Ceremonia ta wywołała zainteresowanie całego świata, miała też jednak swoich przeciwników. W Wielkiej Brytanii przeciwko istnieniu monarchii w ogóle protestowali wczoraj antyrojaliści z całej Europy. Słychać było również zarzuty, że uroczystość pochłonie w sumie ogromne pieniądze i tym samym przyniesie znaczne straty dla gospodarki kraju. W tym kontekście mówi się nawet o 30 miliardach funtów.
Pozytywny wizerunek
W Wielkiej Brytanii od lat istnieje wyraźny podział na rojalistów i republikanów. Mimo to ślubem interesowali się niemal wszyscy. Świadczy o tym fakt, że mecz Realu Madryt z Barceloną był puszczany na zmianę z relacjami z opactwa Westminster, gdzie para młoda wypowie symboliczne "tak".
Wielu komentatorów podkreśla, że mimo krytyki ze strony części społeczeństwa, ślub wpłynie pozytywnie na wizerunek brytyjskiej monarchii. Rodzinie królewskiej potrzeba już bowiem świeżej krwi. Ponadto narzeczona Williama Windsora pochodzi z ludu, co ma tutaj również niemałe znaczenie.
Jack Malvern, królewski korespondent magazynu "The Times" zauważa, że monarchia jest generalnie przez Brytyjczyków postrzegana pozytywnie. Trzy czwarte z nich chce, by nadal trwała. Mniej niż jeden na pięciu obywateli wołałby republikę. Jest to stała tendencja, utrzymująca się od 1993 roku, odkąd wykonywane są takie badania.
Słaba politycznie, mocna jako symbol
Istnieją wątpliwości dotyczące tego, jak monarchia pasuje do parlamentu. Realnie królowa nie posiada żadnej władzy i wpływu. Gdyby chciała poważnie działać w polityce, to spowodowałoby kryzys konstytucyjny.
- Monarchia jest kombinacją wielu elementów. Przynosi dochody i jest symbolem kraju za granicą. Poza tym głowa państwa w tym wypadku nie jest politykiem i ludziom się to podoba. Nie ufają politykom, o których można sądzić, że nie pracują tylko dla swojej chwały. Natomiast monarchowie nie są w polityce dla korzyści, bo w Wielkiej Brytanii nie mogą ich czerpać – tłumaczy gość audycji.
Jack Malvern dodaje, że to, co teraz obserwujemy, jest początkiem lepszego okresu dla brytyjskiej korony, która po rozwodzie księcia Karola i śmierci księżnej Diany przeżywała kryzys. – Windsorowie prawdopodobnie sądzą, że nie potrzebują Kate, ale prawda jest taka, że wniesie ona to, czego od jakiegoś czasu brakowało. Jest młoda i spełnia społeczne zapotrzebowanie na bajkę. Tego aspektu ludzie wymagają od monarchii.
Korona i berło łączą naród
Według Marka Matraszka, prezesa CEC Polska i absolwenta Oksfordu monarchia łączy obywateli, bo jest usytuowana w dużej mierze poza polityką, nierozerwalnie wiąże się też z poczuciem brytyjskości.
- W brytyjskim systemie politycznym monarchia jest składową i fundamentalną częścią całego ładu politycznego. Królowa stoi też na czele Kościoła anglikańskiego. Nie można powiedzieć, że to jest coś sztucznie wykreowanego – podkreśla gość Trójki.
Marek Matraszek przypomina również, że nastroje republikańskie nie są na Wyspach Brytyjskich niczym nowym. W XIX wieku takie nastroje były powszechne. Ze strony obecnie panujących jednak słyszy się słowa, że jeśli kiedykolwiek naród wycofa swoje wsparcie dla monarchii, ona po prostu zniknie. Rodzina królewska funkcjonuje tylko na podstawie zgody Brytyjczyków. Ludzie patrzą na nią jako na coś trwałego i wartościowego.
Andy Edwins z British Council ma na ten temat takie samo zdanie, co większość swoich rodaków. Przyznaje, że nie chciałbym, by jego kraj stał się republiką.
Stosunek Brytyjczyków do panujących doskonale oddają słowa lorda Roberta Cecila z 1860 roku: "niektóre narody mają dar do ceremonii i żadna bieda ani brak splendoru nie mogą ich powstrzymać przed pielęgnowaniem królewskich zwyczajów".
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.