Jak czytamy w "Przeglądzie sportowym" wiosną wojewodowie: dolnośląski, łódzki, mazowiecki i wielkopolski podjęli decyzje o jednorazowym zamknięciu dla publiczności stadionów na mecze: Lech – Górnik, Legia - Korona, Śląsk - Bełchatów, Zagłębie - Wisła i Widzew - Zagłębie. Władze województw powoływały się na opinie policji, które uwzględniały zastrzeżenia do poziomu bezpieczeństwa na obiektach. Gospodarze tych spotkań nie pogodzili się z poniesionymi z tego tytułu stratami i postanowili walczyć o odszkodowanie.
– Ścieżka odwoławcza była dla każdego taka sama – tłumaczy mecenas Jacek Masiota, członek zarządu PZPN, szef Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA, a na co dzień pracownik Lecha Poznań. – Najpierw trzeba było wysłać odwołanie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jeśli zostało ono odrzucone, można było zaskarżyć decyzję w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. I Lech to uczynił. Jeśli teraz sąd uzna, że zamknięcie stadionu było nieuzasadnione, otworzy to nam drogę do wystąpienia o odszkodowanie za grę przy pustych trybunach. W przypadku poznańskiego klubu będzie to 800 tysięcy złotych.
Według informacji "Przeglądu Sportowego", Legia chce się domagać co najmniej miliona złotych, nieco mniejszych sum oczekują inne kluby.
– Nam nie chodzi o pieniądze, tylko o zasady – twierdzi prezes Śląska Piotr Waśniewski.
Podobnie rozumują w Zagłębiu. Lubinianie swoje straty oszacują dopiero po wygraniu sprawy w sądzie administracyjnym, kiedy będą mieli już jasność, że mogą dochodzić odszkodowania na drodze cywilnej. Tutaj gra może toczyć się o nie mniej niż 400 tys. zł (Dialog Arena mieści 16 tysięcy ludzi, a biorąc pod uwagę frekwencję na hitowych spotkaniach z udziałem Zagłębia, na mecz z Wisłą na pewno zapełniłaby się w ponad 2/3).
pk, Przegląd Sportowy