Logo Polskiego Radia
Jedynka
Bartłomiej Bitner 19.08.2019

Rafał Otoka-Frąckiewicz: Jolanta i Andrzej Gontarczykowie nie byli szeregowymi tajniakami

- Andrzej Gontarczyk karierę w SB jako tajny współpracownik rozpoczął w 1974 r. Jego żona Jolanta, dziś nosząca nazwisko Lange, trzy lata później. Ponieważ mieli rodzinę w RFN i nosili się z zamiarem wyjechania tam, SB wykorzystała to przygotowując ich do działania - powiedział Piotr Woyciechowski, ekspert ds. służb specjalnych. W audycji "Debata Jedynki" o przeszłości Jolanty Lange rozmawiali również publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz i Marek Wolski.
Posłuchaj
  • Rafał Otoka-Frąckiewicz: Jolanta i Andrzej Gontarczykowie zostali wysłani do RFN nie tylko po to, żeby wkupić się w łaski księdza, który później zginął (Debata Jedynki)
Czytaj także

W ramach Warszawskich Dni Różnorodności prezentowano, jak informuje ratusz stołecznego miasta, "doskonałe dokumenty dotykające różnych przesłanek dyskryminacji", takie jak m.in. "»L.Poetki«" (o poetkach lesbijkach, dla których tożsamość psychoseksualna jest inspiracją twórczości) czy występy "chóru LGBT+". Podczas wydarzenia wypowiedziała się Jolanta Lange, prezes Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Humanum. Poparła tzw. kartę różnorodności, czyli międzynarodową inicjatywę mającą promować różnorodności i równe szanse w zatrudnieniu bez względu m.in. na orientację seksualną.

"Nic na to nie wskazywało"

Okazuje się, że kobieta była w przeszłości - jako Jolanta Gontarczyk - zarejestrowana jako tajny współpracownik SB, mający wraz ze swoim mężem Andrzejem inwigilować w latach 80. mieszkającego w Republice Federalnej Niemiec ks. Franciszka Blachnickiego, twórcę Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji Światło-Życie. Małżeństwo w 1984 r. przybyło do miejscowości Carlsberg, gdzie mieszkał duchowny, i angażując się w działalność ośrodka i zarazem zdobywając zaufanie księdza, śledziło go. Kapłan przez dłuższy czas otrzymywał sygnały o agenturalnej działalności Gontarczyków i w 1987 r., gdy powiedział dwóm współpracownikom o swoich podejrzeniach, zmarł krótko po tym, jak z nimi rozmawiał.

Marek Wolski, który z bliska obserwował działalność ks. Franciszka Blachnickiego oraz Jolanty i Andrzeja Gontarczyków, a następnie zeznawał w śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej, przyznał, że wcześniej nie podejrzewał, by małżeństwo miało współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa. – Pewne fakty skojarzyłem dopiero po ich ucieczce z RFN. Nasza działalność niepodległościowa na emigracji obejmowała kilkadziesiąt osób. Dosyć dobrze się znaliśmy i właściwie w ich postępowaniu i działalności nic nie wskazywało na to, żeby można wyciągać takie wnioski - powiedział.

"SB to wykorzystała"

Piotr Woyciechowski, badacz historii komunistycznych służb specjalnych, przybliżył postaci Jolanty i Andrzeja Gontarczyków. Przypomniał, w jakich okolicznościach zostali zwerbowani do współpracy z bezpieką. - Pan Andrzej swoją karierę w SB jako tajny współpracownik rozpoczął w 1974 r. w Łodzi. Najpierw zajmował się dość skomplikowanymi kombinacjami operacyjnymi, zmierzającymi do zwalczania ambasad niemieckich na terenie w Polsce. Był bardzo dobrze wyszkolony, świadomy, niebezpieczny, w pełni sterowalny, chętnie podejmujący działalność z pełną inicjatywą. Współpraca Jolanty Gontarczyk zaczęła się trzy lata później, a do werbunku osobiście doprowadził jej mąż, który bał się, że jeśli do tego nie dojdzie, to zostanie przez nią nieświadomie zdekonspirowany - powiedział gość audycji.

Ekspert ds. służb specjalnych wyjaśnił także, dlaczego Jolanta Gontarczyk zmieniła nazwisko na Lange. - Jej ojciec i babka wywodzili się z tego rodu. Byli folksdojczami. Ojciec pani Jolanty na początku lat 40. był tajnym współpracownikiem, zanim wyjechał do Niemiec - przypomniał. - Mając więc w RFN rodzinę, małżeństwo Gontarczyków nosiło się z zamiarem wyjechania tam z Polski. SB to wykorzystała, szkoląc i przygotowując ich do zadania - dodał.

"Nie byli szeregowymi tajniakami"

Piotr Woyciechowski stwierdził też, że "pani Jolanta kontynuuje tę działalność". - Tylko już nie w wymiarze agenturalnym, a jawnym przeciwko Kościołowi katolickiemu i chrześcijaństwu. To jest główny cel - podkreślił.

Jak zaznaczył publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz, Gontarczykowie zostali wysłani do Niemiec nie tylko po to, by inwigilować ks. Franciszka Blachnickiego. – To miał być element żabiego skoku. Najpierw wkupujemy się w łaski bardzo szanowanego księdza, później umieszczamy tych ludzi w zachodnioeuropejskiej chadecji, a w finale być może nawet w londyńskim rządzie. To nie zostało potwierdzone, ale w tym kierunku zmierzało. Zresztą po zdemaskowaniu i powrocie do Polski Gontarczykowie nie byli szeregowymi tajniakami, ale nad ich losem pochylili się panowie Kiszczak i Urban – powiedział.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

***

Audycja: "Debata Jedynki"

Prowadzący: Michał Rachoń 

GościePiotr Woyciechowski (ekspert ds. służb specjalnych), Rafał Otoka-Frąckiewicz (publicysta) oraz Marek Wolski (obserwował z bliska działalność ks. Franciszka Blachnickiego i małżeństwa Gontarczyków)

Data emisji: 19.08.19

Godz. emisji: 18.06

bb/