Logo Polskiego Radia
Jedynka
Beata Krowicka 20.10.2013

Referendum w Warszawie. Dla kogo sukcesem, a dla kogo porażką?

W tydzień po referendum w Warszawie goście audycji "W samo południe" oceniali, co zyskali i stracili na nim warszawiacy.

Wielu komentatorów określa referendum w Warszawie klęską Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem Mariusza Błaszczaka, szefa klubu parlamentarnego PiS, jest to błędna ocena. - To nie jest żadna klęska, 340 tys. ludzi poszło do referendum. Klęską jest to, że jeszcze przez rok tak nieudolna prezydent będzie rządzić Warszawą - skomentował.

Jak podkreślił, to co dzieje się w stolicy po referendum, pokazuje, że najwięcej stracili sami warszawiacy. - Ja myślę, że to jest przegrana warszawiaków, którzy ulegli tej propagandzie i tym naciskom - wyjaśnił.

Jego zdaniem zapaść komunikacyjna na moście Grota-Roweckiego oraz informacja o przyznaniu 850 tys. zł nagród urzędnikom, mimo zapowiedzi, że premii nie będzie, to znak, że władze Warszawy poczuły się bezkarne.

- Pani Gronkiewicz-Waltz nie dość, że jest niekompetentna i arogancka, to jeszcze mściwa. Okazało się, że w budżecie miasta Warszawy na rok przyszły inwestycje dzielnicy Ursynów zostały ścięte o połowę. W tym roku jest 30 mln zł, w przyszłym będzie 15. Dlaczego Ursynów jest taki ważny? Bo na Ursynowie powstała sama idea odwołania pani Gronkiewicz-Waltz - powiedział.

Adam Szejnfeld, poseł PO ocenił, że referendum w Warszawie jest poważną klęską PiS. - Milion ludzi, milion wyborców w Warszawie odmówiło poparcia Prawa i Sprawiedliwości i zanegowało przyczynę tego referendum. Uznało, że nie ma powodów do odwołania pani prezydent, nie ma powodu, by iść na to referendum, że nie ma powodu popierać partii, która zawładnęła najdroższym symbolem, jaki noszą w sercu warszawiacy, a więc Powstaniem Warszawskim - powiedział.

Dodał, że o klęsce świadczy nie sama niska frekwencja, ale to, że prawie połowa wyborców samego PiS-u nie poszła na to referendum. - Myślę, że Prawo i Sprawiedliwość dopóty, dopóki będzie kierowane przez Jarosława Kaczyńskiego, będzie upowszechniało kłamliwą teorię zamachu smoleńskiego i gdy będzie nadal prowadziło taką politykę zawłaszczania cudzych wartości, to będzie przegrywało - skomentował.

Referendum w Warszawie - czytaj więcej>>>

Dodał też, że dla Platformy Jarosław Kaczyński jest najlepszym szefem PiS. - PiS przegrał wszystkie największe wybory w ostatnich latach i dlatego pytanie, czy lider partii permanentnie przegrywającej wszystkie najważniejsze dla tej partii wybory powinien kierować? Ja odpowiem: oczywiście że tak! Ja trzymam kciuki. Jestem gotowy iść do kościoła i się modlić, ażeby Jarosław Kaczyński był prezesem jak najdłużej - powiedział.

Także Jarosław Kalinowski, europoseł i były szef PSL jest zdania, że referendum w Warszawie to klęska PiS. - Inicjatywa pana Guziała i samorządowców dotyczyła sposobu zarządzania Warszawą i to była autentyczna krytyka, natomiast nawet najbardziej życzliwi PiS-owi komentatorzy tego wydarzenia mówią, że na własne życzenie  PiS przegrał - wyjaśnił.

Jego zdaniem warszawiacy są natomiast beneficjentami tego plebiscytu. - Gdybym miał wskazać, kto wygrał to referendum, to wskazałbym warszawiaków. Pamiętajmy, że jednak pewne przyspieszenie inwestycji w Warszawie było i to nie jest tylko kwestia pokazywania się pani prezydent - powiedział.

Żartował, że można byłoby wprowadzić obligatoryjne referendum w połowie kadencji, bo wtedy władze samorządowe byłyby bardziej zaangażowane.

 

Referendum w Warszawie

Po podliczeniu wszystkich głosów, stwierdzono, że w referendum, które odbyło się 13 października, za odwołaniem prezydent Warszawy było 322 017 mieszkańców stolicy, a 17 465 było przeciw. W sumie oddano 339 482 ważnych głosów. Frekwencja wyniosła 25,66 procent.
Referendum byłoby wiążące, gdyby wzięło w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 tys. 430 osób. Oznacza to, że frekwencja musiała wynieść 29 proc.
Inicjatorem akcji referendalnej była Warszawska Wspólnota Samorządowa. Podpisy pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zbierały też m.in. PiS i Ruch Palikota. Organizatorzy referendum zarzucali prezydent Warszawy m.in. podwyżki cen biletów, nieprzygotowanie miasta do przejęcia gospodarki odpadami od 1 lipca br., źle prowadzone inwestycje i rozrost biurokracji miejskiej.
W trakcie kampanii referendalnej politycy PO apelowali, by poparcie dla prezydent stolicy wyrazić nie biorąc udziału w referendum. Sama prezydent stolicy w liście do warszawiaków apelowała, by jeśli w ich opinii w Warszawie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, nie brali udziału w referendum.
Inicjator referendum, burmistrz Ursynowa i lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej Piotr Guział po ogłoszeniu wyników podkreślił, że udało się pokazać, że "działając razem można zmusić gnuśne władze do działania, można zmusić wszelkiej maści partyjnych polityków do zajęcia się problemami zwykłych ludzi".
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewcz-Waltz w oświadczeniu zamieszczonym na swoim profilu w jednym z portali społecznościowych napisała, że wynik referendum to dla niej wyraz szczególnego zaufania, ale także mocne zobowiązanie do jeszcze bardziej wytężonej pracy.

Rozmawiał Wojciech Mazowiecki.

bk