieckiego, byłego imperium rosyjskiego.

Cele są nawet bardziej ambitnie – jak oświadczył Putin w swoim przemówieniu w Soczi z 24 października – to pełna zmiana reguł ładu międzynarodowego, ustanowionych po II wojnie światowej. Taką ofertę prezydent Rosji złożył otwarcie prezydentowi USA Barackowi Obamie.

W swej istocie niewiele różni się ona od propozycji przedstawionej przez Adolfa Hitlera 23 i 25 sierpnia premierowi Wielkiej Brytanii Neville'owi Chamberlainowi – a dotyczącej podziału Europy Zachodniej. Podobną ofertą podziału Europy Środkowo-Wschodniej Hiler złożył Rosji, w jej rezultacie podpisano i wprowadzono w życie pakt Ribbentrop- Mołotow, zawarty między nazistowskimi Niemcami a sowiecką Rosją.

Putin miał nadzieję, że osiągnie podobne porozumienie z prezydentem USA, ale Obama odmówił nawet spotkania z nim na szczycie G-20 w australijskim Brisbane.

Putin odczytał to jako spalenie mostów, przekroczenie Rubikonu, dlatego szybko wrócił do Moskwy i rozpoczął przygotowania państwa do konfrontacji na pełną skalę, która z jego punktu widzenia potrwa nie mniej niż 10 lat. Dał stosowne polecenia ministrom odpowiedzialnym za gospodarkę, by podjęli działania pozwalające jej przetrwać w warunkach sankcji, półizolacji. Zebrał rosyjską Radę Bezpieczeństwa, dając wytyczne, że ta konfrontacja będzie przebiegać pod hasłem walki z ekstremizmem. Rosyjska delegacja w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zgłosiła projekt rezolucji o walce z heroizacją nazizmu. To jeszcze jedna ideologiczna sztampa, która ma służyć prowadzeniu tej wojny. Prezydent Rosji zwołał również posiedzenie generalicji sił zbrojnych, wyznaczając jej zadania osiągnięcia wojennej gotowości. Odbył też spotkanie z Ogólnorosyjskim Frontem Narodowym, co oznacza pełną mobilizację społeczeństwa do konfrontacji. Pojawiły się doniesienia o przygotowywaniu obozów koncentracyjnych pod Moskwą – minimum na 15 tysięcy ludzi, także pod Petersburgiem i Krasnojarskiem.

Mamy więc do czynienia z całościowymi przygotowaniami obecnego kremlowskiego reżimu do długotrwałej konfrontacji, na pełną skalę - z dużą częścią współczesnego świata.

- Co mogą zrobić dawni zachodni partnerzy Putina, żeby przerwać realizację tego planu?

- Przede wszystkim nie jestem pewny, czy Obama zrozumiał skalę problemu i czy właśnie dlatego nie chciał z Putinem rozmawiać, żeby tej propozycji nie rozpatrywać.

Zrozumienie tego problemu, który stoi obecnie przed całym światem, stopniowo pojawiło się natomiast u Angeli Merkel. Miała ona 6-godzinne spotkanie z Putinem i podzieliła się niektórymi wrażeniami podczas wystąpienia w australijskim Instytucie Polityki Międzynarodowej im. Lowy'ego.

Jej komentarze – nieważne czy ona się do tego przyznaje czy nie - świadczą o zawaleniu się jej podejścia, które praktykowała przez 9 poprzednich lat. W ramach tego kursu m.in. wychodziła de facto z prorosyjskich pozycji w stosunku do kwestii członkostwa Gruzji i Ukrainy w NATO. Zajmowała prorosyjską postawę w czasie wojny rosyjsko-gruzińskiej i częściowo także podczas wojny rosyjsko-ukraińskiej, w jej pierwszej fazie.

Żeby adekwatnie odpowiedzieć na działanie Rosji trzeba było już dawno podjąć określone, najważniejsze kroki. Główny front tej konfrontacji, to obecnie Ukraina i trzeba zrobić wszystko, żeby ją obronić i nie dopuścić, by została zajęta w sposób wojskowy, czy niewojenny. Podstawa, to dostawy uzbrojenia, czego odmówiły Ukrainie kraje NATO na swoim szczycie w Walii 4 września.

Po drugie, niezbędne jest niedopuszczenie do realizacji prowokacji w postaci powołania tak zwanych narodowych republik na obszarach zamieszkałych przez mniejszość rosyjską - w Narwie w Estonii i w łotewskiej Łatgalii (dawne Inflanty Polskie), wspartych przez pojawienie się „zielonych ludzików” (zakamuflowanych rosyjskich żołnierzy). Oznaczałoby to - przy braku reakcji NATO, a ono nie jest obecnie gotowe do takiej reakcji - koniec 5. artykułu Traktatu Waszyngtońskiego, a tym samym koniec NATO takiego, jakie znamy obecnie.

Jest też trzeci front – innych byłych republik ZSRR, głównie Gruzji, Azerbejdżanu, zwłaszcza w świetle umowy Rosji z Abchazją o faktycznym włączeniu jej w skład Rosji oraz oczekiwanej aneksji Południowej Osetii, a także gorączkowej budowy szosy, która - w razie zakończenia w marcu 2015 roku - wyprowadzi rosyjskie wojska na najkrótszą trasę do Górskiego Karabachu i Armenii.

Innymi słowy, jest wiele możliwych frontów, na których trzeba podjąć pilne kroki. Dotychczas zachodni liderzy, mam na myśli „stary Zachód”, niczego podobnego nie zademonstrowali, nie zrobili.

- Jaki jest wpływ na sytuację w Rosji sankcji nałożonych przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone?

- Zbyt mały, zbyt późny, zbyt wybiórczy. To bardzo ograniczone sankcje i mają bardzo ograniczony wpływ – nawet na te firmy i te osoby, które zostały nimi bezpośrednio objęte, mimo że i tak jest ich bardzo niewiele.

To nieporównywalne sankcje z tymi, jakie w swoim czasie wprowadzono przeciw Iranowi, Irakowi, Korei Północnej i RPA. A te kraje były o wiele mniejsze niż Rosja, miały znacznie mniej zróżnicowane gospodarki. Ich izolacja była w rezultacie sankcji dużo większa.

Ale nawet tamte - choć poważniejsze i trwające lata - sankcje nie zmieniły polityki żadnego z objętych nimi krajów. Na przykład nałożono zakaz kupna irackiej ropy, która stanowiła 97 proc. całego eksportu Iraku i dawała 70 proc. jego PKB. Nawet jednak w tym przypadku Saddam Hussajn nie zmienił swojej polityki i sytuacja zmieniła się dopiero po bezpośrednim wtargnięciu wojsk koalicji do Iraku.

A żadnych sankcji przeciwko rosyjskiemu sektorowi naftowemu czy energetycznemu - jako całości - nie wprowadzono. Stanowi on zresztą o wiele mniejszą część eksportu i PKB Rosji niż to było w przypadku Iraku. Mamy zatem do czynienia ze znacznie bardziej skromnymi sankcjami nałożonymi na o wiele większy kraj.

Jakie więc będą rezultaty, jeśli nie odniosły skutku bardziej surowe sankcje wobec mniejszych krajów? Odpowiedź jest jedna: te sankcje nie mają poważnego znaczenia.
O wiele większy wpływ na rosyjską gospodarkę miały sankcje, jakie Putin wprowadził wobec własnego narodu - zakazując importu produktów z państw europejskich. Cały szereg dóbr zniknął z półek rosyjskich sklepów, to się odczuwa, zauważa, ceny wzrosły. Ale to są sankcje putinowskie przeciw Rosji, to nie sankcje Unii.
- Kto zdoła w końcu położyć kres realizacji polityki Putina?
- Tylko wspólne wysiłki zdrowej części rosyjskiego społeczeństwa i zdrowej, pragmatycznej części otaczającego świata, rozumiejącej sytuację.
We współczesnej Rosji władza należy do twardego autorytarnego reżimu - z elementami totalitarnymi. Jest pytanie, jak można zmienić politykę takiego reżimu. Historia pokazuje, że pokojowego sposobu na zmianę takiej władzy nie ma.
Są inne sposoby. To powinno być zrozumiane przez otaczający Rosję świat. Trzeba sobie zdać sprawę z tej smutnej, tragicznej rzeczywistości, w której znaleźliśmy się nie z naszej winy, ale to realność, której trzeba spojrzeć prosto w oczy. I niezbędne jest uznać, że ona określa strategiczny cel zdrowej części rosyjskiego społeczeństwa i zdrowej części otaczającego świata. Ten cel, to wolna, demokratyczna Rosja, likwidacja groźby wojny światowej, szantażu nuklearnego, który stosuje Kreml.
Przerwać IV wojnę światową – jak ją określają kremlowscy propagandyści - można tylko wspólnym wysiłkiem. Dopóty, dopóki w Rosji trwa autorytarny reżim, te zagrożenia pozostaną

Rozmawiał: Juliusz Urbanowicz, PolskieRadio.pl

 

 

 

 

 

 


- Tylko wspólne wysiłki zdrowej części rosyjskiego społeczeństwa i zdrowej, pragmatycznej części otaczającego świata, rozumiejącej sytuację.

We współczesnej Rosji władza należy do twardego autorytarnego reżimu - z elementami totalitarnymi. Jest pytanie, jak można zmienić politykę takiego reżimu. Historia pokazuje, że pokojowego sposobu na zmianę takiej władzy nie ma.

Są inne sposoby. To powinno być zrozumiane przez otaczający Rosję świat. Trzeba sobie zdać sprawę z tej smutnej, tragicznej rzeczywistości, w której znaleźliśmy się nie z naszej winy, ale to realność, której trzeba spojrzeć prosto w oczy. I niezbędne jest uznać, że ona określa strategiczny cel zdrowej części rosyjskiego społeczeństwa i zdrowej części otaczającego świata. Ten cel, to wolna, demokratyczna Rosja, likwidacja groźby wojny światowej, szantażu nuklearnego, który stosuje Kreml.

Przerwać IV wojnę światową – jak ją określają kremlowscy propagandyści - można tylko wspólnym wysiłkiem. Dopóty, dopóki w Rosji trwa autorytarny reżim, te zagrożenia pozostaną