Logo Polskiego Radia
PAP
Aneta Hołówek 26.02.2011

Kowalczyk niczym Terminator: "I'll be back"

Justyna Kowalczyk wielkie sukcesy odnosi od kilku sezonów, ale zdobyty w sobotę srebrny medal narciarskich mistrzostw świata w Oslo w biegu łączonym dopiero po raz pierwszy pozwolił jej stanąć na podium zawodów w stolicy Norwegii.
Justyna Kowalczyk - srebro, Norweżka Marit Bjoergen - złoto i Therese Johaug - krążek brązowyJustyna Kowalczyk - srebro, Norweżka Marit Bjoergen - złoto i Therese Johaug - krążek brązowyfot. PAP/Grzegorz Momot
Posłuchaj
  • Justyna Kowalczyk o rywalizacji z Norweżkami
  • Marcin Rosengarten podsumowuje medalowy dzień Polaków w Oslo

- Jestem bardzo szczęśliwa. To trzecia wielka impreza z rzędu, na której zdobyłam medal. W dodatku odczarowałam Oslo, bo nigdy nawet w zawodach Pucharu Świata nie udało mi się tu stanąć na podium. To kolejne miejsce, w którym w tym sezonie, po raz pierwszy, udało mi się znaleźć w pierwszej trójce - powiedziała Kowalczyk.

Sobotni sukces nie przyszedł jednak łatwo

- To był bardzo trudny bieg. Wiedziałam, że od początku biegnąc klasykiem muszę zaatakować, by zmęczyć rywalki, które specjalizują się w technice dowolnej. Niestety, kompletnie nie miałam wsparcia. Marit Bjoergen i Therese Johaug nie dawały mi zmian, tylko się za mną wiozły. Być może troszkę przeszarżowałam, ale zwyczajnie nie miałam wyjścia. Dzięki temu, co zrobiłam, już po pięciu kilometrach bardzo zbliżyłam się do medalu. Zgubiłam Charlottę Kallę, która dziś była bardzo mocna. Właśnie o to mi chodziło. Jakby mi się to nie udało, Szwedka mogłaby sporo namieszać - podkreśliła narciarka z Kasiny Wielkiej.

Kilometr przed metą zapadły ostateczne rozstrzygnięcia

- Na ostatnim długim zjeździe Johaug puściła Marit, a mnie już nie chciała. Przytrzymała mnie na tyle skutecznie, że straciłam do Bjoergen kilka sekund, a przy takim zmęczeniu bardzo trudno to odrobić. Nie mam jednak do Johaug żalu. Takie są właśnie biegi narciarskie. Gdybym ja miała koleżankę do współpracy, pewnie rozegrałybyśmy to podobnie - przyznała Polka.

- Ja zamierzałam zaatakować dopiero w samej końcówce. Wiem, że Bjoergen jest mocna i wcześniejsza próba pewnie nic, by nie dała. Chciałam jak najdłużej utrzymać jej tempo i w decydującym momencie spróbować szczęścia. Niestety nie udało się - dodała.

Zawody toczyły się w trudnych warunkach atmosferycznych, ale jak się okazało gęsta mgła przeszkadzała tylko kibicom. Z trybun trudno było dostrzec finiszujące zawodniczki.

- Mgła nie przeszkadzała. Zwykle i tak widzę tylko śnieg tuż przed moimi nartami. Serwismeni spisali się doskonale. Szczególnie w pierwszej części biegu nie miałam żadnych problemów z nartami. Później zaczął padać śnieg, który lekko utrudniał bieganie - przyznała.

Kowalczyk zapowiedziała, że to nie było jej ostatnie słowo na tegorocznych MŚ, a wychodząc z konferencji prasowej pożegnała się z dziennikarzami niczym Arnold Schwarzenegger w "Terminatorze".

"I'll be back", czyli "Jeszcze tu wrócę" - rzuciła z uśmiechem.

Jej kolejny start - w poniedziałek. O godz. 13 początek biegu na 10 km techniką klasyczną.

ah