Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Marcin Nowak 14.01.2012

Listkiewicz wraca do gry w barwach PZPN

Były prezes PZPN Michał Listkiewicz został szefem szkolenia polskich sędziów. To dla niego szansa na ponowne przejęcie władzy w piłkarskiej centrali.
Michał ListkiewiczMichał ListkiewiczWikipedia/Roger Gorączniak

Jak przypomina "Przegląd Sportowy" - Michał Listkiewicz przed czterema laty musiał usunąć się w cień, bo ciążyła na nim odpowiedzialność za bierność w walce z korupcją. Teraz jednak został w środowisku polskich arbitrów osobą numer dwa.

Listkiewicza namaścił nowy szef polskich sędziów - Zbigniew Przesmycki. Przesmycki już zadecydował, że obserwatorem nie będzie jego poprzednik Janusz Eksztajn, a niepewny jest los kilku innych obserwatorów z dawnego rozdania z Januszem Hańderkiem, Kazimierzem Orłowskim i Romanem Kostrzewskim na czele - czytamy w dzienniku.

Dla Listkiewicza nowe zajęcie to wielka szansa - pisze dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Antoni Bugajski. Jeżeli za jego kadencji poprawi się jakość sędziowania polskich arbitrów i dostaną więcej meczów w Europie, wzmocni się jego pozycja przed jesiennymi wyborami władz PZPN.

Bo - jak twierdzi gazeta - Listkiewicz do władz zamierza wrócić. W wywiadach coraz częściej mówi, że znowu chciałby mieć wpływ na losy polskiej piłki, ale już niekoniecznie jako sam prezes. Dlatego w środowisku szuka koalicji.

- Nie wiem, jakie plany ma Michał, ale jestem pewien, że go potrzebujemy, aby podnieść jakość polskiego sędziowania. Działa w międzynarodowych władzach sędziowskich i był asystentem w finale mundialu. W Polsce nie ma drugiego byłego arbitra o takim dorobku i pozycji - mówi Przemyski.

- Chcę pomóc, bo się na tym znam. Stanowisko szefa przewodniczącego Centralnej Komisji Szkoleniowej PZPN to dobre dla mnie zajęcie. Za kilka lat pewnie doczekamy się nowego pokolenia polskich arbitrów, którzy znacząco powinni poprawić wizerunek Polski w sędziowskim światku - twierdzi Listkiewicz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Przesmycki liczy, że mając wsparcie Listkiewicza, łatwiej będzie mógł forsować wprowadzenie reform. Bo opór środowiska, w którym się znalazł, wciąż jest ogromny. Jeszcze niedawno sam odpowiadał za szkolenie, ale szybko został utrącony przez przewodniczącego Eksztajna. Gdy zarząd PZPN Eksztajna zdymisjonował, postawił właśnie na Przesmyckiego, który w pierwszym odruchu postanowił przewietrzyć grono obserwatorów. I wyleciał Eksztajn.

- Sam jako szef sędziów też nie zamierzam już być obserwatorem w ekstraklasie - zapowiada Przesmycki. W rozmowie z dziennikiem przyznaje, że w gronie obserwatorów są ludzie, do których nie ma zaufania. - Zdarzają się sytuacje, że czytam protokół, w którym obserwator wytknął sędziemu siedem błędów, a potem analizuję rzekome błędy na wideo i nie dostrzegam żadnego uchybienia sędziego. Zdarzają się też sytuacje odwrotne. Nazwiska zostawię dla siebie, ale konsekwencje wyciągnę - mówi Przesmycki.

Fundamentem zmian w doborze obserwatorów ma być m.in. limit wiekowy. Jego zdaniem osoby po 65. roku życia nie powinny pełnić tej funkcji. To może spowodować, że z tego grona wypadnie m.in. Hańderek, czyli inny były szef sędziów oraz człowiek, który miał wielki wpływ na Eksztajna.

Mimo że w Kolegium Sędziów Eksztajna nie ma, to pozycja Hańderka w PZPN jest wciąż mocna, bo kieruje Komisją Rewizyjną. Listkiewicz o takich wpływach ostatnio mógł tylko pomarzyć, ale właśnie rozpoczął wspinaczkę w hierarchii związku - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".

man, Przegląd Sportowy