Logo Polskiego Radia
PAP
Aneta Hołówek 21.10.2012

Mistrzowie ze Śląska zaskoczyli wprowadzoną w błogostan Lechię

W pierwszym niedzielnym meczu ósmej kolejki piłkarskiej Ekstraklasy Lechia Gdańsk przegrała 2:3 ze Śląskiem Wrocław, mimo że do 62. minuty prowadziła w tym meczu 2:0.
Piłkarz Śląska Wrocław Sebastian Mila (góra) w pojedynku z Piotrem Wiśniewskim (dół) z Lechii GdańskPiłkarz Śląska Wrocław Sebastian Mila (góra) w pojedynku z Piotrem Wiśniewskim (dół) z Lechii GdańskPAP/Adam Warżawa
Posłuchaj
  • Sebastian Mila był bardzo zadowolony z postawy swojej drużyny w tym spotkaniu (IAR)
Czytaj także

Do przerwy zaprzyjaźnieni kibice obu drużyn byli świadkami bardzo słabego widowiska. W zdecydowanie lepszych nastrojach schodzili jednak do szatni gospodarze. Tuż przed końcem pierwszej połowy Przemysław Kaźmierczak sfaulował w polu karnym Abdou Traore i sam poszkodowany z 11 metrów pokonał bramkarza Śląska.
W pierwszych 45 minutach optyczną przewagę mieli wrocławianie, ale niewiele z niej wynikało. Goście tylko dwa razy poważniej zagrozili bramce Lechii. W 24. minucie po błędzie Piotra Wiśniewskiego i podaniu Roka Elsnera sam przed Bartoszem Kanieckim znalazł się Piotr Ćwielong, ale golkiper gospodarzy wygrał ten pojedynek. 12 minut później Patryk Mraz zagrał z lewej strony wzdłuż linii bramkowej, ale Łukasz Gikiewicz nie trafił w piłkę.
Specjalnie groźne nie były również akcje Lechii, która wyraźnie oddała pole przeciwnikowi. Na uwagę zasługuje właściwie tylko sytuacja z 13. minuty, kiedy na strzał z dystansu zdecydował się Łukasz Surma. Zamiast złapać zmierzającą w środek bramki piłkę, Marian Kelemen wybił ją wprost pod nogi Traore, ale golkiper Śląska zaraz naprawił swój kiks i skierował na róg piłkę po dobitce reprezentanta Burkina Faso.
Gdańszczanie strzelili bramkę "do szatni" i po wznowieniu gry szybko podwyższyli wynik. W 50. minucie pierwsi przed szansą stanęli jednak goście, ale Kaniecki nie miał żadnych problemów z obroną uderzenia głową Kaźmierczaka. W rewanżu Traore w dziecinny sposób poradził sobie z defensywą rywali, ograł obu wrocławskich stoperów, Tomasza Jodłowca oraz Rafała Grodzickiego i strzałem po ziemi po raz drugi pokonał Kelemena.
Po przerwie gra nabrało rumieńców, a zawodnicy Śląska dość szybko zdobyli kontaktową bramkę - jej autorem w 61. minucie był Sebastian Mila, który popisał się technicznym strzałem prawą nogą zza pola karnego. W 71. minucie po kolejnym uderzeniu z dystansu Mili (piłka odbiła się jeszcze od stopera Sebastiana Madery i zmyliła bramkarza) był remis, a za chwilę goście wyszli na prowadzenie. W 72. minucie po wrzutce Kaźmierczaka błąd Kanieckiego, który niepotrzebnie wyszedł z bramki, wykorzystał Rok Elsner i strzałem głową uzyskał trzeciego gola.
W 85. minucie do remisu mógł doprowadzić Mateusz Machaj, jednak jego uderzenie obronił Kelemen, który za chwilę poradził sobie również ze strzałem Rafała Janickiego.

Powiedzieli po meczu:
Stanislav Levy (trener Śląska Wrocław): "W tym meczu było wszystko co decyduje o atrakcyjności futbolu. Obie drużyny stworzyły sporo sytuacji bramkowych, ale to my straciliśmy pierwsi bramkę. W przerwie uczulałem swoich zawodników, żebyśmy nie stracili organizacji gry i dyscypliny taktycznej. Niestety, po przerwie szybko daliśmy sobie strzelić drugiego gola. Nasza sytuacja była niezwykle trudna, ale udało nam się wrócić do gry i odnieść zwycięstwo".
Bogusław Kaczmarek (trener Lechii Gdańska): "Kiedy objęliśmy prowadzenie 2:0 wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą. W dodatku przeprowadziliśmy akcję na 3:0, po której mogliśmy wręcz wjechać do bramki Śląska, ale Piotr Wiśniewski nie zdołał jej wykorzystać. Rywale byliby wtedy na kolanach. Wrocławianie grali prostą i schematyczną piłkę, a jedyny zawodnikiem, który mógł nam zagrozić był Sebastian Mila. Goście mieli w tym spotkaniu mnóstwo szczęścia, zwłaszcza w końcówce.
- Żal straconej szansy, ale jestem pełen szacunku dla swoich zawodników za zaangażowanie i kilka bardzo dobrych akcji. Z drugiej strony nie ustrzegliśmy się prostych błędów. Tak było przy kontraktowej bramce, bo będąc w przewadze czterech na dwóch trzeba było tylko wypchnąć Milę. Wynik jest absolutnie niezasłużony, ale w piłce za zasługi punktów się nie przyznaje. Pomimo porażki jesteśmy na dobrej drodze. Nie ma co załamywać rąk, musimy tylko wylizać rany, bo kilku naszych zawodników jest poobijanych. Na Podbeskidziu postaramy się odrobić to, co w Gdańsku ze Śląskiem straciliśmy".

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2:3 (1:0)

Bramki: 1:0 Abdou Traore (45-karny), 2:0 Abdou Traore (50), 2:1 Sebastian Mila (61), 2:2 Sebastian Mila (71), 2:3 Rok Elsner (72).
Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Sebastian Mila.
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 19 415.
Lechia Gdańsk: Bartosz Kaniecki - Rafał Janicki, Sebastian Madera, Jarosław Bieniuk, Piotr Brożek - Ricardinho (60. Łukasz Kacprzycki), Łukasz Surma (66. Andreu), Marcin Pietrowski, Mateusz Machaj, Piotr Wiśniewski (74. Kacper Łazaj) - Abdou Traore.
Śląsk Wrocław:
Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Rafał Grodzicki, Tomasz Jodłowiec, Patrik Mraz - Waldemar Sobota, Rok Elsner, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong (69. Mateusz Cetnarski) - Łukasz Gikiewicz (90+1. Marcin Kowalczyk).

Po tym spotkaniu Lechia jest szósta w tabeli Ekstraklasy, a Śląsk zrównał się punktami z Górnikiem Zabrze i zajmuje miejsce trzecie.
W drugim niedzielnym meczu Polonia Warszawa zmierzy się z Ruchem Chorzów, a w poniedziałek kończący ósmą kolejkę mecz Pogoń Szczecin-Legia Warszawa.

W drugim niedzielnym meczu Polonia Warszawa wygrała z Ruchem Chorzów. >>> Relacja z meczu TU

ah