Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Paweł Klocek 16.07.2011

Frankowski: Znamy swoje miejsce w szeregu

W rozmowie z Gazetą Wyborczą Tomasz Frankowski - kapitan Jagiellonii Białystok realnie ocenia możliwości swojego zespołu.
Tomasz Frankowski i Kamil GrosickiTomasz Frankowski i Kamil Grosicki fot. East News

Minął już ponad tydzień od meczu w Pawłodarze, emocje pewnie trochę opadły, jesteś w stanie wytłumaczyć, co się stało, że nie ma was w drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy?

Tomasz Frankowski: Nie ma żadnego wytłumaczenia. Oczywiście są osoby, które czegoś tam szukają, że budżet zespołu z Pawłodaru jest wyższy, że Irtysz ma boiska w centrum, a nie na obrzeżach, a ponadto swój samolot. Jednak szczególnie w pierwszym meczu widzieliśmy różnice klas między zespołami i tak to miało się zakończyć. Niestety niefart był po naszej stronie, bo mieliśmy słupek, poprzeczkę i klika sytuacji do zdobycia gola też zepsuliśmy i nie ma na to żadnego wytłumaczenia. Należało strzelić jeszcze jedną bramkę, albo podczas meczu w Białymstoku, albo na początku spotkania w Kazachstanie i wówczas byłoby po dwumeczu.

W Kazachstanie najdogodniejsze sytuacje do zdobycia goli zmarnowali Maycon oraz Dawid Plizga. Mieliście po meczu do nich pretensje?

Prawda jest taka, że mamy zespół, który jak idzie, to mało się chwali, a jak nie idzie, to praktycznie nikt nikogo nie gani. Być może brakuje takich zawodników, którzy właśnie swoją złością boiskową zarazili pozostałych chłopaków. Nikt nie miał pretensji, a być może jakieś spięcia byłyby konieczne, żeby uniknąć takich wpadek w przyszłości. W ciągu tych dwóch lat jak jestem w Jagiellonii, to było pasmo sukcesów, i porażka w Kazachstanie to łyżka dziegciu w tej beczce miodu, którą fundujemy kibicom od pewnego czasu.

Odpadliście z drużyną z Kazachstanu, Wisła w środę co prawda wygrała, ale zaledwie 1:0 ze Skonto Ryga w eliminacjach Ligi Mistrzów. Taki niski jest poziom polskiej piłki?

Nie widziałem meczu Wisły, a znam tylko suchy wynik. Wisła pojechała na mecz wyjazdowy, wygrała 1:0 i zrobiła coś, czego nam zabrakło i tu należy się szacunek zespołowi z Krakowa. Nie ma co teraz Wisły ganić. Barcelona jak jeździ w pierwszych meczach w Lidze Mistrzów na wyjazdy, to też nie musi grać pięknej piłki, ale wygrywa. Najważniejsze jest przecież zwycięstwo.

Wspomniałeś wcześniej, że w Jagiellonii brakuje zawodników, którzy wstrząsnęliby zespołem, poderwali go do walki. Po meczu w Kazachstanie trener Michał Probierz mówił, że właśnie teraz będzie więcej wymagał od piłkarzy, że będziecie inaczej pracować. Co ty na to?

Trener ma swoje plany. Współpracuje z tą drużyną od długiego czasu i jest potrzebny kolejny krok naprzód, żeby nie nastąpiła stagnacja w drużynie, żeby utrzymać rywalizację w zespole i być może żebyśmy nawiązali do zeszłego sezonu, który był, co by nie mówić, niezwykle udany dla naszego klubu.

W nowym sezonie będziecie w stanie powtórzyć wynik z ostatnich rozgrywek, czyli czwarte miejsce w tabeli?

Będzie to megatrudne. Mam nadzieję, że wszyscy zdadzą sobie z tego sprawę. Tak dziennikarze, jak też my, piłkarze, działacze, kibice. Liga niby jest przeciętna, ale nasze białostockie warunki organizacyjne i finansowe nie pozwalają nam myśleć o trzecim miejscu w tabeli. Marzyć jak najbardziej, ale znajmy swoje miejsce w szeregu. Jeżeli powtórzymy czwarte miejsce i ewentualnie awansujemy do europejskich pucharów, to będzie świadczyło o dużej jakości pracy trenera i piłkarzy.

pk, Gazeta Wyborcza