Na takie porozumienie naciska głównie Unia Europejska. Jednym z długookresowych celów proponowanych przez państwa członkowskie jest redukcja emisji gazów cieplarnianych o 50 proc. do 2050 roku. W skali globalnej oznacza to dodatkowe inwestycje rzędu kilkuset miliardów dolarów rocznie. - Nie dziwi zatem niechęć niektórych państw. Trzeba jednak pamiętać o tym, że te inwestycje mogą się opłacać i w dalszej perspektywie przynieść oszczędności - podkreślił Artur Gradziuk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Ekspert jest przekonany, że państwa, choćby ze względów ekonomicznych, przyjmą ten kierunek. - Chiny już dawno odkryły, że niszczenie środowiska to problem, stąd duże inwestycje tego kraju w energetykę opartą na źródłach odnawialnych czy jądrową - wyjaśnił w rozmowie z Ernestem Zozuniem.
Co ciekawe, Chiny należą jednocześnie do największych oponentów protokołu z Kioto. - Niektóre z krajów, które się sprzeciwiają, mają swoje programy redukcyjne w zakresie emisji gazów cieplarnianych, ale nie chcą ich wpisać w porozumienie międzynarodowe i to jest największy problem - powiedział. Do oponentów należą USA, Japonia, Rosja, Kanada, Chiny i Indie.
W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych Chiny mają program konkretnych działań i ich plan pięcioletni, zdaniem Artura Gradziuka, mógłby się stać podstawą negocjacji w Durbanie. Na ich efekty musimy poczekać do piątku 9 grudnia.
W jakim kierunku, jeśli chodzi o emisję CO2, zmierzają polityki poszczególnych państw? Wysłuchaj całej audycji!
Audycji "Trzy strony świata" można słuchać w poniedziałki i środy o godz. 16.45. Zapraszamy.
(asz)