Piotra Jaroszewicza i jego żonę Alicję Solską-Jaroszewicz zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi PRL bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę; przedtem go maltretowali. Jego żona zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości ze sztucera męża.
Według Piotra Nisztora ze względu na upływ czasu będzie trudno stwierdzić co się tak naprawdę stało w domu Jaroszewiczów. - Część materiału dowodowego zniknęła, a także część materiału, który powinien zostać zabezpieczony, nigdy nie został zebrany. Poziom nieudolności organów ścigania raczkującej III RP był ogromny. W tej historii motyw rabunkowy jest wątpliwy, nic nie zginęło z domu. Mam nadzieję, że nie jest to sytuacja, w której prokurator prowadzący chce zaistnieć, ponieważ ma osobę, która opowiada o sprawach kontrowersyjnych. Oby nie doszło do kolejnej kompromitacji, organy ścigania nie mogą sobie na to pozwolić.– mówił gość Polskiego Radia 24.
Zdaniem dziennikarza archiwa dawnych dygnitarzy to nie jest mit. – Ewentualne zniknięcie dziennika Piotra Jaroszewicza lub pewnych dokumentów wykluczałoby wątek rabunkowy. To są informacje na tyle pewne, gdyż pochodzą od członków rodziny. Piotr Jaroszewicz to była czołówka komunistycznych aparatczyków, którzy mieli wiedzę, za które sznurki pociągają Sowieci. Uważam, że Piotr Jaroszewicz musiał posiadać informacje, które miały być jego zabezpieczeniem – mówił Nisztor.
Więcej w całej audycji.
Gospodarzem programu był Krzysztof Grzybowski.