Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Marcin Nowak 25.10.2011

Kampania wyborcza szefa PZPN pod lupą sądu

Właściciel rzeszowskiej drukarni twierdzi, że prezes PZPN Grzegorz Lato jest mu winien około 50 tysięcy złotych. Sprawa trafiła do sądu.
Grzegorz LatoGrzegorz Latofot. PAP/Adam Ciereszko

W marcu do Sądu Rejonowego w Mielcu wpłynął pozew w tej sprawie - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Złożył go Janusz Pytel. W odpowiedzi pełnomocnik Laty zapewniał, że jego klient nie zna przedsiębiorcy. Teraz prezes PZPN przyznał w rozmowie z dziennikiem, że "zna go, ale mało".

- Byłem w ścisłym gronie ludzi, którzy prowadzili kampanię wyborczą Laty w 2008 roku, kiedy został wybrany na prezesa PZPN. Podczas zjazdu siedziałem dwa metry od niego. Pokazywałem opracowaną przez siebie jego multimedialną prezentację jako kandydata, a on teraz twierdzi, że mnie nie zna - powiedział "Gazecie Wyborczej" Janusz Pytel. - Na kwotę 50 tys. składają się nie tylko materiały, które drukowałem u siebie, czyli pisma, papiery firmowe, ulotki itd., ale także, a może przede wszystkim, dobra intelektualne. Chodzi o prezentację, wzory pism do delegatów, opracowanie graficzne i merytoryczne ulotek, hasła wyborcze i loga. Pracowałem nad tym ponad trzy miesiące w dzień i w nocy. Uczestniczyłem we wszystkich naradach sztabu wyborczego Laty - dodał Pytel. Przyznał, że nie podpisał żadnej umowy, ale uważał zapewnienia prezesa za formę umowy ustnej.

- Lato jeszcze wiosną 2009 roku obiecywał, że ze wszystkich zobowiązań się wywiąże, ale prosił, żeby mu dać trochę czasu. Mówił, że musi uporządkować sprawy w związku, ma kłopoty z Leo Beenhakkerem, musi wszystko ogarnąć. Przyjąłem to za dobrą monetę i czekałem - opowiada Pytel.

Prezes PZPN nie odezwał się jednak do przedsiębiorcy. Mimo, iż jak twierdzi właściciel drukarni - wielokrotnie próbował kontaktować się z Grzegorzem lato - wysyłał pisma, dzwonił. W końcu - na kilka dni przed upływem dwuletniego okresu przedawnienia Janusz Pytel skierował pozew do Sądu Rejonowego w Mielcu. Pełnomocnik Laty odpowiedział m.in., że prezes PZPN nie zna Pytla i nigdy nie utrzymywał z nim jakichkolwiek kontaktów, a tym bardziej nie ma wobec niego żadnych zobowiązań. Dodał, że żadna z wymienianych usług nie została wykonana.

- To bzdury - oburza się w rozmowie z dziennikiem Pytel. Na dowód, że osobiście się z szefem PZPN kontaktował, pokazuje kilkanaście prywatnych zdjęć Laty, które ten miał mu przekazać na potrzeby kampanii.

Prezes w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" już nie twierdzi stanowczo, że nie zna Pytla. - Po prostu mało go znam - wyjaśnił. - Widziałem go może ze trzy razy w życiu. Żadnych umów z nim nie zawierałem, żadnych upoważnień mu nie dawałem. Moje prywatne zdjęcia to on może mieć z książki. A po dwóch latach do mnie dzwoni i mówi, że ja jestem mu coś winien. Niech nie żartuje - zaznaczył Lato. Dodał, że jeżeli ktoś z jego sztabu mógł coś u Pytla zamawiać, to jedynie Kazimierz Greń, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, który był szefem kampanii. - A ja z Greniem rozliczyłem się co do złotówki. Cała ta afera to jego robota - podkreślił Lato.

Greń w piątek składał zeznania przed sądem. - Powiedziałem wszystko. Pan Grzegorz Lato dobrze zna Janusza Pytla, był przed wyborami w Boguchwale podczas prezentacji przygotowanego przez niego materiału multimedialnego. Razem grali z drużynie oldbojów w meczach pokazowych. Pytel dodrukowywał jego książkę. Kopertę z prywatnymi zdjęciami sam mu przekazywałem, a Lato napisał na niej, do kogo ma trafić. Można zrobić ekspertyzę grafologiczną. Jak mogą się nie znać? To kłamstwo - zaznaczył Greń.

Według niego prezes PZPN ciągle nie rozliczył się z kampanii. - Przekazał 60 tysięcy złotych. To zaspokoiło tylko niewielką część należności. Ludziom, którzy dawali pieniądze i dla niego pracowali, nawet nie podziękował. Teraz ich nie zna. Człowiekowi, który wykorzystywał w kampanii Laty swój prywatny samochód, prezes nawet ręki nie uścisnął. Ze mną też się nie rozliczył - dodał.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza" - kolejna rozprawa odbędzie się 25 listopada.


man, Gazeta Wyborcza, sport.pl