- Trwające kilka dni wybory są robione po to, by mieć ok. 30 proc. głosów - bo mniej więcej tyle osób głosuje przed terminem – i by mieć pewność, że głosy zostały oddane na tych kandydatów, którzy są wspierani przez władzę – wyjaśnił Aleksy Dzikawicki. Dodał, że dzięki temu można zmanipulować wyniki glosowania.
- Przed terminem głosują zakłady, jednostki wojskowe. Wczoraj rozmawiałem ze swoim znajomym z Pińska, któremu powiedziano, że jak nie zagłosuje przed terminem, to nie dostanie wypłaty – podkreślił Dzikawicki.
Gość dodał, że jest to element zastraszania. - Kierownictwa zakładów mogą mieć listy tych, którzy zagłosowali. Ponadto młodzież już się do tego przyzwyczaiła. Przekonywano ich, że zamiast siedzieć w dużym mieście można zagłosować przed terminem i pojechać na weekend – zauważył.
Dzikawicki odniósł się także do samego wyglądu lokali wyborczych. - Wygląd lokali wyborczych to efekt czasów komuny. W Związku Radzieckim, żeby zachęcić ludzi do głosowania, zazwyczaj wrzucało się do lokali wyborczych jedzenie, które na co dzień trudno było kupić, jak np. kiełbasę wędzoną, wódkę, czekoladę – wyliczał.
- To pozostało. Teraz produktów jest więcej, ale lokale prześcigają się w tym, kto zrobi najciekawszą wystawę dla wyborców – podkreślił. Dzikawicki dodał, że w związku z wyborami odbywają się także liczne koncerty.
Więcej w całej rozmowie.
Gospodarzem audycji był Piotr Pogorzelski.
Polskie Radio 24/pr
Data emisji: 11.09.16
Godzina emisji: 10:15